19.04. 2022
Wojna w Ukrainie wpływa na gospodarki państw UE i wymusza zmiany polityk gospodarczych. W Panelu Ekonomistów #24 pytamy o reakcje na uzależnienie UE od surowców energetycznych z Rosji oraz wpływ migracji na rynek pracy w Polsce.
By zmniejszyć uzależnienie UE od gazu z Rosji i zwiększyć bezpieczeństwo energetyczne jako paliwo przejściowe do czystych technologii generowania elektryczności w większym stopniu powinien być używany węgiel.
Liczba respondentów: 19
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Nie
W świecie idealnym być może tak, w praktyce wydaje mi się, że byłaby to zbyt łatwa wymówka dla krajowych polityków żeby kolejny raz odwlec niezbędną transformację energetyczną, którą w obecnej sytuacji powinniśmy zdecydowanie przyspieszać a nie opóźniać. Polska akurat pod tym względem ma na tyle dużo nisko wiszących owoców, że nie powinna wykorzystać obecną sytuację do przyspieszonego marszu w kierunku czystych technologii.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Zagrożenie klimatyczne jest nie mniej realne niż zagrożenie wojenne. Jeśli Europa zacznie wracać do węgla będzie to trudno zrozumiałe na świecie, a tylko koordynacja polityki światowej w tym obszarze może zahamować globalne ocieplenie. Trzeba zwiększyć import gazu spoza Rosji i zwiększyć import produktów wytwarzanych wysokoemisyjnymi technologiami. I przyspieszać transformacje w kierunku OZE.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Substytucja gazu węglem nie jest czymś, co można wykonać szybko. Zwłaszcza kraje z największym udziałem gazu w energy mix nie mają łatwego do uruchomienia zasobu elektrowni węglowych. Rozbudowa mocy z OZE i jednocześnie szukanie alternatywnych źródeł gazu mogą być szybszym i tańszym rozwiązaniem, a do tego spójnym z trendem w polityce klimatycznej.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Gaz jako paliwo przejściowe od węgla do czystych źródeł okazał się pułapką gospodarczą i polityczną.
Dopóki nie ma bezpiecznych i stabilnych czystych źródeł elektryczności oraz magazynów energii w odpowiedniej skali dopóty potrzebujemy węgla. Gdy będziemy mieć elektrownie (l. mn.) atomowe możemy odejść od węgla.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Nie wiem. Nie znam na tyle unijnego rynku energii by dać jednoznaczną odpowiedzą, ale wydaje mi się, że istnieje alternatywny do węglowego scenariusz szerszego wykorzystania energii jądrowej. Wymagałoby to jednak wycofania się z planów zamykania el. jądrowych, szczególnie w Niemczech. Energia jądrowa zapewnia nie tylko czystszą, ale także tańszą energię.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Podstawowym paliwem przejściowym powinien być atom i wykorzystanie pełnej mocy elektrowni atomowych, w tym wyłączanych elektrowni atomowych w Niemczech. Dopiero w drugiej kolejności powinien to być węgiel lub inne węglowodory z kierunków nie-rosyjskich. Jednocześnie obecny kryzys powinien przyśpieszyć budowę mocy elektrowni bazujących na OZE. Nie znam jednak szczegółowych danych, by jednoznacznie zweryfikować, czy i na ile możemy się obejść bez węgla w sytuacji rezygnacji z ropy i gazu z Rosji.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Przecież węgiel również pochodzi z Rosji (46,7% w 2019 wg Eurostatu)? Uważam, że Niemcy powinni porzucić plan wyłączenia swoich elektrowni atomowych, a nawet zwiększyć ich efektywność. Małe reaktory jądrowe powinny stanąć w najbliższych latach w pozostałych krajach (w tym w Polsce). Do tego czasu gaz i ropa z Norwegii (a od października - Baltic Pipe) brzmią jako realna alternatywa.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Gaz oferuje jedynie 50% redukcję emisji CO2 w porównaniu do węgla. Co bardziej istotne, węgiel zapewnia większe bezpieczeństwo energetyczne niż gaz: jego zasoby znajdują się na terenie Polski, a import nie wymaga specjalnej infrastruktury i może być szybciej i skuteczniej zdywersyfikowany niż import gazu.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Surowiec jest. Technologia przerobu tego surowca na energię jest dostępna, a stosowne elektrownie działają. Można więc zrobić to w miarę płynnie i bezkosztowo (bez ponoszenia znaczących kosztów inwestycji - jak miało to być w przypadku przechodzenia przez fazę gazu jako surowca przejściowego). Oczywiście dobrze, by tego okresu przejściowego nie rozciągać nadmiernie.
