Znaczne zwiększenie wydatków budżetowych i znaczne obniżenie wpływów podatkowych w obliczu epidemii COVID-19 skutkujące istotnym wzrostem deficytów finansów publicznych jest właściwym sposobem przeciwdziałania konsekwencjom recesji w Polsce w najbliższych kwartałach.
Liczba respondentów: 20
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Tak
W czasach kryzysu zwiększenie wydatków państwa wydaje się nieuniknione. Jednocześnie zwiększone wydatki nie mogą być finansowane przez zwiększenie podatków, gdyż to często wymaga przeprowadzenia znacznych, długotrwałych zmian instytucjonalnych. W przypadku aktualnego kryzysu rząd musi szybko podejmować decyzje dotyczące dofinansowania działań mających na celu ochronę zdrowia obywateli. Zwiększenie deficytu wydaje się w takim przypadku zasadne.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Celem ekspansji fiskalnej jest zniwelowanie luki, która powstała po niezrealizowanym popycie firm i gospodarstw domowych. Dobrze zaprojektowana interwencja pomoże firmom znieść ciężar kosztów w okresie znacznie obniżonych przychodów, w szczególności - ograniczyć skalę zredukowanych miejsc pracy. To z kolei powinno stabilizować sentyment konsumentów. Zaciśnięcie pasa tylko przyspieszyłoby i zintensyfikowało niewypłacalności oraz zwiększyło bezrobocie. Dodatkowym powodem, dla którego nie ma alternatywy wobec ekspansji, jest konieczność natychmiastowego wsparcia niedoinwestowanej służby zdrowia.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
To pytanie jest postawione na głowie. Wzrost deficytu będzie skutkiem recesji niezależnie od działań rządu, bo ubytku dochodów podatkowych i składkowych oraz uruchomienia automatycznych stabilizatorów nie da się zatrzymać (i nie należy). Jakkolwiek obecna recesja jest wynikiem szoku popytowego i podażowego jednocześnie, jej specyficzne podłoże (szok preferencji gospodarstw domowych i firm oraz ograniczenia administracyjne dla części form aktywności) sprawiają, że polityka fiskalna powinna być prowadzona w określonym celu. W krótkim okresie kluczowe jest zapewnienie płynności, zawieszenie kosztów stałych, odroczenie obowiązków podatkowych i inne instrumenty mające na celu zapobieżenie upadkom przedsiębiorstw, które generalnie niczemu w tej sytuacji nie zawiniły. Stąd biorą się pomysły dopłat do pensji lub nawet uzupełnienia przychodów firm.
W średnim okresie trudno będzie gospodarkom wrócić do trendu PKB sprzed kryzysu i wytworzyć stracony produkt. Największy koszmar makroekonomisty to powtórzenie w Polsce niedawnych doświadczeń krajów południa Europy czy nawet Stanów Zjednoczonych. Wtedy można myśleć o bardziej klasycznej stymulacji fiskalnej, np. poprzez przesunięcie w czasie inwestycji publicznych lub zmiany w klinie podatkowym. W wielu krajach niezbędna będzie realokacja zasobów od sektorów osieroconych przez zmianę stylu życia i preferencji (lotnictwo, turystyka) do innych branż. W tym aktywna polityka państwa też może pomóc.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Duży wysiłek fiskalny jest niezbędny, aby uniknąć nieodwracalnego zniszczenia potencjału gospodarki, co uniemożliwiłoby szybki powrót gospodarki na ścieżkę szybkiego wzrostu po ustąpieniu epidemii.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Na pierwszym miejscu w obecnej sytuacji powinna być solidarność społeczna i pomoc osobom i firmom, które straciły regularny dochód lub dom w wyniku pandemii COVID-19. Oczywiście, to nie jest typowa recesja, bo typowe stymulanty popytu mogą nie zadziałać, ponieważ ludzie fizycznie nie mogą zwiększać popytu. Co jest jednak kluczowe to zachowanie zatrudnienia i sytuacji materialnej, tak żeby po skończonej epidemii gospodarka mogła wskoczyć na właściwe tory.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Kluczowe dla wychodzenia z koronawirusowej recesji jest utrzymanie jak największej liczby miejsc pracy. Rząd powinien również częściowo rekompensować firmom koszty nakładanych na nie ograniczeń (przecież to nie restauratorzy podjęli decyzje o zamknięciu biznesów, to nie pracownicy postanowili nie posyłać dzieci do szkół itp.). Zwolnienia i odroczenia w pobieraniu danin publicznych i subsydiowanie wynagrodzeń są więc dobrym pomysłem.
