Luzowanie polityki fiskalnej i lekkie zacieśnianie polityki pieniężnej daje Polsce najkorzystniejszy obecnie możliwy policy mix.
Liczba respondentów: 20
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Taki policy mix utrudni walkę z inflacją, oznacza ryzyko wydłużenia okresu podwyższonej inflacji, utrwalenia wysokich oczekiwań inflacyjnych i włączenia procesów indeksacyjnych. Może skończyć się na tym, że docelowo stopy i tak będą musiały wzrosnąć znacząco, być może o wiele wyżej niż gdyby polityka fiskalna była zacieśniania, w efekcie rośnie prawdopodobieństwo scenariusza hard landing.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Luzowanie polityki fiskalnej w obecnej sytuacji jest zgodne z funkcją celów rządu (uniwersalnie, w oderwaniu od bieżącego układu na scenie politycznej). Ma ono na celu przeciwdziałanie nadmiernemu pogorszeniu koniunktury na skutek szeregu czynników (m.in. osłabienie globalnego wzrostu i szok energetyczny). Z kolei zacieśnianie polityki pieniężnej - zgodnie z funkcją celu banku centralnego - pozwala zakotwiczać oczekiwania inflacyjne i przeciwdziałać utrwaleniu podwyższonej inflacji.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Nie ma żadnej potrzeby polityki stymulującej popyt - zagrożenie recesją jest niskie. Polska jest fiskalnie i monetarnie przestymulowane co widać po miejscu na krzywej Philipsa na której się znajduje od 2020 roku.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Zacieśnianie polityki pieniężnej jest obecnie konieczne. Polityka fiskalna jest jednak zbyt luźna, a przede wszystkim - źle ukierunkowana. Pewne luzowanie polityki fiskalnej w warunkach wysokiej inflacji mogłoby się bronić jako działanie konieczne, ale pod warunkiem że dodatkowe pieniądze kierowane są punktowo, do grup najbardziej narażonych na ubóstwo, nie zaś do wszystkich (vide: wakacje kredytowe, 14. emerytury, zmiany w podatkach).
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Policy mix jest zbyt luźny: w obliczu trwałych zmian strukturalnych opóźnia i zwiększa koszt dostosowania.
Zasoby gospodarki trzeba jak najszybciej przekierować do produktywnych zastosowań - a do najbardziej dotkniętych zmianą adresować lepszą siatkę bezpieczeństwa.
(i) Politykę pieniężną szybko i zdecydowanie zacieśnić.
(ii) Polityką fiskalną przekierować na osłonę najbardziej dotkniętych zmianą. Zwiększyć inwestycje w infrastrukturę energetyczną i transportową oraz wojsko. Jeśli w najbliższym czasie nie spowolni dynamika inflacji również zacieśniać politykę fiskalną.
(iii) Przeprowadzić reformy i inwestycje, które zwiększą podaż i obniżą koszty produkcji.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Zacieśnianie polityki pieniężnej jest obecnie koniecznie. Co do polityki fiskalnej, zacytuję napisane przeze mnie stanowisko odnośnie do reformy systemu podatkowego, która ostatnio przeszła przez Sejm.
"Kontekst makroekonomiczny jest następujący: roczna stopa inflacji przekracza 10%, a wydatki budżetowe będą szybko rosły, bo do Polski w miesiąc napłynęło ponad 2 mln uchodźców i planujemy znaczące zwiększenie wydatków na obronność. Obniżanie podatków w takiej sytuacji jest ryzykowne z dwóch względów. Po pierwsze, niższe podatki stymulują popyt konsumpcyjny, co jest dorzucaniem chrustu do ognia inflacji. Po drugie, obniżanie podatków przy jednoczesnym długofalowym wzroście wydatków jest sprzeczne z podstawową zasadą finansów publicznych, według której nieoczekiwane wydatki należy finansować zarówno poprzez wyższe podatki jak i emisję długu publicznego [4]. Rząd, wbrew tej zasadzie, najwyraźniej planuje emisją długu sfinansować zarówno nieoczekiwany wzrost wydatków, jak i bieżącą obniżkę podatków. Jest to niebezpieczne i nieefektywne, bo naraża nas na gwałtowne podwyżki podatków w przyszłości."