Węgiel w znacznej mierze obrywał od tych, którzy go nie potrzebowali (bo nastawieni byli na użycie spośród kopalin bardziej ropy i gazu). Postulowali oni ograniczenia w sferze, która ich nie boli.
Nie ulega jednak wątpliwości, że użycie węgla, ropy i gazu do wytwarzania energii elektrycznej i cieplnej oraz zabezpieczania energii w transporcie powinno być forsownie ograniczane. Bo to są zbyt cenne dla chemików surowce - by je marnować w zwykłym procesie spalania.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Polska nie powinna zawracać z drogi transformacji energetycznej w kierunku OZE i atomu. Przedłużanie i zwiększanie zależności energetycznej od węgla narazi Polskę na negatywne konsekwencje społeczne, ekonomiczne jak i zdrowotne (zwłaszcza jeśli chodzi o tzw. niską emisję).
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Nie wiem = to zależy. Myślę, że to zależy od kraju i od tego jak do tego podejdziemy. Jeśli w kraju były planowane wygaszania i możemy je CHWILOWO spowolnić w celu przetrwania najtrudniejszego okresu, to pewnie można to dopuścić. Jeśli w tym celu ktoś chciałby zastopować odchodzenie od węgla i/lub otwierać nowe moce węglowe to nie.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Niemiecka idea, zgodnie z którą paliwem przejściowym miał być gaz właśnie odchodzi w przeszłość. Nie użyłbym sformułowania "powinniśmy", obawiam się, że przejściowe zwiększenie udziału węgla w miksie energetycznym, zwłaszcza w wypadku wprowadzenia sankcji na import gazu z Rosji może być koniecznością.
Niestety Europa stoi przed niełatwym wyborem. Importując gaz finansuje Rosyjski imperializm. Nakładając embargo podwyższa ceny energii i skokowo zwiększa emisje CO2, zmniejszając tym samym - i tak już niskie - prawdopodobieństwo realizacji celów klimatycznych.
Recesja wywołana przez szybkie zablokowanie importu węgla, gazu i ropy z Rosji doprowadzi do osłabienia dochodów ludności, które podważy istotnie poparcie społeczne dla polityki ostrych sankcji wobec Rosji.
Liczba respondentów: 19
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Tak może być... ale to nie znaczy, że nie należy spróbować iść tą drogą. Kluczowa wydaje się mądra polityka informacyjna i edukacyjna rządu, pokazywanie kosztów alternatywnych scenariuszy. Obserwowana od dłuższego czasu eskalacja rządowej wrogości wobec działań UE niespecjalnie służy budowaniu konsensusu wokół wspólnej polityki, również w temacie odcięcia od rosyjskich surowców.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Odpowiedź twierdząca na to pytanie nie implikuje wniosku, że nie należy sankcji nakładać. W krótkim okresie jednak, a póki co ten wydaje się decydujący, bardziej skuteczne jest wysyłanie pomocy wojskowej niż sankcje.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Należy się tego obawiać. Zwłaszcza gdy zbliżać się będzie kolejny sezon grzewczy, a opinia publiczna znuży się informacjami o wojnie, prywatny interes gospodarstw domowych zacznie przeważać nad solidarnością z Ukrainą czy trudnymi do wychwycenia przyszłymi korzyściami z uniezależnienia się od Rosji.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Polityka Niemiec i Francji nie wskazuje poparcia dla ostrych sankcji wobec Rosji. Raczej wskazuje na chęć szybkiego powrotu do business as usual w handlu z Rosją.