Nowe wydatki powinny jednak wprost wynikać z konieczności rekompensaty utraconych możliwości zarobkowania w związku z epidemią. Podwyższanie powszechnych transferów (takich jak 500+ czy kolejne świadczenia dla emerytów) nie jest zasadne - w obecnych warunkach nie przyniesie zwiększenia popytu, a jest bardzo obciążające dla finansów publicznych.
Poza narzędziami fiskalnymi gospodarka potrzebuje również reform regulacyjnych, pozwalających na szybkie dostosowanie się do nadzwyczajnej sytuacji i ułatwiających prowadzenie biznesu po zakończeniu okresu epidemii.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Tak. Z wieloma zastrzeżeniami.
Potrzebujemy:
- szybko dostarczyć płynność tym, którzy ją utracili a mogą być wypłacalni,
- rozłożyć w czasie i pomiędzy uczestnikami gospodarki koszt COVID19,
- skokowo zwiększyć wydatki na leczenie.
W praktyce, duży potencjał niewłaściwej interwencji.
Tak, jeśli:
- wydatki/zmniejszone podatki będą szybko dostępne i dobrze adresowane,
- manewr fiskalny będzie w rozmiarze na który możemy sobie pozwolić.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Generalnie tak, zresztą duża część dochodowo-wydatkowych mechanizmów zadziała automatycznie (jak firmy utracą płynność, to i tak nie będą w stanie regulować swych fiskalnych należności; z kolei jak wzrośnie bezrobocie to trzeba będzie wydawać więcej na zasiłki). Nie jest natomiast obojętne jakie instrumenty będą wykorzystywane – od ich doboru będzie zależeć to: i) czy środki rzeczywiście trafią tam gdzie powinny (faktycznie dotknięci przez kryzys) i na to co powinny (wspieranie płynności), ii) jaki będzie długotrwały „ślad” pozostawiony przez obecny kryzys w gospodarce (jeśli wsparcie przyjmie jedynie formę odraczanie spłat określonych zobowiązań, to za kilka miesięcy firmy i tak mogą mieć poważny problem).
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Wsparcie bezpośrednie w krótkim okresie jest kluczowe dla utrzymania możliwości produkcyjnych gospodarki i utrzymania zaufania na rynku. Trzeba jednak pamiętać, że pandemia może z przerwami potrwać do dwóch lat, a to oznacza, że trzeba bardzo rozważnie kalibrować działania fiskalne (i po stronie przychodowej, i wydatkowej), żeby nie uniemożliwić sobie reagowania w dłuższym horyzoncie czasowym.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
W warunkach gwałtownego spowolnienia wywołanego niespodziewanym czynnikem zewnętrznym (wirus), reakcją na który było ograniczenie aktywności gospodarczej, wykorzystanie instrumentów fiskalnych do jej możliwie szybkiego wznowienia, a także ochrony szczególnie narażonych na problemy finansowe grup (zarówno przedsiębiorców jak i pracowników) wydaje się zasadnym i łatwo dostępnym narzędziem. Jego użycie jest istotne również w kontekście działań podejmowanych przez inne państwa.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Kiedy znaczna część aktywności ekonomicznej musi zostać zatrzymana w celu powstrzymania rozprzestrzeniania się epidemii, rolą państwa jest podtrzymanie istnienia przedsiębiorstw w okresie przestoju poprzez pokrycie ponoszonych przez nie kosztów stałych oraz zawieszenie poboru części danin publicznoprawnych. Alternatywą jest likwidacja firm i miejsc pracy oraz związane z tym trwałe rozerwanie więzów gospodarczych, których późniejsza odbudowa nie byłaby łatwa ani szybka.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Spowolnienie (a może i kryzys?) gospodarczy nadejdzie w związku z niską konsumpcją. Wydawało nam się wcześniej, że dojdzie do tego przez finanse, a zmaterializowało się w wirusie. Ekonomiści ostrzegali, że taki moment pojawi się. Naturalnie, wtedy wszyscy zwracają się do państwa o pomoc. W obecnej sytuacji nie ma innych wpływów budżetowych (dodruk NBP już zdestabilizował walutę) niż deficyt właśnie. Nie ma się co go bać, wszyscy pójdą w tym kierunku. A może i kiedyś te długi zostaną na świecie anulowane?
