27.06. 2022
Większość ekonomistów zdaje się prognozować spadek inflacji w 2023. Wielu wskazuje też na dane obrazujące spowolnianie aktywności gospodarczej. W dwudziestym piątym Panelu Ekonomistów pytamy o możliwość osiągnięcia celu inflacyjnego bez spadku realnego PKB oraz o ryzyko skokowego wzrostu długu pulicznego.
Możliwe jest zejście inflacji do celu (2,5% +/-1%) w horyzoncie 2 lat bez spadku realnego PKB.
Liczba respondentów: 18
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Procesy inflacyjne za bardzo się rozkręciły. Potrzebne jest wyraźne wyhamowanie gospodarki żeby "spuścić powietrze" z napięć na rynku pracy i wrócić do celu w tak wyznaczonym horyzoncie. Dodatkowo sytuację komplikuje cykl wyborczy który pewnie wymusi utrzymanie rządowych "tarcz" do końca 2023, a to oznacza podniesienie inflacji w 2024 r.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Do lipca 2024 jest możliwe, zwlaszcza w sprzyjających okolicznościach np. gdyby zaraz skończyła się wojna. Jeśli nic takiego nie wpłynie na sytuację na rynkach towarowych, dynamika inflacji ma na tyle duża bezwladnosc, że nie spodziewam się powrotu do celu szybciej niż na koniec przyszłego roku. Polityka pieniężna juz ma mocne przełożenie na ograniczenie kredytu, dalsze zacieśnianie rzeczywiście grozi recesja.q
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Tak - jest to możliwe pod warunkiem prowadzenia polityki monetarnej (doprowadzenie do dodatnich, realnych stóp procentowych NBP +2pkt nad infację, liczonych wedle inflacji bazowej i ich utrzymanie przez cały okres) oraz fiskalnej (obniżenie deficytu do poziomu poniżej 1-2%)
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Jedynie szybkie i głębokie ograniczenie aktywności gospodarczej mogłoby sprowadzić inflację do celu w 2 lata (bo nie będzie w tym okresie zwiększenia podaży/zwiększenia wydajności pozwalającego spowolnić wzrost cen bez spadku aktywności).
Jest już widoczne spowolnienie aktywności (na razie spowolnienie wzrostu). Niewiele jednak wskazuje by spowolnienie miało być szybkie i głębokie.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Raczej Nie. Główne źródła inflacji tkwią w globalnych ograniczeniach podażowych, które wydają się mieć (długo-)trwały charakter. W tej sytuacji sprowadzenie inflacji w okolice celu inflacyjnego wymaga ograniczenia globalnego popytu (recesji). Polska ma wprawdzie niewielki wpływ na globalny popyt, ale jeśli jej główni partnerzy wpadną w recesję, to trudno będzie jej uniknąć także u nas. Tym bardziej, że wiarygodność lokalnej polityki dezinflacyjnej (by uniknąć spirali inflacyjnej opartej na lokalnych czynnikach) wymaga, aby policy mix pozostała relatywnie restrykcyjna.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Przy tej skali nierównowagi w polskiej gospodarce (i innych) trudno wyobrazić sobie możliwość obniżenia inflacji do wskazanego poziomu bez poniesienia kosztu w postaci recesji. Na to wskazują doświadczenia międzynarodowe w tłumieniu wysokiej inflacji, również rynki finansowe w ostatnim czasie postrzegają scenariusz recesji jako coraz bardziej prawdopodobny. Jednocześnie sytuacja polityczna w Polsce nie sprzyja tłumieniu inflacji przez bardziej konserwatywną politykę fiskalną. Najgorsze jest chyba to, że przeciętny Kowalski jest świadomy tego, że ani władze fiskalne ani monetarne nie są wystarczająco zdeterminowane do walki z inflacją, co sprzyja utrwaleniu spirali inflacyjnej. Więc skorygować tę złą dynamikę gospodarczą może tylko recesja.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Skłaniam się do opinii, że okno "miękkiego lądowania" w którym udaje się wyhamować inflację bez strat w realnym PKB jest zamknięte. Miękkie lądowanie jest możliwe wtedy, gdy podwyżki stóp procentywych przede wszystkim wpływają na obniżenie oczekiwań inflacyjnych - wtedy realna stopa procentowa może rośnie nawet przy łagodnych podwyżkach stóp nominalnych. Popyt jest opóźniany bez strat w przychodach.
Obecnie, w mojej ocenie, oczekiwania inflacyjne ciągle rosną, mniej więcej w tempie wzrostu podwyżek stóp nominalnych. Jedyną opcją wyhamowania inflacji pozostaje "twarde lądowanie", czyli schłodzenie popytu konsumpcyjnego poprzez zacieśnianie ograniczenia budżetowego konsumentów. Oznacza to spowolnienie wzrostu do prawdopodobnie negatywnych odczytów.