Wobec istotnej pomocy dla Ukrainy z USA i Europy Centralnej oraz skali moskiewskiego barbarzyństwa jest mało prawdopodobne, by Ukraina szybko zrezygnowała z oporu – a dopóki trwają walki dopóty nawet Francji i Niemcom trudno będzie znosić sankcje.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Tak, głównie w kontekście jednolitego stanowiska UE. Zablokowanie importu doprowadziłoby do negatywnych efektów, które ogólnie można określić jako pro-stagflacyjne. Miałoby to niekorzystny wpływ na dochody, choć różne instrumenty polityki społeczno-gospodarczej mogłyby to oddziaływanie łagodzić. Ostateczny wpływ na społeczne poparcie byłyby różny w zależności od kraju. O ile w Polsce poparcie dla polityki ostrych sankcji pozostałoby prawdopodobnie wysokie (choć pewnie nie aż tak wysokie jak obecnie), to w kraju takim jak Francja (nie mówiąc już o Węgrzech) z szerokim poparciem byłby problem, stwarzając tym samym istotne wyzwanie w kontekście jednolitego stanowiska UE.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Skala społecznych reakcji będzie wynikała po pierwsze z efektywności odddziaływania tych sankcji na Rosję, a po drugie ze sposobu ich komunikowania w społeczeństwie europejskim oraz charakteru polityk osłonowych. Nie powinno się jednak traktować tego kosztu jako nieuchronnego, co raczej jako wyzwania dla polityki.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Sądzę, że nic nie usprawiedliwia masowego ludobójstwa, a niewielki koszt poświęcenia swojego komfortu życia w obliczu dalszego przeciągania grabieży, terroryzmu i mordów to skromne wyrzeczenie. Stąd masowe demonstracje w Niemczech. Sądzę, że obawa przed atakiem na Polskę jest silniejsza niż przed przejściowymi podwyżkami.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
To pytanie o dynamikę opinii publicznej - nie czuję się specjalistą. Jednak w brutalna agresja Rosji na Ukrainę wywołała wyjątkowo jednoznaczną reakcję solidarności z narodem ukraińskim - we wszystkich krajach zachodu i w poprzek podziałów politycznych. Nie było i nie będzie lepszego momentu na błyskawiczne uniezależnienie się od rosyjskich surowców energetycznych niż teraz.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Takie odcięcie w wersji natychmiastowej spowodowałoby znaczne straty w zdolności do wytwarzania naszych gospodarek, z pochodnymi w postaci gwałtownego spadku PKB spadku zatrudnienia z drastycznym pogorszeniem sytuacji finansowej licznych gospodarstw domowych, spadkiem wpływów budżetowych państw, a co za tym idzie zdolności do wykonywania wydatków przez państwa w sferze socjalnej, funkcjonowania państwa, obronności, odporności na zdarzenia nadzwyczajne itp.
Nie ulega jednak wątpliwości, że rezygnacja z dostaw z Rosji powinna być prowadzona forsownie - najszybciej jak się to tylko da.
Na okres przejściowy – do osiągnięcia pełnego wyeliminowania dostaw z Rosji – powinien być wprowadzony mechanizm obniżający atrakcyjność dostaw z Rosji, a jednocześnie obniżający możliwe do uzyskania przez Rosję marże. Być może warto tu pomyśleć o ekstra cle na surowce energetyczne. Dochody z tego cła powinny być przeznaczane na fundusz wsparcia obrony (a później odbudowy) Ukrainy. Już dziś Rosja - by kontynuować sprzedaż surowców - proponuje części odbiorców głębokie promocje w cenie (doprowadzając je wyraźnie poniżej rynkowych). Zbliżoną dolegliwość trzeba zrobić na całej ich sprzedaży.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Myślę, że nie, ale nie mam na to dowodów.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Odpowiedź na to pytanie zależy od skali przyjętych rozwiązań, działań osłonowych itd.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Nie wiem znowu = to zależy - To silnie zależy od kraju oraz od tego jak bardzo jako Europa będziemy umieli walczyć z kremlowską propagandą, która te koszty będzie wyolbrzymiać i "pokazywać rozsądne alternatywy". Patrząc na interesy Polski to w naszym długookresowym interesie jest nakłonienie innych państw do sankcji skutecznych - czyli takich które doprowadzą od wygranej Ukrainy definiowanej jako wieloletnie odsunięcie Rosji do jej oficjalnych granic = odwiedzenie jej od zamiarów "powrotu do ZSRR". To po prostu będzie dla nas korzystne ekonomiczne bo zwiększy nasze bezpieczeństwo, poprawi jakość i atrakcyjność gospodarczą wschodniego sąsiedztwa, obniży nasz koszt kapitału, podwyższy atrakcyjność Polski jako kraju docelowego dla migracji zasobów o wysokiej jakości (kapitale ludzkim) i podniesie potencjalny wzrost PKB. Należy więc zrobić wszystko, aby pomimo kosztów, sankcje miały w Polsce poparcie społeczne.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Embargo na import gazu i ropy z Rosji przełożyłoby się na wyższe ceny energii. Byłoby to szczególnie dotkliwe dla uboższych, w wydatkach konsumpcyjnych których energia ma wyższy udział. Istnieje możliwość ograniczenia negatywnych skutków embarga poprzez politykę fiskalną (transfery), ale może być to kosztowne.