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Pytanie jest niefortunnie sformułowane. W momencie ograniczania aktywności, #zostanwdomu itp. spadek aktywności gospodarczej czyli właśnie recesja, jest wręcz pożądany. W tym okresie wzrost deficytu jest nieunikniony - dochody spadają wraz z aktywnością, natomiast nowe wyzwania - w służbie zdrowia oraz wsparcie dla osób nie mogących pracować - wymaga wzrostu wydatków. Nie powstrzyma to jednak spadku aktywności gospodarczej. Natomiast przy wychodzeniu z pandemii dalsze powiększanie deficytu raczej wywoła obawy o stan finansów publicznych (po epidemii dług będzie na podwyższonym poziomie) niż pobudzi gospodarkę.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Jeżeli recesja będzie trwała krótko, to mamy szansę na bardzo szybki restart gospodarki. Ale szybkość tego restartu będzie zależała od utrzymania zdolności organizacyjnych przez firmy (ludzie, kapitał, struktury). Bez pomocy fiskalnej te zdolności mogą szybciej znikać.
Jeżeli zaś recesja będzie trwała długo, to i tak zmierzymy się z koniecznością restrukturyzacji długów - albo prywatnych, albo publicznego. Nie widzę powodu, dla którego z publicznym miałoby być trudniej niż z prywatnym.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Tak, to podręcznikowy przykład prowadzenia polityki kontrcyklicznej, która polega na oszczędzaniu podczas górki cyklu (wyższe podatki, niższe transfery) i wydawaniu w dołku cyklu (obniżanie podatków i podwyższanie transferów). Obecny rząd prowadził politykę procykliczną zwiększając wydatki w górce cyklu. To błąd. Ale oszczędzanie w czasie obecnego kryzysu byłoby błędem dużo gorszym.
Polityka kontrcykliczna to ekonomiczna odmiana ostatnio popularnego w debacie publicznej hasła "flatten the curve".
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Jest to koniecznosc. Trzeba chronic firmy przed upadloscia i likwidacja miejsc pracy, a zarazem zapewniac dochod osobom, ktore prace stracily.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Przed finansami publicznymi stoi olbrzymie wyzwanie zapewnienia obywatelom bezpieczeństwa zdrowotnego. Spadnie na nie także duża część ciężaru zasilenia przedsiębiorstw w płynność. Na tych dwóch zadaniach powinna się teraz skupić polityka fiskalna, a nie na próbach stymulacji łącznego popytu, które nie mogą udać - przynajmniej z 3 powodów:
Po pierwsze, dlatego że jesteśmy małą gospodarką otwartą o płynnym kursie walutowym. W takiej gospodarce nawet w świetle ortodoksyjnego keynesizmu ekspansja fiskalna ma głównie wpływ na strukturę łącznego popytu, a nie na jego wielkość.
Po drugie, ponieważ nawet gdyby polityka fiskalna mogła istotnie wpłynąć na łączny popyt, to nie rozwiązałoby to głównego problemu odpowiadającego za obecną recesję, która ma naturę podażową.
Po trzecie i najważniejsze, bo w tłustych latach nie zadbano o przestrzeń fiskalną, która by pozwalała i na realizację zadań, o których napisałem na wstępie, i na stymulację łącznego popytu. Polska ma bodajże drugi najwyższy deficyt strukturalny wśród krajów OECD, a nie wiadomo, jak długo gospodarka światowa będzie się zmagać ze skutkami pandemii. Gdyby pod koniec 2015 roku nie zmieniono stabilizującej reguły wydatkowej, żeby bez ekwiwalentnej podwyżki podatków zmieścić w limicie wydatkowym na 2016 rok zasiłki 500+ i szybciej zwiększać go w kolejnych latach, to od 2017 roku w finansach publicznych byłaby nadwyżka w wysokości ok. 1 proc. PKB. Zamiast nadwyżki jak w 14 krajach Unii Europejskiej, był i jest deficyt, który na ten rok rząd zaplanował, po wyłączeniu efektów jednorazowych, na poziomie 2,2 proc. PKB, czwartym najwyższym w UE (ex aequo z Francją i Hiszpanią). Różnica to 70 mld zł, które byłyby bezpieczną poduszką na pokrycie kosztów pandemii, ale „zagospodarowano” je w tłustych latach. Przez tę rozrzutność w tłustych czasach rząd teraz będzie musiał się zmierzyć z wielką dziurą w finansach publicznych. Nawet gdyby zdołał w pełni zrealizować zaplanowane na ten rok dochody niepodatkowe (poza opłatą z tytułu przekształcenia OFE w IKE, które przy tak niskiej wycenie akcji najpewniej odwlecze), a wpływy z podatków i składek były nominalnie takie same jak w ub. r., to i tak w dochodach publicznych pojawiłaby się wyrwa w stosunku do planów w wysokości prawie 85 mld zł (3,7% PKB). Dług publiczny już w br. może przebić 50% PKB, a rok później 55% PKB, zwłaszcza gdyby ubytek w dochodach był głębszy, złoty dalej tracił na wartości (podbijając wartość w złotych zadłużenia w walucie) i jeszcze zdecydowano by się na znaczne zwiększenie wydatków budżetowych.