Źródło: https://napokolenia.pl/stanowisko-3-2022-regresywny-odwrot-od-polskiego-ladu/
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Polityka fiskalna w Polsce jest obecnie silnie ekspansywna. Jest ukierunkowana na realizację celów politycznych, a nie celów makroekonomicznych. Według prognozy KE wydatki bieżące w Polsce w tym i w następnym roku mają wzrosnąć o 22%, najsilniej w całej Unii Europejskiej, podczas gdy w całej unii europejskiej będzie to 5%. Dodatkowo struktura wydatków budżetowych jest przechylona w kierunku transferów i wydatków socjalnych, które są silnie pro-inflacyjne. O ile RPP nacisnęła hamulec inflacyjny, To rząd poprzez politykę budżetową wciska silnie gaz do dechy. Dodatkowo podkłada cegły pod hamulec polityki pieniężnej. np. w postaci wakacji kredytowych, które osłabiają mechanizmy transmisji. Obecny układ polityki gospodarczej będzie prowadził do uporczywej podwyższonej inflacji. Według prognozy KE Inflacja w 2023 r. będzie najwyższa spośród wszystkich krajów, ponad 7%, podczas gdy w Czechach np. spadnie poniżej 5%. Dodatkowo w takim układzie czeka nas bardziej gwałtowna konsolidacja fiskalna z wyższego poziomu. Destrukcyjna policy mix generująca cykl boom-bust.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
W obecnych warunkach bardziej niż kiedykolwiek potrzebujemy większej spójności prowadzonej polityki fiskalnej i monetarnej. Nadmierne poluzowanie fiskalne częściowo niweczy efekty restrykcyjnej polityki pieniężnej, co władze monetarne muszą kompensować dalszym zacieśnianiem, wraz ze wszystkimi negatywnymi tego konsekwencjami.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Luzowanie polityki fiskalnej jest nastawione przede wszystkim na wsparcie konsumpcji, a zacieśnienie polityki pieniężnej uderza w inwestycje przedsiębiorstw (wsparcie dla posiadaczy kredytów hipotecznych ograniczy wpływ na gospodarstwa domowe). Przesuwanie gospodarki dalej w stronę konsumpcji kosztem inwestycji ogranicza długookresowy potencjał wzrostu.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Szybki wzrost, wysoka inflacja i globalne utrudnienia po stronie podażowej to nie są właściwe warunki do luzowania polityki fiskalnej. Wydatki sektora publicznego powinny obecnie dalej rosnąć - ale w tempie odrobinę niższym niż inflacja.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Zależy jak bedzie kształtować się inflacja i bezrobocie i do dynamiki tych zmiennych dostosowywać policy mix. Zacieśnienie polityki fiskalnej może okazać się konieczne jeśli nie da się opanować inflacji za pomoca zacieśnienia polityki pienięznej.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Zaproponowany w pytaniu opis niespecjalnie odpowiada rzeczywistości.
Przez kilka lat mieliśmy szybki wzrost stosunku dochodów państwa do PKB, a to trudno nazwać luzowaniem polityki fiskalnej. To między innymi był powód narastania u nas problemów z inflacją w skali większej niż w innych krajach – kanałem kosztowym. Na najbliższe lata planowany jest tu minimalny spadek, ale w skali tak mikrej, że to nie jest żadne luzowanie. Owszem mamy spore zmiany w strumieniach transferowania środków i obserwowane ich fragmenty wyglądają na typowe elementy luzowania polityki. Tylko, że jeśli głębiej popatrzeć, to grupy zasilane środkami są równocześnie osłabiane obieraniem środków w innym miejscu i dodatkowo zbijane z dochodów realnych drożyzną.
Z polityką monetarną też nie jest tak jak w opisie. Owszem, gdy patrzy się na ostatnie wzrosty nominalne stóp – można w pierwszym odruchu myśleć, że to zacieśnianie polityki. Ale gdy porówna się stopy i inflację dziś z tym co było choćby rok temu, to dzisiejsza polityka okazuje się znacznie bardziej łagodna niż przed rokiem. Do tego dochodzi polityka kursowa. Złoty utrzymywany jest na zbyt słabym poziomie – a to nie jest zacieśnianiem polityki monetarnej – wręcz przeciwnie – jest jej łagodzeniem z bardzo poważnymi konsekwencjami dla tempa narastania inflacji.
Prawdziwe i znaczące luzowanie polityki fiskalnej nie będzie u nas możliwe przez długi czas (między innymi ze względu na wzrost potrzeb jakich jeszcze kilka lat temu nie uwzględnialiśmy - odpowiednio obronność i odporność państwa).