Uważam też, że raczej nie ma alternatywy do spowolnienia: albo nastąpi spowolnienie jako koszt walki z inflacją, albo, przy braku odpowiedniej polityki zacieśnienia fiskalnego i monetarnego, spowolnienie nastąpi w wyniku i wraz z inflacją.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Możliwe, ale mało prawdopodobne.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Inflacja jest za wysoka, dynamika PKB potencjalnego za niska, a wiarygodność ekonomiczna państwa w obszarze stabilności pieniądza najniższa w historii pomiaru. W takich warunkach niską inflację w horyzoncie 2 lat bez ostrego hamowania wzrostu mogłyby przynieść jedynie silne dodatnie podażowe wstrząsy, z natury nieprognozowalne. Jakkolwiek są one oczywiście możliwe (stąd, zrezygnowałem z wyboru odpowiedzi "zdecydowanie nie".
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Ale to będzie bardziej poziom cel + 1% czyli okolice 3,5%.
Trzeba też pamiętać o ryzyku, że jeśli utrwali się dzisiejsza tendencja do ustalania licznych procedur waloryzacyjnych - to bardzo trudno będzie zejść poniżej 5%.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Jedynym czynnikiem, który mógłby zahamować inflację bez spadku realnego PKB jest wzrost produktywności. Trudno jednak oczekiwać znacznego wzrostu produktywności na przełomie kolejnych 2 lat, jeśli przez ostatnie 20 lat kształtował się on na poziomie 2-3% średniorocznie.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Taki scenariusz wydaje mi się mało prawdopodobny.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Oczywiście, recesja to pewnie najszybszy sposób na obniżenie inflacji, ale zarazem najbardziej kosztowny (w ujęciu kosztów społecznych). Natomiast scenariusz zejścia inflacji do celu bez spadku realnego PKB wymaga bardzo celowego działania, "chirurgicznie" wymierzonego w główne przyczyny inflacji, tj. ceny nośników energii, wąskie gardła w dostawach/produkcji, nadużywanie pozycji dominującej, renty ekonomiczne. Inflacja wynikająca ze wzrostu marż i zapasów (spirala marżowo-cenowa) ustąpi, kiedy magazyny będą pełne i oczekiwania inflacyjne spadną. Poza tym, wychodzenie gospodarki światowej z reżimu lockdownów COVIDowych pozwoli na powrót do normalnego cyklu. Więc jest to możliwe, ale trudne.
W wypadku recesji w 2023 prawdopodobny jest wzrost długu publicznego powyżej 60% PKB (w metodologii polskiej).
Liczba respondentów: 18
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Mało prawdopodobne, biorąc pod uwagę, że na razie poziom długu zbliża się do 40%. Deficyt musiałby wzrosnąć kolosalnie, a biorąc pod uwagę "sztuczki księgowe" wypychające wydatki poza budżet centralny i dług poza definicję krajową to tym bardziej takie ryzyko w horyzoncie 2023 wydaje się niewielkie.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Metodologię krajowa niestety można dość dowolnie kształtować, ale recesja może okazać się szybsza od kreatywnej księgowości. Dużym zagrożeniem są lawinowo rosnące koszty obsługi zadłużenia. Wysoki deficyt w czasie dobrej koniunktury niestety przybliżyli nas do takiej podbrankowej sytuacji.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Przy obecnie widocznej skali deficytów jest to nawet bardzo prawdopodobne. Stąd zapewne propozycje MF dot. zmian w regule fiskalnej.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Dług wzrośnie w spowolnieniu. Ale to co jest długiem dla celów liczenia polskiego limitu długu określa ustawa.
Ostatnim rządem, który stotnie przejmował się i ograniczeniami długu publicznego był rząd SLD.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Recesja może wiązać się z gwałtownym wzrostem szeroko rozumianego długu publicznego. Nie sądzę jednak, żeby zagroziło to przekroczeniem bariery 60% PKB, gdyż Polską metodologię liczenia długu można łatwo zmanipulować. Rząd pokazał to wyraźnie w czasach pandemii, przesuwając zadłużenie do Polskiego Funduszu Rozwoju.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Nie. Punkt wyjścia jest na relatywnie niskim poziomie (poniżej 44% PKB na koniec 2021 r.), a w 2022 - ze względu na korzystne efekty związane z inflacją - relacja długu do PKB powinna jeszcze spaść. Poza tym sytuacja w ostatnich latach wyraźnie pokazała, że istnieją szerokie możliwości transferowania zadłużenia poza polską definicję. Inna sprawa, że działania tego typu prowadzą do szybkiej erozji znaczenia systemu opartego na krajowych kotwicach - uwaga rynków finansowych, inwestorów itd. już dziś koncentruje się na unijnej definicji długu i jego relacji do PKB.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Biorąc pod uwagę statystyki długu dla metodologii krajowej i prognozy z Wieloletniego Planu Finansowego Państwa (kwiecień 2022) - jest spora przestrzeń. Są jednak istotne ryzyka - słabe wpływy podatkowe w przypadku głębszej recesji niż prognozowano (obniżki PIT, tzw. tarcze); kolejne wydatki publiczne w związku z wyborami, a także presja na złotego i krajowy rynek długu. Najgorszy scenariusz to głęboka recesja, do czego przyczyniłoby się ew. całkowite wstrzymanie dostaw gazu i ropy przez Rosję do UE w nadchodzącym sezonie zimowym.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
W Polsce mamy obecnie odwrotną zależność: to nie wielkość długu zależy od metody liczenia, tylko metoda liczenia długu zależy od wielkości długu. Nie mam wątpliwości, że gdyby dług zaczął zbliżać się do konstytucyjnej granicy 60% nastąpią mitygujące zmiany metody.
