Warunek praworządności w funduszach UE gdyby faktycznie zaczął obowiązywać będzie korzystny dla rozwoju Polski.
Liczba respondentów: 19
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
To wymaga rozważenia całego drzewa decyzyjnego (obowiązywanie -> stwierdzenie braku przestrzegania -> cięcia w funduszach), w którym każdy węzeł jest wg dzisiejszego stanu wiedzy niedookreślony, więc odpowiedź nie może być moim zdaniem być inna niż "nie wiadomo".
Przekonujące są dla mnie argumenty wiążące z rozwojem gospodarczym bardzo konkretne wymiary, aspekty i konsekwencje praworządności: istnienie i ochrona praw własności, sprawność sądów, brak arbitralności w różnego rodzaju decyzjach organów państwowych, równość wobec prawa, transparencja, etc. To, czy proponowane obwarowanie wypłat funduszy UE warunkiem dotyczącym praworządności, mogłoby to zapewnić, jest kwestią otwartą. Wpisanie takiego warunku samo w sobie niczego za sobą nie pociągnie.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Moim zdaniem najlepszym wariantem w interesie Polski byłoby przyjęcie warunku praworządności we wcześniejszej, nie okrojonej formie, ponieważ ostatnie zapisy znacznie zawęziły kryteria kiedy można będzie wstrzymywać fundusze. Najlepszą kombinacją była duża marchewka (ogromna alokacja dla Polski) i duży kij (warunkowość), dzięki czemu nie tylko korzystalibyśmy z dużego wsparcia finansowego, ale ryzyko utraty tych środków skutecznie hamowałoby działania krajowych polityków wymierzone w niezależność sądów i rule of law. Same plusy dla kraju.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Ograniczenie dostępu do finansowania z Funduszu Odbudowy będzie zdecydowanie niekorzystne dla Polski, zarówno ze względu na wyższe koszty pozyskania takiego finansowania przez rząd, jak i ze względów wizerunkowych.
W dłuższej perspektywie, skuteczny mechanizm egzekwowania podstawowych europejskich zasad, takich jak praworządność, będzie korzystny dla rozwoju wszystkich krajów członkowskich (np. mobilizując do walki z korupcją, która jest poważnym problemem części krajów), również Polski. Na razie trudno jednak ocenić, czy warunkowość, o którą toczy się obecnie spór, będzie faktycznie skuteczna i efektywna.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Uzależnienie wypłaty środków z budżetu UE od przestrzegania praworządności przez kraje członkowskie samo w sobie nie ma znaczenia dla rozwoju gospodarczego. On zależy od przestrzegania zasad państwa prawa. Nawet bez warunkowości zapisanej w nowej perspektywie unijnej, kraje, które naruszają te zasady, rozwijają się wolniej (np. gorsze warunki prowadzenia biznesu, niższe inwestycje prywatny, niższy napływ FDI).
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Praworządność jest ważna dla rozwoju. Ale działania UE z troską o praworządność mają tyle wspólnego, co interwencje carycy i króla pruskiego w obronie prześladowanych różnowierców. Temat słuszna. Ale interwencja nadmuchana by działać przeciw Polsce.
Rządy prawa są zbiorem instytucji, który każde społeczeństwo inaczej wypełnia. UE egzekwując od państw Europy centralnej wdrożenie jednej nigdzie poza Europą centralną niefunkcjonującej formy zabezpieczenia niezależności sędziów pogłębiło patologie sądownictwa w naszym regionie (niezależne sądownictwo z zależnymi sędziami)!
Więcej: http://dobrowol.org/blog/2020/11/18/veto-o-sprawiedliwa-unie/
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Praworządność jest potrzebna naszej gospodarce niezależnie od potencjalnych funduszy europejskich. Liczne badania naukowe pokazują, że praworządność, sprawne państwo, zaufanie na linii obywatel-państwo, firma-państwo zwiększają efektywność inwestycji, produktywność, absorbcję innowacji, a w konsekwencji wzrost gospodarczy. Polska gospodarka potrzebuje i praworządności, i członkostwa w UE, i inwestycji zagranicznych i funduszy europejskich. Tylko razem te wszystkie elementy będą się przyczyniały do wzrostu dobrobytu naszego społeczeństwa. (#ruleoflaw=TAK) * (#EU=TAK) * (#FDI=TAK) * (#NGEU=TAK) = 1 >>> wzrost PKB w PL
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Tak. Praworządność jest jednym z fundamentów instytucjonalnych gwarantujących rozwój, dlatego też dodatkową kotwicę praworządności trudno uznać za coś złego. Biorąc pod uwagę wielowątkowe potraktowanie tematu praworządności – w kontekście tego co się na nią składa - przez różnorakie instytucje unijne oraz Komisję Wenecką trudno też używać argumentu, że nie wiadomo czym praworządność jest. Kolejna ważna kwestia to stosowanie tych samych standardów wobec wszystkich krajów członkowskich. Tu moim zdaniem rodzi się pole największych wątpliwości i potencjalnych nadużyć, ale Unia ma wbudowane różnorakie mechanizmy odwoławcze i trudno moim zdaniem zakładać stronniczość na poziomie każdego z nich.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Warunek praworządności w dzisiejszym kształcie (art 2 + kwalifikowana większość) będzie stanowić spore zagrożenie dla stabilności politycznej i gospodarczej nie tylko Polski, ale wielu państw UE. Sama możliwość zastosowania takiego mechanizmu może zatem prowadzić do czynników dezintegracyjnych, uderzających w potencjał rozwoju nie tylko Polski, ale i całej UE (a zatem i tym kanałem - również Polski).