W zakresie adekwatnego do sytuacji prowadzenia polityki monetarnej też specjalnie nie ma ani woli, ani chęci korzystania z dostępnych instrumentów. Stopy są za niskie, rynek bankowy zbyt płynny, efektywne narzędzia mogące odpowiednio kształtować kurs (będące w ręku NBP, MF, sektora bankowego) są zapomniane lub z rozmysłem ignorowane.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Samo zacieśnienie polityki pieniężnej bez naprawy polityki fiskalnej może się okazać niewystarczające do stabilizacji inflacji. Były takie przypadki w Ameryce Łacińskiej, gdzie później inflacja powracała po 1-2 latach. Inaczej w USA, gdzie ostre zacieśnienie polityki pieniężnej Paula Volckera dało czas na głębokie reformy fiskalne i regulacyjne (np. reforma podatkowa z 1986, która stworzyła nowy, przejrzysty system podatkowy) ery Reagana, Busha, i Clintona, które stworzyły architekturę fiskalną, w której państwo zobowiązało się płacić za swoje wydatki. W nowej książce o fiskalnej teorii inflacji opisuje to John Cochrane https://www.johnhcochrane.com/research-all/the-fiscal-theory-of-the-price-level-1
W Polsce należałoby poczynić wiarygodne kroki w kierunku reformy procesu budżetowego (pytanie, czy nie jest tu konieczna również reforma ustrojowa, bo jak budżet ma kontrolować parlament kontrolowany przez tę samą partię, co rząd?), wzmocnić stabilizującą regułę wydatkową (zamiast wyłączać z niej kolejne kategorie wydatków), zaprzestać tworzenia wyłomów w systemie emerytalnym (mamy nowoczesny system zdefiniowanego świadczenia i się go trzymajmy - najlepiej odnawiając i wzmacniając jego filar finansowany rzeczywistymi aktywami zamiast długiem ukrytym), stworzyć wreszcie przejrzysty system podatkowy w którym obywatele wiedzą ile i za co płacą itd.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Obecna polityka gospodarcza - znaczne luzowanie fiskalne przy postępującym zacieśnianiu monetarnym - jest suboptymalna. Po pierwsze, wydłuża ona spodziewany proces spadku inflacji bazowej, narażając złotego na osłabienie (krótki termin) a Polskę na zmniejszenie konkurencyjności (średni termin). Po drugie, ma znaczne efekty dystrybucyjne, w których koszty związane z zacieśnieniem polityki ponoszą wybrane grupy (np. kredytobiorcy), przy relatywnej neutralności tego policy mix np. dla emerytów. Po wtóre, wyższa inflacja na dłużej dotknie nieproporcjonalnie bardziej realne dochody osób pracujących w branżach, w których płace rosną wolniej, jak np. w budżetówce.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Rosnąca presja inflacyjna w Polsce jest wypadkową nakładających się na siebie czynników - zarówno ze strony fiskalnej, jak i monetarnej. O ile zacieśnianie polityki pieniężnej ma największe szanse na spowolnienie wzrostu cen, luzowanie polityki fiskalnej zmniejszy efektywność mechanizmów pieniężnych. Polityka fiskalna powinna skupić się na konkretnych programach pomocowych, szczególnie przy wsparciu strategicznej infrastruktury, pomocy uchodźcom oraz programach wsparcia najbiedniejszych grup społecznych i osób wykluczonych. W wymiarze netto polityka fiskalna nie powinna być jednak ekspansywna.
Uchodźców z Ukrainy z dużych miast należy rozśrodkować w mniejszych miastach w całej Polsce.
Liczba respondentów: 20
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Wydaje mi się, że byłoby dobrze gdyby uchodźcy nie byli nadmiernie skoncentrowani w dużych miastach, ale nie sądzę, żeby należało to wymuszać wbrew ich woli. Nie mam gotowych pomysłów jak sobie z tym poradzić.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Jeśli miałoby to być efektywne ekonomicznie (np. dawałoby większą szansę na znalezienie przez uchodźców dobrej, zgodnej z kompetencjami pracy oraz dobrego miejsca zamieszkania), to należy taki proces wspierać/ułatwiać.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Ludzie podejmują własne wybory idąc za pracą i możliwościami jakie mają. Państwo nie powinno tego zmieniać. Rynek nieruchomości jest w stanie w kilka lat zapełnić ew lukę 200-400tys mieszkań jeśli będzie taka potrzeba (imigranci zostaną) i możliwość (będą mieli pracę i wiarygodność kredytową)
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
W krótkim okresie może to być rozsądna polityka, która odciąży usługi publiczne i NGOs w większych miastach, zwłaszcza w przypadku osób, które planuja szybki powró na Ukrainę (np. są z terenów gdzie nie ma już bezpośrednich działań wojennych).