Do rządu, choć skrzętnie to skrywa, zaczyna docierać, że nie przygotował finansów państwa na chude lata. Wskazuje na to ogłoszona przez niego „Tarcza antykryzysowa”, którą tak skonstruował, żeby pomoc trafiła do niewielu i późno, i była niewielka. Jednak, próbując teraz ograniczyć koszty epidemii dla finansów publicznych, znowu się przeliczy, bo zwiększy skalę upadłości i zwolnień w polskiej gospodarce, a to uderzy w finanse publiczne. Specjalnie mnie to nie zaskakuje, bo trudno oczekiwać kompetencji i sprawności w czasie kryzysu od rządu, który nie potrafił kompetentnie i sprawnie rządzić w tłustych latach.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Ekspansja fiskalna nie pobudzi gospodarki zamkniętej administracyjnymi zakazami. Stosowanie narzędzi z globalnego kryzysu finansowego w tym przypadku nie ma sensu. Pożądana jest natomiast realokacja wydatków w kierunku zdrowia publicznego i utrzymania miejsc pracy/wsparcia bezrobotnych.
Nabywanie obligacji skarbu państwa przez NBP na rynku wtórnym jest odpowiednim narzędziem przeciwdziałania skutkom spowolnienia gospodarczego lub recesji będącej konsekwencją pandemii COVID-19.
Liczba respondentów: 20
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Jest to jeden z możliwych do zastosowania sposobów finansowania długu.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Jest to jeden z najtańszych sposobów finansowania zwiększonych potrzeb. Luzowanie ilościowe jest tym, na co zdecydowano się w większości europejskich gospodarek.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Ten instrument sam w sobie nie jest kontrowersyjny, natomiast w polskich warunkach pełni inną rolę niż w USA czy w strefie euro. Większość kanałów transmisji postulowanych w literaturze przedmiotu nie ma tu zastosowania z uwagi na mały udział finansowania sektora prywatnego instrumentami o stałym oprocentowaniu i ogólnie niski stopień rozwoju sektora finansowego. Znaczenie jest fiskalne i dotyczy funkcjonowania rynku wtórnego obligacji skarbowych, którego płynność i drożność są niezbędne dla sprawnego przeprowadzania emisji. W tym sensie skup obligacji skarbu państwa nie jest narzędziem przeciwdziałania skutkom recesji, lecz raczej wspierania innych narzędzi. Korzyści w postaci niższych kosztów obsługi zadłużenia Skarbu Państwa są z tego punktu widzenia pomijalne.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Wsparcie banku centralnego dla rządu (obniżenie kosztów finansowania, a przede wszystkim zapewnienie płynności rynku obligacji skarbowych i tym samym jego dostępności, aby możliwe było finansowanie rynkowe) jest niezbędne w obecnej sytuacji. Narodowy Bank Polski nie musiał stosować takich narzędzi w czasie poprzedniego kryzysu, ale są to standardowe narzędzia stosowane przez wiele banków centralnych (w tym wszystkie najważniejsze) w ciągu ostatnich kilkunastu lat.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Obecne działania NBP są w tylko w pośredni sposób nastawione na przeciwdziałanie recesji - nie skutkują zwiększeniem ilości pieniądza na rynku, ale jedynie mają zwiększać płynność na rynku obligacji i zapewniać, że oprocentowanie rządowego długu jest na poziomie zbliżonym do tego, wyznaczanego przez stopy procentowe.
Klasyczne QE na dużą skalę w polskich warunkach (mała gospodarka otwarta) mogłoby przynieść więcej szkód, niż korzyści. Na chwilę obecną nie jest też potrzebne - banki dysponują płynnością, jest też przestrzeń do redukcji stóp procentowych.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Nabywanie obligacji jest narzędziem do zapewnienia płynności na rynku obligacji skarbowych i nie ma bezpośredniego wpływu na spowolnienie gospodarcze będące efektem COVID-19
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Lepiej na rynku, niż bezpośrednio od rządu.
Zależy też czy i jakie zwiększenie wydatków/zmniejszenie podatków ułatwi.