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Głównym przegranym ataku na niezależność wymiaru sprawiedliwości w Polsce są polscy obywatele i przedsiębiorcy, którzy w sporach z rządem tracą możliwość odwołania do niezależnych sądów. Wolałbym, by rząd szanował niezależność wymiaru sprawiedliwości z troski o bezpieczeństwo obywateli i o rozwój kraju, ale jeśli bardziej go zmotywuje dostęp do środków unijnych to niech będzie.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Obecnie proponowana forma ochrony praworządności krajów członkowskich UE jest wymierzona raczej w Węgry, niż w Polskę, jako odpowiedź na poważne zarzuty, że otoczenie premiera Węgier, Viktora Orbana zwyczajnie uwłaszcza się na części funduszy rozwojowych. Takie rozwiązanie byłoby jednak korzystne dla wszystkich krajów UE, w tym także Polski, jeśli naprawdę prowadziłoby do powstania silnych mechanizmów przeciwdziałania korupcji. Poza tym, niezależnie od samych programów strukturalnych UE, arbitralny system prawny w długim okresie stanowi barierę dla rozwoju gospodarczego, i jest niekorzystny dla przciętnych obywateli.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
O znaczeniu praworządności i jakości instytucji dla rozwoju napisano i powiedziano już prawie wszystko. Zresztą Polska i inne kraje naszego regionu są świetnym przykładem, gdyż przed 1989 r. były tłamszone przez niepraworządny socjalizm. W mojej ocenie ryzyko wysokiej uznaniowości bądź nadużywania tej zasady do blokowania środków finansowych dla "niepokornych" krajów UE jest mniejsze niż głoszą przeciwnicy tej zasady. To dlatego, że takie działania mogłyby znacząco zmniejszyć poparcie dla integracji europejskiej i skutkować innymi działaniami odwetowymi - np. wetem w innych ważnych sprawach lub nieprzychylnymi decyzjami wobec firm zagranicznych. A to już prosta droga do dalszej dekompozycji UE, czego na pewno nie chce Bruksela i najważniejsze kraje członkowskie.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
1. Tak.
Wynika to z trzech argumentów:
1. Praworządność jest niezbędna do rozwoju.
Dobrobyt narodu wynika z wolności jego obywateli. Do ochrony wolności i dobrobytu niezbędne są niezależne instytucje. O tym jaką rolę pełnią niezależne instytucje i praworządność w rozwoju dobrobytu zajmuje się cała gałąź współczesnej ekonomii zwana ekonomią instytucjonalną. Teorię "instytucji inkluzywnych" które decydują o rozwoju w długim okresie buduje serią wybitnych publikacji naukowych Daron Acemoglu i przedstawia w swojej książce "Dlaczego narody przegrywają" (wspólnie z J.Robinsonem).
Empirycznie, żaden kraj cieszący się wyższym poziomem dobrobytu od Polski, nie osiągnął tego dobrobytu za pomocą systematycznego ograniczania niezależności instytucji i łąmania praworządności. Praworządność jest dobra dla Polski
2. Członkowstwo w Unii Europejskiej korzystnie wpływa na dobrobyt Polaków.
Jest to teza mało kontrowersyjna - być może najmniej kontrowersyjna w całej polskiej debacie publicznej - tak uważa przytłaczająca większość Polaków bez względu na inne przekonania polityczne, w tym rząd zgadza się z opozycją.
I słusznie - ta teza wynika z teorii ekonomii i potwierdzana jest w kolejnych badaniach empirycznych. Najnowsze badania to Caliendo, Parro, Opromolla and Sforza "Goods and Factor Market Integration: A Quantitative Assessment of the EU Enlargement" (w recenzji w Journal of Political Economy) - wynika z niego, że Polacy są największymi beneficjentami rozszerzenia UE w 2004 roku.