Jeśli chodzi o optymalną politykę fiskalną, to należy podkreślić, że mamy obecnie do czynienia z kryzysem czysto podażowym, a nie popytowym (jak kryzys finansowy) czy podażowo-popytowym (jak kryzys Covid-19). O ile w tamtych kryzysach zwiększanie deficytu i wsparcie popytu były właściwe, to obecnie odpowiednią reakcją powinna być bardziej restrykcyjna polityka fiskalna i pieniężna, czyli redukcje deficytu.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Nawet w przypadku recesji nominalna dynamika PKB w 2023 pozostanie wysoka. Prawdziwe kłopoty z długiem publicznym przyjdą, gdy inflacja zacznie się szybko obniżać, a stopy procentowe wciąż jeszcze będą wysokie, zaś realny wzrost PKB słaby.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Dzisiejsza inflacja wydajnie obniża wartość realną zaciągniętego wcześniej długu (i jego stosunek do aktualnego PKB). Robi się więc miejsce na nieprzekroczenie poziomu 60%. W dodatku wszyscy mówią o stagflacji (więc nawet w przypadku recesji inflacja nie tak szybko spowolni).
Szkoda tylko, że równocześnie inflacja demoluje realną wartość naszych oszczędności i płac.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Raczej nie, choć oczywiście nic nie jest niemożliwe, ale to musiałaby być bardzo głęboka recesja i jeszcze towarzyszący jej bardzo szybki spadek inflacji...
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
W przypadku recesji, na wzrost wskaźnika dług/PKB nałożyłyby się na siebie dwa czynniki: licznikowy i mianownikowy. Licznik zwiększyłby się o wartość zobowiązań ukrytych poza oficjalnym bilansem (na przykład obligacje PFR lub BGK), które mogłyby przestać być wypłacalne. Dodatkowo rosnące bezrobocie dodatkowo obciążyłoby finanse państwa. Efekt byłby spotęgowany przez spadek PKB w mianowniku, z definicji towarzyszący recesji.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Przekroczenie konstytucyjnego progu zadłużenia ma na tyle duże konsekwencje, że rządzący będą manipulować wskaźnikami tak, aby nie został on (według polskiej metodologii) przekroczony.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Numeryczna reguła fiskalna (NRF) jest wskaźnikiem o niezwykle ograniczonym znaczeniu, m.in. dlatego, że zamiast przyczynowości pokazuje agregat mało wrażliwy na kontekst. Przykładowo, recesja przekłada się na wyższy poziom długu publicznego dwoma głównymi kanałami, niezależnie od prowadzonej aktywnie polityki fiskalnej (Możdżeń, Grodzicki, Zygmuntowski 2022). Pierwszym z nich jest po prostu spadek oczekiwanego tempa wzrostu PKB; w danym okresie nawet bez zmiany nominalnej wartości długu dojdzie do wzrostu stosunku długu do PKB z racji na relatywne obniżenie wartości mianownika tej relacji. Drugim kanałem jest z kolei zwiększone zapotrzebowanie wydatkowe z powodu automatycznych stabilizatorów koniunktury, takich jak zasiłki dla bezrobotnych, oraz jednocześnie zmniejszonych dochodów budżetu, pokrywających te cele; (np. z podatku dochodowego od osób fizycznych). Finansowanie takich potrzeb (pojawiających się, niezależnie od polityki fiskalnej w danym okresie) w przypadku dekoniunktury najczęściej odbywa się przez emisję obligacji skarbowych, a nie podnoszenie podatków, które pogłębiłyby rozmiar recesji.
Widzę zatem przesłanki dla takiego pytania, JEDNAK jak wiemy polskie finanse publiczne są dramatycznie nietransparentne - w dużej mierze przez pomyłkę, jaką jest NRF w Konstytucji. Dlatego stosując polską metodologię liczenia NRF (i obchodzenia), taki wzrost jest mało prawdopodobny.