Wydaje mi się, że nawet w Polsce skokowy wzrost cen paliw zmniejszyłby poparcie dla ostrych sankcji wobec Rosji. W Niemczech i Francji ryzyko jest jeszcze poważniejsze.
W wyniku podwyższonej imigracji Ukraińców do Polski niższe decyle dochodowe natywnych pracowników odnotują w najbliższych 5 latach wolniejszy wzrost zarobków od tego jaki by miał miejsce bez obecności uchodźców.
Liczba respondentów: 19
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Trwały napływ Ukraińców może w dłuższym okresie przyczynić się do wzrostu produktu potencjalnego w naszym kraju i nie musi oznaczać wolniejszego wzrostu dochodów.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Gdybyśmy mieli do czynienia z imigracją ekonomiczną słabo wykwalifikowanych pracowników, to tak właśnie by było. Mam jednak wątpliwość, czy obecna fala imigracji taka jest. Zwłaszcza, jeśli patrzeć na imigrację netto - wyjechało dużo mężczyzn pracujących na budowach, a sporo kobiet, które zdecydowały się uciekać przed wojną może mieć całkiem wysokie kwalifikacje. Na początku pewnie trudno im będzie podjąć się wysoko płatnych prac, jednak w ciągu 5 lat może się to zmienić. Poza tym wszyscy pracujący skorzystają na poprawie sytuacji makroekonomicznej (niższa inflacja i deficyt) dzięki nowym rękom do pracy.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Na razie trudno przesądzić, czy obecna fala migracji z Ukrainy będzie miała charakter trwały - większość uchodźców chce wrócić do Ukrainy, a spora część rozważa wyjazd dalej na Zachód.. Co więcej, ze wstępnych badań wynika, że profil osób, które przyjechały do Polski różni się od migracji zarobkowej, jaką znamy - ma przeciętnie wyższe kwalifikacje, w innych branżach, choć jednocześnie słabszą znajomość języka polskiego. Potencjalnie jednak, zwłaszcza patrząc na łagodzenie barier regulacyjnych w dostępie dla rynku pracy dla tych osób, mogą oni zająć inne stanowiska.
Po drugie, po okresie pandemii Polska ponownie zaczęła się szybko zbliżać do etapu, w którym największą barierą dla gospodarki jest brak pracowników. Trwały napływ migrantów sprzyjałby raczej szybszemu rozwojowi gospodarczemu, a zatem i perspektywom na wzrost wynagrodzeń.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
1. Literatura przedmiotu jest niejednoznaczna. Jeśli widzi ujemny wpływ na zarobki pracowników natywnych to niewielki i z niską pewnością co do związku przyczynowo skutkowego.
2. W Polsce wolniejszy wzrost zarobków w krótkim okresie po skokowej imigracji jest możliwy w sektorach gospodarki, gdzie udział świeżych imigrantów wśród pracowników będzie stanowić wysoki odsetek. Wysoki być może znaczyć >10% zatrudnienia w sektorze.
Jeśli wystąpi w jakiś sektorach tak duży udział zatrudnienia uchodźców wątpliwe by wystąpił on w na tyle dużej liczbie sektorów by mieć wymierny wpływ na całe niższe decyle dochodowe natywnych pracowników
3. Ale nawet w tych sektorach, gdzie będzie wysoki udział pracowników uchodźców wolniejszy wzrost wynagrodzeń nie jest obecnie pewien– szybkie starzenie się społeczeństwa oznacza narastające braki pracowników.