Monetyzacja zadłużenia publicznego jest narzędziem ostatniej instancji. Do użycia wyłącznie w wypadku zagrożenia bytu narodowego. Jest opodatkowaniem przez niewybieralną władzę pieniężną. Jak już raz się zacznie trudno przestać. Spore ryzyko, że na dekadę dwie lub trzy rozkręcamy spiralę inflacyjną.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Generalnie tak, choć nasza konkretna sytuacja jest o tyle złożona, że obecny układ (pełna kontrola kluczowych instytucji przez jedną partię) rodzić będzie ryzyka związane z „pokusą nadużycia”. W tej sytuacji musimy wspierać obywatelskie/biznesowe kanały kontroli tego co na styku rząd-NBP będzie się działo. Szczególna w tym rola ekspertów/mediów.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Tak, choć jak na razie widać rynki finansowe są zainteresowane trzymaniem polskich papierów skarbowych. Za Piotrem Kuczyńskim uważam, że warto rozważyć wprowadzenie emisji obigacji dedykowanej na rynek wewnętrzny, zwłaszcza przy tak ogromnej niepewności na rynku akcji czy rynku nieruchomości.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Program luzowania ilościowego w wydaniu NBP jest dość nietypowy – zarówno biorąc pod uwagę fakt, iż jest on wprowadzany w sytuacji, gdy nie zostało jeszcze do końca wyczerpane pole manewru w zakresie konwencjonalnych instrumentów polityki pieniężnej, jak również sposób przeprowadzania strukturalnych operacji otwartego rynku (w formie aukcji). Sięgnięcie po te środki może jednak być niezbędne w obliczu dużej niestabilności na rynkach finansowych.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Nie jest to najlepsza recepta, ale jedna z dostępnych opcji. Jednak zamiast emitować kolejne obligacje może poczekać na działania organizacji, do których należymy? Międzynarodowy Fundusz Walutowy czy Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju? Solidarna pomoc innych krajów UE?
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Sytuacja jest wyjątkowa, nie porównywalna z żadnym kryzysem gospodarczym wywołanym endogenicznie - wewnątrz struktur gospodarczych. Uzasadnione jest więc stosowanie niestandardowych narzędzi. Emisje obligacji przez rząd mogą być gigantyczne, na mało płynnym rynku koszty tych emisji mogą być wysokie i mogą obciążyć budżet na lata. Bank centralny powinien wesprzeć płynność rynku i działać jako gwarant tej płynności.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Tak, ale to musi być bardzo precyzyjnie skalibrowana operacja.
Po pierwsze, w czasie lockdownu zmienia się koszyk konsumecki, więc odczty inflacji przestają być wiarygodne. NBP powinien robić nowcasty (prognozy obecnej, prawdziwej) inflacji korzystając z danych zbieranych wprost od przedsiębiorstw i gospodarstw domowych.
Te informacje będą potrzebne aby stwierdzić czy jest jeszcze miejsce na luzowanie ilościowe. Popyt należy podtrzymywać za wszelką cenę ("whatever it takes") ale przy ograniczonej podaży podtrzymywanie popytu ma ograniczony potencjał i będzie wymagało precyzyjnego działania.
Po drugie, NBP musi zadbać, aby nie wydarzyła się powtórka z pierwszego QE w strefie euro: wymiana obligacji na rezerwy bez istotnego zwiększenia rozmiaru bilansu (operacja tylko po stronie aktywów). Innymi słowy - kluczowe jest aby banki komercyjne nie finansowały potrzeb pożyczkowych rządu przez odcięcie kredytu przedsiębiorstwom (efekt wypychania).
Pamiętajmy, że bank centralny nie tworzy dóbr i usług, więc nie jest w stanie zmienić w gospodarce ograniczenia zasobów. Jest w stanie zapewnić płynność, co pomaga obniżyć niepewność, co poawala uratować popyt. Jednak przy ograniczonej podaży tych zasobów jest koniecznie mniej, więc aby sfinansować zwiększone potrzeby pożyczkowe rządu musi nastąpić jakaś redystrybucja. Ta redystrybucja powinna być najmniej dystorcyjna, stąd konieczność precyzyjnego działania.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
To lepsze narzedzie niz drukowanie pieniedzy.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Przed NBP stoi ważne zadanie zapewnienia sektorowi bankowemu odpowiedniej płynności w okresie epidemii i turbulencji na światowych rynkach finansowych. Ale skup obligacji taki nie jest do tego w ogóle potrzebny, czego dobitnie dowiodły doświadczenia z okresu globalnego kryzysu finansowego (który był dla banków o wiele potężniejszym płynnościowo wstrząsem - przynajmniej na razie - niż epidemia). Wtedy NBP sobie poradził i to mimo że na zapewnieniu bezpieczeństwa bankom zależało głównie RPP, a prezes NBP wykazywał zadziwiającą pasywność. Sam portfel obligacji, żeby zapewnił bankom płynność, nie musi być przez nie sprzedawany, a może być przedmiotem np. operacji repo. Ich skup przez NBP jest potrzebny jedynie rządowi, który nie przygotował naszego kraju na kryzys. Nie tylko "zagospodarował" przestrzeń fiskalną w tłustych latach (zob. odp. na poprzednie pytanie), ale też zapchał banki obligacjami. Wprowadzając podatek bankowy, podbił efektywne opodatkowanie banków do najwyższego poziomu w Europie - prawie 50%, w czego wyniku ich zyskowność spadła poniżej kosztu kapitału. Banki zaczęły więc rozwijać ten rodzaj działalności, który nie wymaga od nich kapitału (bo jest ważony „zerowym” ryzykiem) i – co więcej – jest zwolniony z podatku bankowego, czyli kupować obligacje. Portfel obligacji w bankach zwiększył się od 2015 roku o 143 mld (około 70 proc.), dwa razy bardziej niż kredytów dla przedsiębiorstw, i przekroczył kapitały banków. To zmusza je do wyceny nadwyżkowych obligacji po bieżącej cenie rynkowej i zniechęca w okresie niepewności i ryzyka dużych wahań cen do dalszych zakupów, zwłaszcza obligacji o odległym terminie wykupu. Nie ma komu zastąpić zagranicy, która ucieka z rynków wschodzących.