3. Polska jest beneficjentem wspólnych budżetów UE.
Korzyści z członkostwa w UE wynikają przede wszystkim z uczestnictwa we wspólnym rynku, a nie z bycia beneficjentem netto budżetów UE. Innymi słowy - nawet gdyby Polska była płatnikiem netto do UE, to członkostwo w tym sojuszu nadal byłoby dla Polski korzystne. Niemniej jednak, napływ bezzwrotnych środków w wysokości ok.2% PKB rocznie pozwala podnosić poziom inwestycji bez konieczności obniżania konsumpcji, jest zatem dla Polski "darmowym lunchem".
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Warunek praworządności będzie korzystny, ponieważ wiadomo, że praworządność sprzyja rozwojowi gospodarczemu, głównie tworząc korzystny klimat inwestycyjny. Jeśli Polska postrzegana będzie jako kraj, w którym standardowe reguły praworządności (np. trójpodział władz) nie są przestrzegane, to skutkować to będzie mniejszą skłonnością do inwestycji i tym samym spowolni rozwój.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Jeśli PL ma dogonić najzamożniejsze kraje, to struktura jej sektora przedsiębiorstw musi się upodobnić do struktury w tamtych krajach. Np. od Niemiec różnimy się dużo mniejszym znaczeniem sektora MSP i większym znaczeniem mikrofirm o niskich inwestycjach i niskiej wydajności pracy. Co gorsza, sektor MSP od kliku lat się kurczy. Jego niewielkie i zmniejszające się rozmiary częściowo są związane z niższym i pogarszającym się poziomem praworządności w PL. Dla właścicieli mikrofirm wzrost wiąże się z ryzykiem zmniejszenia swobody w relacjach z państwem i przyciągnięciem uwagi administracji. O ile duże firmy są chronione przed uznaniowością władzy przez swoje relacje, o tyle MSP są w dużo gorszym położeniu. Istnieje wiele badań pokazujących pozytywny wpływ praworządności na wzrost (zob. np. Kumar, Rajan & Zingales (1999), Estrin, Korosteleva, Mickiewicz (2013 czy Laeven & Woodruff (2013)). Skądinąd czynnik ten ma większe znaczenie dla rozwoju niż same fundusze unijne.
Oczywiście wybierając odpowiedź "zdecydowanie tak" nie biorę pod uwagę scenariusza, w którym wprowadzenie tego warunku przyczyni się do Polexitu. Zakładam, że nie rządzą nami wariaci.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
W chwili obecnej nie znamy ostatecznego kształtu tego warunku. Ani co do formy jak zostanie on wprowadzony, ani konkretnego zapisu (mamy spór i różne wizje czy i jak można to zapisać/wprowadzić i trwający proces negocjacyjny). Jeszcze dalej nam do adekwatnej oceny skutków, dla rozwoju Polski, praktyki jaka by się tu mogła pojawić. Nawet gdyby była ona przez dłuższy czas stonowana - to zawsze wisi jako zagrożenie pojawienia się czegoś bardzo niespodziewanego. Brak tej wiedzy przekłada się na wzrost niepewności. W chwili obecnej jest ona wręcz "skrajna". Z czasem obniży się - do "bardzo wysokiej". Niepewność zaś w sposób naturalny jest odwrotnie proporcjonalna do skłonności do inwestowania.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Warunek praworządności ma szanse korzystnie przyczynić się do rozwoju Polski jeśli stawiać będzie jako priorytet inkluzywność, dobro środowiska naturalnego i ewaluacje społecznych kosztów i korzyści inwestycji. Jest jednak możliwe, że te klauzula może ograniczyć w pewnym stopniu fundusze dla Polski jeśli powstałby znaczący konflikt polityczny pomiędzy rządami Polski a UE.
Zmiany w polityce transportowej UE dążące do ograniczenia dumpingu socjalnego sprzyjają rozwojowi Polski.
Liczba respondentów: 19
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Polska ewidentnie ma przewagę konkurencyjną w usługach transportowych i rosnąca nadwyżka w wymianie usług transportowych to jeden z elementów wieloletnich trendów w polskim bilansie płatniczym. W tej sytuacji ograniczanie aktywności lub zyskowności polskich przewoźników jest z punktu widzenia korzyści gospodarczych negatywne.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Te zmiany ograniczają swobodę świadczenia usług na wspólnym rynku.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Zmiany te ograniczą konkurencyjność cenową polskich (a także m.in. rumuńskich) usług spedycyjnych, wymuszając wzrost ich kosztów do poziomów zbliżonych do obowiązujących w krajach zachodnich. Ograniczy to eksport tego typu usług, a w konsekwencji i zatrudnienie w tym sektorze. Tymczasem transport to jeden z głównych rodzajów usług eksportowanych przez Polskę,
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Jeżeli dobrze czytam pytanie, to chodzi o dyrektywę dot. pracowników delegowanych. Ona niestety jest szkodliwa dla polskiej gospodarki (ograniczenie popytu na usługi transportowe polskich spedytorów) i narusza unijne zasady swobodnego przepływu towarów i usług, ponieważ ma charakter protekcjonistyczny. Usług transportowa jest taką samą usługą jak każda inna (np. obsługa przez prawnika z Brukseli niemieckich klientów), więc dopóki dopuszczamy zróżnicowanie polityki socjalnej w UE, to nie możemy jej wybiórczo ograniczać tylko dla określonych rynków.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Jest to zwykły protekcjonizm pod poręcznym i nobliwym hasłem. Francja. Holandia, Niemcy, Luksemburg, itp. notorycznie łamią traktową wolność przepływu usług. W myśl neokolonialnej zasady: wy kupujcie nasza Renaulty i BMW, a wasi kierowcy i budowlańcy won z naszych rynków!