4. Wysoka i rosnąca w stosunku do przeciętnej płaca minimalna ograniczy możliwość wolniejszego wzrostu dochodów mniej zarabiających.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Cytując stanowisko Dobrobytu na Pokolenia w sprawie systemowego wsparcia uchodźców, "nawet tak znaczny przyrost siły roboczej może nie mieć negatywnego wpływu na poziom zatrudnienia i płac w kraju". Zasadniczo, nie jest jasne na ile napływający Ukraińcy są substytutami na rynku pracy dla natywnych pracowników z niższych decyli dochodowych. Niepewności dodaje fakt że nie mamy dobrego pojęcia o strukturze demograficznej imigrantów ani tego, czy będą zainteresowani jedynie krótkoterminową pracą dorywczą (jeśli w ogóle), czy może będą poszukiwali drugoterminowego zatrudnienia w wyuczonym zawodzie. Zakładając, że Ukrainki i Ukraińcy pozostaną na polskim rynku pracy na dłużej, będą pracować w wyuczonym zawodzie i ich struktura wykształcenia jest podobna do tej w Polsce, nie spodziewam się znaczącego wpływu na płace w dłuższym okresie (mogą wystąpić efekty krótkoterminowe, jeśli popyt na pracę nie dostosuje się dostatecznie szybko).
Żródło:
https://napokolenia.pl/stanowisko-2-2022-systemowe-wsparcie-ukrainek-i-ukraincow-w-polsce/?fbclid=IwAR3DxSri5X5-xc4uZexbKkUEmKPQ1Df4q5VnFQ8nTct0dx2WRV0GFU-jAts
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Nie wiem. Kluczowa wydaje się przewlekłość wojny w Ukrainie oraz jej ostateczny rezultat. Jeśli będzie ona miała długotrwały charakter i przełoży się na to, że w naszym kraju na dłuższy czas pozostanie duża (ok. 1 mln) grupa imigrantów zasilających rynek pracy, to przy oczekiwanym osłabieniu koniunktury wzrost zarobków w niższych decylach będzie prawdopodobnie wolniejszy.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
To prawdopodobne, ale wobec skali niepewności (długość wojny, charakter wojny, wielkość zniszczeń, wielkość i trwałość migracji, etc) prognozowanie na 5 lat wydaje się dziś wróżeniem z fusów.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Zależy to od struktury tej migracji (wg wieku, płci). Może się jednak tak zdażyć.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Związki zawodowe w UK po masowej migracji Polaków w połowie lat dwutysięcznych pozwoliły utrzymać standardy pracy. Życzę, aby i w Polsce tak się stało. Poza tym, nie tylko osoby z najniższych decyli migrują z Ukrainy, ale i z tych najwyższych, czy i oni obawiają się o swoje zarobki?
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Znane mi badania są niejednoznaczne - część wskazuje na negatywny, wpływ migracji na płace mniej wykwalifikowanych pracowników krajowych, ale niektóre odnotowują wpływ pozytywny.
Nawet nie rozstrzygając, które wyniki są bardziej miarodajne, trzeba pamiętać o polskim kontekście - przy naszej demografii wzrost gospodarczy będzie zwalniał, co będzie hamowało też wzrost realnych dochodów pracujących. Napływ migrantów (przy właściwej polityce) może poprawić relację pracujących do osób w wieku emerytalnym, pozwalając na szybszy wzrost realnych dochodów.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Uważam, że będzie odwrotnie: na skutek przybycia uchodźców do Polski niższe decyle dochodowe będą notowały szybszy wzrost dochodów.
Wynika to z połączenia dwóch mechanizmów:
1. Wedle dostępnych badań empirycznych nagła i znacząca imigracja zarobkowa zasadniczno nie obniża dochodów ludności natywnej (lub obniża w stopniu statystycznie nieistotnym). Dzieje się tak pomimo, że imigranci zarobkowi zwiększają podaż pracy i podaż zagregowaną bardziej niż popyt zagregowany.
2. Obecna imigracja z Ukrainy do Polski ma zupełnie inny charakter - nie zarobkowy, tylko ucieczka przed wojną. Demografia uchodźców (głównie kobiety i dzieci) i pierwsze doświadczenia wskazują, że uchodźcy finansują się w ogromnej mierze z oszczędności. To znaczy, że w gospodarce poskiej zgłaszają większy popyt niż podaż - w szczególności na podstawowe produkty i usługi. Będzie to zwiększało presję inflacyjną i płacową - szczególnie w niższych decylach dochodowych.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Tego się dziś nie da przewidzieć. Działać tu będzie bardzo wiele różnokierunkowych zależności. Na różnych rynkach może być to rozmaicie (rynki rozumiane tak jako lokalizacje na terenie kraju, ale i poszczególne segmenty różnych działalności – zawodów i umiejętności). Wypadkowa tego wszystkiego jest dziś niewiadomą. Nie znamy też wielu przyszłych parametrów tego procesu (np. kto ostatecznie będzie poszukiwał miejsca na naszym rynku pracy i na jak długo).