Skup obligacji przez NBP jest w praktyce podeptaniem konstytucyjnego zakazu finansowania budżetu przez druk pustego pieniądza. Konstytucja w art. 220 ust. 2 zakazuje „pokrywania deficytu przez zaciąganie zobowiązania w centralnym banku państwa”. Zakaz ten wprowadzono po doświadczeniach socjalizmu, który przed upadkiem bronił się drukiem pustego pieniądza, co doprowadziło do katastrofy złotego. NBP nie zawiera co prawda transakcji z Ministerstwem Finansów, których zabrania Konstytucja, ale to jedynie wybieg. Banki komercyjne, zwłaszcza państwowe, mogą, są i zapewne będą wykorzystywane jako zasłona bezprawia całego procederu. Jeżeli ktoś miał jeszcze co do tego wątpliwości, już pierwsze trzy aukcje powinny je rozwiać.
Nie ma analogii między skupem obligacji przez NBP a tym, co robią główne banki centralne na świecie, w szczególności Fed. W Stanach Zjednoczonych nie ma ani konstytucyjnego zakazu finansowania deficytu przez bank centralny, ani państwowych banków, których rola w Polsce po ostatnich nacjonalizacjach wzrosła do poziomów zbliżonych do występujących na Białorusi, czy w Rosji. W USA nie istnieje ryzyko, że minister finansów jednym telefonem do prezesów państwowych banków załatwi sobie pośrednika w sprzedaży obligacji bankowi centralnemu.
Niekonwencjonalna polityka Fed ma swoje negatywne konsekwencje. W szczególności wywindowała wycenę wielu aktywów do rekordowych poziomów, która właśnie się załamuje. Przyczyniła się do zwiększenia długu korporacyjnego w relacji do PKB do historycznego maksimum. Zniekształciła wycenę ryzyka: większa część długu niż w przeszłości przypada na podmioty o niskiej wiarygodności, ochrona wierzycieli kowenantami jest słabsza, a mimo to dług ma dłuższą zapadalność.
U nas taka sama polityka rodzi dużo większe zagrożenia, bo Polska to nie Stany Zjednoczone, NBP to nie Fed, a złoty to nie dolar. Nasz kraj musi zabiegać o zaufanie inwestorów, które USA i dolar po prostu mają. Sama zapowiedź skupowania obligacji przez NBP uruchomiła wyprzedaż walut z naszego regionu. Już płacą za to frankowicze, a za chwilę zapłacą inni klienci banków, które udzielały kredytów frankowych, bo będą mieli większe trudności z dostępem do kredytów.
Wkraczając na obszary zarezerwowane dla polityki, NBP oddał swoją niezależność w partyjne ręce. Od tej pory kluczowym kryterium przy wyborze prezesa NBP i członków RPP może stać się gotowość do obchodzenia konstytucyjnego zakazu pokrywania deficytu drukiem pustego pieniądza. O wiele trudniej będzie bankowi centralnemu stawić czoła politycznym presjom.