W długim okresie należy jednak umożliwić i ułatwić dowolny wybór miejsca zamieszkania i pracy tym , którzy zmuszeni są zostać w naszym kraju na dłużej.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Przymusowa relokacja nie jest rozwiązaniem, zwłaszcza w świetle dosyć szerokich uprawnień, jakie uchodźczyniom z Ukrainy przyznała specustawa.
Pomimo deficytu mieszkań duże miasta są korzystniejsze dla uchodźczyń, ze względu na możliwości znalezienia pracy, a także dostęp do usług publicznych (edukacja, zdrowie). Koncentracja uchodźców w dużych ośrodkach sprzyja też rozwojowi usług nakierowanych na ich potrzeby, np. klas z językiem ukraińskim czy nauką polskiego jako języka obcego.
Relokacja do mniejszych miast, na zasadzie dobrowolnej, zachęt i dobrze zaprojektowanych rozwiązań, wymagałaby skoordynowanej polityki, tworzonej wspólnie przez rząd, samorządy i NGO - w obecnych warunkach to mało prawdopodobne.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
W dużych miastach łatwiej się żyje i zarabia. Zarówno Polakom jak i Ukraińcom.
Polaków i uchodźców należy traktować możliwie identycznie.
W Polsce już dawno nie ma obowiązku mieszkania w miejscu wyznaczonym przez władzę. Narzucanie takiego obowiązku uchodźcom będzie antyrozwojowe i niemoralne.
Jeśli uchodźcy sami z siebie chcą szukać lepszych warunków w mniejszych ośrodkach niech jadą do miasteczek i wiosek. Tak jak może każdy Polak.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Indywidualne decyzje o osiedleniu się w danym miejscu są podejmowane przy ograniczonej wiedzy (np o dostępności mieszkań i miejsc pracy) oraz bez brania pod uwagę wpływu na innych (efekty zewnętrzne poprzez zatłoczenie w miastach, ceny nieruchomości, lokalne płace, komplementarność umiejętności). Te problemy szczególnie się potęgują w przypadku tak nagłej i wielkiej fali migracyjnej. Zarówno migranci jak i wszyscy mieszkańcy Polski mogą zyskać na rozsądnym rozlokowaniu uchodźców po całym kraju, aby zminimalizować koszty dla lokalnych społeczności i zmaksymalizować zgodność umiejętności migrantów z potrzebami lokalnych rynków pracy. Niemal na pewno oznacza to przekonywanie migrantów (np poprzez informowanie o lokalnych warunkach, być może dalej idące ułatwianie znalezienia mieszkania i pracy) do lokowania się w mniejszych miejscowościach niż miałoby to miejsce bez interwencji.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Kryterium ewentualnego rozśrodkowania uchodźców powinna być kwestia dostępności pracy i dostępności miejsc zakwaterowania. Duże miasta mają znacznie więcej miejsc pracy i większe możliwości zakwaterowania. Kierowanie się innymi kryteriami będzie powodowało Mniejszą aktywizację uchodźców i większe koszty. Uwolnienie potencjału uchodźców wymaga jednak dużo szerszych działań, w tym pilnego otworzenia niepotrzebnie regulowanych zawodów w których mogliby znaleźć zatrudnienie obywatele Ukrainy.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Uchodźcy powinni przebywać tam, gdzie będą mieli największe szanse na znalezienie zatrudnienia. Takie możliwości stwarzają przede wszystkim największe polskie miasta. Narzucone odgórnie "rozśrodkowanie" może spowodować więcej szkód niż pożytku, skazując część z tych osób na poleganie wyłącznie na dostępnych transferach społecznych. Pewne rozproszenie populacji uchodźców może zaś z biegiem czasu następować w sposób naturalny – w miarę coraz lepszego przystosowywania się do realiów życia w Polsce oraz poszukiwania tańszych mieszkań.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Badania pokazują, że uchodźcy lepiej sobie radzą na dynamicznych rynkach pracy i gdy sami mogą wybrać miejsce pobytu. Odgórne przesiedlanie prowadzi do a) niższych stóp zatrudnienia uchodźców b) niższych zarobkow uchodźców c) wyższych kosztów fiskalnych d) większych napięć z lokalną społecznością.