Co do zasady z automatu oczekiwano, że duży napływ pracowników z zewnątrz zmniejsza dynamikę płac. Tymczasem może być rozmaicie. Bywa, że pracownicy przyjezdni, których cenę pracy negocjował pośrednik „w wersji hurtowej” - dla gotowego całego licznego zespołu - otrzymywali stawki atrakcyjniejsze niż mógł uzyskać pojedynczo negocjujący pracownik natywny (patrz przemysł, handel, budownictwo, logistyka). Obsadzenie przyjezdnymi miejsc pracy, na które nie było odpowiednio dużo natywnych pracowników - skutkowało zwiększeniem zatrudnienia i płac w innych sferach (np. usługi i handel). Dodatkowo trzeba pamiętać, że duży napływ pracowników z zewnątrz nie będzie miał znaczenia dla warunków zatrudnienia licznej rzeszy pracowników (na umiarkowanie płatnych stanowiskach) – gdzie warunkiem zatrudnienia jest dobra znajomość polskiego nie tylko w mowie, ale przede wszystkim w piśmie (np. rozmaite urzędy). Oczekiwania płacowe pracowników z zewnątrz mogą być niejednokrotnie wyższe od oczekiwań pracowników natywnych, bo będą musiały uwzględniać wyższy koszt utrzymania obejmujący choćby konieczność wynajmu mieszkania lub dojazdu z odleglejszej lokalizacji (lokalny pracownik natywny często nie uwzględnia odpowiednio tych dwóch kosztów w oczekiwanej stawce).
Co ciekawe, wpływ napływu pracowników z zewnątrz może oddziaływać nie tylko na „niższe decyle dochodowe natywnych pracowników”. Wszak to może dotyczyć również choćby informatyków, naukowców, lekarzy, architektów, prawników (tych ostatnich zwłaszcza ze względu na możliwą przyszłą intensyfikację kontaktów gospodarczych i międzyludzkich Polski i Ukrainy).
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Zmiany zarobków natywnych pracowników w bezpośredniej reakcji na imigrację oscylują dookoła zera, w granicach +/-1% https://wol.iza.org/articles/do-immigrant-workers-depress-the-wages-of-native-workers/long Dzieje się tak, ponieważ w reakcji na napływ imigrantów rodzimi pracownicy specjalizują się w zadaniach silniej związanych z umiejętnościami komunikacyjnymi i kognitywnymi, które są trudniej transferowalne pomiędzy krajami i lepiej płatne https://www.aeaweb.org/articles?id=10.1257/app.1.3.135 a firmy reagują dostosowując swoje technologie produkcji do umiejętności, które stają się częstsze na rynku, co podnosi produktywność w tej grupie i ogranicza negatywny wpływ na płace https://direct.mit.edu/rest/article-abstract/94/1/348/57976/The-Effect-Of-Immigration-On-Productivity-Evidence Pozornie negatywny wpływ na dochody słabiej wykształconych natywnych pracowników znika, kiedy poprawnie uwzględnić wszystkie czynniki https://www.aeaweb.org/articles?id=10.1257/jel.20151248
Szerzej opisuję ten problem w tekście: https://lodkawolnosci.org/books/Co_wiemy_o_wplywie_imigracji_na_rynek_pracy.pdf
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Doświadczenia historyczne krajów przyjmujących wskazują, że takie efekty występują co najmniej rzadko.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Tak, istnieje ryzyko, że w dolnych decylach rozkładu dochodów wzrost wynagrodzeń spowolni, szczególnie w zawodach w większości wykonywanych przez kobiety. Pamiętać należy, że duży wpływ na lewy ogon rozkładu dochodów mają zmiany płacy minimalnej, polityka państwa może więc osłabić wpływ imigracji na spowolnienie wzrostu płac.