Na koniec pozwolę sobie na osobistą nutę. Skup obligacji przez NBP jest kolejnym krokiem do marginalizacji RPP, która odpowiada za politykę pieniężną. W styczniu 2012 roku RPP poprzedniej kadencji, której członkiem był obecny prezes NBP, nie pozostawiła cienia wątpliwości, że definicja strukturalnych operacji repo z „Założeń polityki pieniężnej” nie obejmuje skupu obligacji skarbowych. Obecna Rada nie zmieniła brzmienia definicji tych operacji w „Założeniach”, a jedynie ogłosiła, że inaczej ją interpretuje niż poprzednicy. Zrobiła to przy tym nie przed, a dopiero po tym, jak Zarząd NBP zapowiedział skup obligacji skarbowych na szeroką skalę. Tym samym zaakceptowała fasadowość swojego dokumentu, mimo że ma on umocowanie w Konstytucji. Najwyraźniej RPP nie tylko nie przejmuje się konstytucją, ale i specjalnie nie szanuje siebie; najwidoczniej nie tylko Zarząd NBP doszedł do wniosku, że jest ona niepotrzebna.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Odpływ kapitału do "bezpiecznych przystani" w krajach rozwiniętych wskazuje, że NBP nie ma takich możliwości działania jak Fed czy EBC.
W razie pogłębiania się recesji związanej z COVID-19, optymalne może być zastosowanie instrumentów polityki gospodarczej, które w normalnych czasach są niepożądane: kontroli cen, nacjonalizacji firm, finansowania budżetu państwa przez bank centralny.
Liczba respondentów: 20
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Sytuacja kryzysowa może faktycznie doprowadzić do sytuacji, w której państwo powinno mieć możliwość zastosowania instrumentów nie wolnorynkowych.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Co do zasady nie - stosowanie takich instrumentów jest obarczone dużym ryzykiem, wymaga bardzo precyzyjnego opisu prawnego, i powinno być traktowane jako ostateczność. Otwartym pytaniem pozostaje, jak silna recesja uzasadnia takie działania. Wprowadzanie kontroli cen wydaje się być trudne do umotywowania już dzisiaj.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Nadzwyczajne okoliczności (a z takimi mamy do czynienia) wymagają użycia nadzwyczajnych środków, więc nie można wykluczyć realizacji nawet najbardziej nieortodoksyjnych pomysłów. Każdy z nich musi być jednak rozważany niezależnie, bo ich status, sensowność, łatwość implementacji i pokusa nadużycia są moim zdaniem różne.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Przede wszystkim nie rozumiem dlaczego te narzędzia są niepożądane w normalnych czasach (np. płaca minimalna jest de facto kontrolą cen). Tym bardziej nie rozumiem dlaczego miałyby być niepożądane w czasach kryzysowych.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Takie narzędzia nie będą skuteczne dla zwalczania recesji. Kontrola cen i nacjonalizacja firm, zwiększając nieefektywność, mogą tylko utrudnić gospodarce powrót na ścieżkę wzrostu. Mogę sobie jednak wyobrazić stosowanie ich dla opanowania sytuacji epidemiologicznej, np. gdyby zaszła konieczność organizacji szpitali polowych w budynkach należących do prywatnych firm lub ustalanie cen i racjonowanie żywności, gdyby na rynku wystąpiły jej poważne niedobory.
Wszystkie działania powinny być jednak proporcjonalne do rozwiązywanych problemów, a drastyczne ograniczenia dla działalności gospodarczej muszą być ostatecznością, stosowaną gdy wszystkie inne ścieżki zawiodą. Zatem nawet w sytuacji wyjątkowej, z jaką mamy do czynienia, należy zacząć od współpracy władz z firmami, a wykorzystanie mienia prywatnego na cele walki z epidemią powinno odbywać się za odszkodowaniem.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Wyłączyłbym z tych narzędzi nacjonalizację firm, bo nie wiem co miałaby dać, a dodałbym centralizację planowania produkcji i dystrybucji za pomocą rozporządzeń
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Sprawcza nowoczesna społeczność nie potrzebuje państwa wyposażonego w tak toporne narzędzia.
W świecie obniżonego kosztu gromadzenia, przesyłania i przetwarzania informacji sprawczość można osiągnąć rozwiązaniami lepiej adresującymi ograniczenie skutków COVID19.