Inną kwestią jest dobrowolna realokacja uchodźców, którzy np. w odpowiedzi na dobre oferty pracy czy mieszkań sami wybiorą mniejsze miejscowości. Ale to powinna być opcja dla chętnych, a nie odgórny przymus.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Co do zasady - tak, ale po pierwsze na zasadzie dobrze skoordynowanej oferty, a nie przymusu (chodzi o redukcję asymetrii informacji, a nie o redystrybucję ludzi), a po drugie od razu po, albo w pierwszych dniach po przekroczeniu granicy. Teraz jest na to oczywiście stanowczo za późno.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Uchodźcy powinni znaleźć sie tam, gdzie maja nawjiększe szanse na integrację i znalezienie pracy, czyli w aglomeracjach miejskich.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Zwrot „należy rozśrodkować” wskazuje na pewną formę przymusu. Jestem jej przeciwny. Aktualne miejsca pobytu zostały w jakiś sposób wybrane przez naszych Gości. Nastąpiło też pewne przyzwyczajenie do tych miejsc - dające stabilizację. Oczywiste jest też, że w wielu przypadkach przenosiny są konieczne z różnych powodów. Czasem są też wskazane z powodów innych. Jednak to powinien być proces dobrowolny – wsparty szeroką informacją o miejscach jakie są dostępne. Trzeba pamiętać, że w dużych ośrodkach łatwiej o różnorodną pracę na lokalnym rynku, ale również łatwiej o samoorganizację i współpracę Gości (bo jest ich więcej). Wypada też przypomnieć, że w mniejszych miejscowościach też znalazło swoje miejsce sporo Gości (owszem to często nie wygląda imponująco w liczbach bezwzględnych, ale w odsetku mieszkańców tych miejscowości już tak).
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Uchodźcom trafiającym na duże rynku pracy w metropoliach łatwiej znaleźć pracę i niezależność finansową - a od tego zależy ich skuteczna integracja. Badania empiryczne pokazują, że polityka rozpraszania uchodźców po kraju prowadzona przez część państw europejskich się nie sprawdziła (Komada, Łaszek, & Trzeciakowski, 2022). Uchodźcy trafiający w wyniku takiej polityki na słabsze rynki pracy nawet przez wiele lat mają niższe zarobki i stopy zatrudnienia (Müller, Pannatier, & Viarengo, 2022; Aksoy, Poutvaara, & Schikora, 2020; Godøy, 2017; Åslund& Rooth, 2007), a także częściej doświadczają anty-imigracyjnych incydentów (Albarosa i Elsner, 2022). Ci, którzy pozostają w większych enklawach etnicznych, odnoszą jednocześnie lepsze wyniki na rynku pracy (Battisti et al., 2022; Martén et al., 2019; Damm et al., 2009; Edin & Aslund, 2003).
Szerzej, w Polsce cały pomysł wydaje się odpryskiem nieuzasadnionego przeświadczenia wielu geografów i urbanistów, że rząd powinien dotować władze mniejszych miast, z których wyjeżdżają mieszkańcy. Przesiedlenie uchodźców do mniejszych miejscowości i subsydia rządowe na ich przyjęcie, miałyby w tym rozumowaniu służyć ich rozwojowi. Abstrahując od faktu, że szkodziłoby to szansom zawodowym samych uchodźców, generowało lokalne konflikty i ograniczało korzyści z ich pracy dla polskiej gospodarki, to już sam cel jest głęboko błędny. Fantazje, że wzrost metropolii jest w jakimś sensie szkodliwy dla reszty miast, czy że planiści mogą planować jednostajny wzrost populacji wszystkich regionów prowadziły w przeszłości do misalokacji inwestycji publicznych i hamowania produktywności miast (Bertaud, 2018). Historycznie miasta rosły w podobnym tempie, podczas gdy obecnie wydaje się, że metropolie rosną szybciej (EBRD, 2018). Można to wiązać z rosącymi korzyściami z aglomerowania w gospodarce opartej na usługach (World Bank, 2009), czy kryzysem demograficznym i w polskim przypadku emigracją za granicę. Niezależnie od powodu - jeżeli ludzie migrują do dużych miast, to tym lepiej, bo praca w nich jest bardziej produktywna. Jeżeli martwią nas nierówności, to powinniśmy maksymalnie otworzyć dostęp do najbardziej atrakcyjnych miejsc pracy w metropoliach.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Dostępne badania wykazały znaczny negatywny wpływ tego rodzaju polityk na integrację społeczną uchodźców i ich udział w rynku pracy.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Integracja uchodźców na europejskim rynku pracy musi odbywać się za pomocą mechanizmów rynkowych. Inaczej efekty będą pozorne i krótkotrwałe. Jeśli niższe koszty życia w mniejszych ośrodkach miejskich nie rekompensują problemów życia w dużych miastach, każda relokacja pogłębi jedynie istniejące już dysproporcje i spotęguje tylko problem w przyszłości.