W mało sprawnym państwie odpowiedź może brzmieć „Nie wiem” lub nawet „Tak”.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Tak, ale. W określonej sytuacji kontrola cen wybranych artykułów może okazać się konieczna. Nacjonalizacji firm też nie można wykluczać. W tym przypadku bardzo ważna jest przejrzystość tego procesu oraz to, by docelowym celem była powtórna prywatyzacja (po sanacji). Ze względu na wysokie ryzyko nadużycia decyzja o finansowaniu budżetu państwa bezpośrednio przez bank centralny powinna mieć miejsce jedynie w przypadku przegłosowania takich działań przez konstytucyjną większość parlamentu.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Skala kryzysu jest na tyle nieprzewidywalna, że nie powinniśmy się zamykać na żadne rozwiązania, choć jednocześnie kluczowe będzie ich odpowiednie komunikowanie - wydaje się, że polityka informacyjna poprzez zdolność wpływu na koordynację społecznej samoorganizacji jest dziś jednym z najważniejszych instrumentów polityki państwa. Możliwe, że jedną z takich innowacji będzie wprowadzanie czasowych "lockdownów" i koncentracja aktywności gospodarczej w chwilach pomiędzy lockdownami - taka sytuacja będzie jednak wymagać ogromnej elastyczności regulacyjnej.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Stosowanie takich instrumentów jest zawsze obarczone poważnym ryzykiem politycznym i ekonomicznym. Wszystko więc zależy od natury tej recesji oraz polityk podejmowanych przez inne państwa, a w szczególności konsekwencji tych polityk. W tej chwili wciąż za wcześnie na jednoznaczną ocenę.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Wprowadzanie tych rozwiązań raczej oddalałoby nas zamiast przybliżać do celu, jakim jest powstrzymanie epidemii, umożliwiające przywrócenie normalnego funkcjonowania społeczeństwa i gospodarki. W ten sposób, na skutek np. kontroli cen, tłumione byłyby bowiem bodźce do silniejszego angażowania mocy wytwórczych i zwiększania podaży tych produktów, które nagle okazały się nam tak bardzo potrzebne w dużych ilościach – środków ochrony czy aparatury medycznej.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Tak było już w kryzysie 2008-2012. Widzialna ręka jest potrzebna, choć ponownie, nie jest to dobre rozwiązanie na długą metę.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
kluczowym pytaniem jest długość recesji. Użycie tak nieortodoksyjnych działań wcześnie tworzy bardzo dużą pokusę nadużycia. Rządowi dużo łatwiej jest uciekać się do takich rozwiązań, niż przyznać, że nie ma pieniędzy na 13 czy 14 emeryturę...
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Wyobrażam sobie, że w sytuacji realizacji czarnego scenariusza (nie dziś) dostawy produktów i usług krytycznych dla bezpieczeństwa ludności i obrotu gospodarczego (sprzęt i usługi medyczne, żywność, energia, usługi transakcyjne itd.) mogą być zaburzone, co będzie wymagało stosowania jakichś narzędzi wymienionych w pytaniu. Ważne będzie przy tym, by stosowanie tych narzędzi odbywało się na podstawie reguł, które mają jasno określone ramy czasowe i będą wycofywane po ustaniu stanu epidemii. Przereagowanie może na lata zburzyć stabilność gospodarczą kraju.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
W normalnych czasach decyzje produkcyjne i cenowe leżą w gestii mechanizmów rynkowych. Ale w normalnych czasach rząd nie zamyka produkcji w przedsiębiorstwach i obywatelii w domach. Konswekwencją tej wyjątkowej sytuacji może być konieczność przejęcia przez rząd odpowiedzialności za aprowizację i szczegółowe planowanie dostępności, dostaw oraz cen. Pisze o tym Richard Baldwin na voxeu.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Zastosowanie tego typu narzedzi jest ostatecznoscia. Ograniczona czasowo kontrola cen podstawowowych artykulow, choc ekonomicznie watpliwa, moze okazac sie konieczna dla uspokojenia nastrojow spolecznych. Nie widze uzasadnienia dla nacjonalizacji firm. Finansowanie budzetu przez bank centralny jest ryzykownym rozwiazaniem, nie wykluczam jednak, ze rzad bedzie zmuszony do tego sie uciec.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Polskie władze nie potrafią poradzić sobie z tymi zadaniami, które już mają. Od ponad miesiąca nie są w stanie ani zapewnić właściwej ochrony pracownikom służby zdrowia, ani uruchomić masowego testowania. Nawet w Armenii i na Białorusi przeprowadza się ich więcej. Zamiast robić testy, które dałyby szanse na skuteczne izolowanie zarażonych, przez długi czas wypuszczono materiały w telewizji rządowej o ich rzekomej niemiarodajności, wbrew opiniom WHO. Gospodarka została zamrożona bez perspektyw na jej odblokowanie. Im dłużej ten stan będzie trwać, a do czasu wynalezienia szczepionki lub samo wygaśnięcia epidemii zakończyć go może tylko masowe testowanie i izolowanie zarażonych, tym większe będą koszty gospodarcze (zdrowotne zresztą też). Rozszerzanie zakresu odpowiedzialności nieudolnej władzy może wyłącznie zaszkodzić.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Złe polityki nie działają nie tylko w dobrych czasach, ale wcale.