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Wszelkie ograniczenia swobody przepływu kapitału, pracy są niekorzystne dla całej UE. Więc i dla Polski.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Potencjalnie tak. Na pierwszy rzut oka rozwiązania te są niekorzystne dla Polski, bo mogą potencjalnie zaszkodzić kondycji jednego z sektorów polskiej gospodarki, w którym staliśmy się unijnym liderem. Kluczowe dla końcowej odpowiedzi są jednak zmiany dynamiczne: i) te, które zaszłyby w polskim transporcie, ii) te związane ze sposobem zagospodarowania zasobów, które zostałyby ewentualnie uwolnione, gdyby doszło do ograniczenia skali działalności transportowej. Moim zdaniem jest duża szansa, że efekt netto byłby dla polskiej gospodarki pozytywny. W transporcie zachowane zostałyby usługi o wyższej wartości dodanej, a uwolnione zasoby (związane z usługami o niskiej wartości) udałoby się zagospodarować w bardziej produktywny niż dziś sposób. Dlaczego? Po pierwsze przeciętna produktywność w transporcie drogowym jest stosunkowo niska, niższa od średniej dla całej gospodarki. Po drugie badania Eurostatu pokazują, że blisko 40% osób zatrudnionych w transporcie ma kwalifikacje wyższe niż te potrzebne do wykonywania ich obecnego zawodu (dla wielu ludzi praca kierowcy to przez lata była konieczność, a nie celowy wybór).
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
W krótkim okresie takie rozwiązania mogą mieć negatywny wpływ na sytuację gospodarczą. Nie da się moim zdaniem przewidzieć, czy te rozwiązania są realną, strukturalną szansą na długokresowy rozwój.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Przy dużych różnicach w poziomie życia i cen między krajami takie przepisy mogą niestety łatwo stać się narzędziem protekcjonizmu, ograniczając rozwój polskich firm, a tym samym w ostatecznym rozrachunku uderzając także w polskich pracowników.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Negatywne skutki tych regulacji odczują nie tylko polskie, ale i zachodnioeuropejskie firmy, które bezpośrednio lub pośrednio (poprzez swoich dostawców i kooperantów) korzystają z pracy delegowanej. Nie mniej istotne są także straty, jakie poniosą europejscy konsumenci w wyniku ograniczenia konkurencji rynkowej i wzrostu cen usług. Samo pojęcie "dumpingu socjalnego" jest populistyczne i pozbawione sensownej podstawy prawnej i ekonomicznej. Etykieta „dumpingu socjalnego” sugeruje, że poziom kosztów pracy w Polsce i innych krajach regionu jest celowo zaniżany. Trudno założyć, że polscy pracownicy i przedsiębiorcy wolą zarabiać mniej niż pracujący w Europie Zachodniej. Wysokość wynagrodzeń i zysków zależy przede wszystkim od konkurencyjności gospodarek.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Różnice w cenach - produktów, usług, kapitału, czy pracy - w ramach UE sprzyjają rozwojowi handlu i migracji. To - pod warunkiem prowadzenia odpowiedniej polityki zabezpieczenia socjalnego - może przełożyć się na wzrost dobrobytu wszystkich uczestników wspólnego rynku.
Niemniej jednak, wspólny rynek działa sprawnie wtedy, gdy obowiązują na nim jednolite zasady gry ("level playing field"). Dlatego rolą regulatora powinno być zapewnienie równych standardów - w szczególności równych standardów pracy.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Odpowiedź jest oczywista.Argument dumpingu socjalnego ma na celu ograniczenie konkurencji i wyeliminowanie z rynku dostawców o niskich kosztach własnych, co uderza w kraje biedniejsze, o niższych płacach, w tym w Polskę.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Zmiany te osłabiają pozycję konkurencyjna naszych firm, które będąc mniej zasobne w kapitał, nie są w stanie ponosić takich samych kosztów pracy, co konkurenci z Zachodu.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
To są zmiany mające na celu wypchnięcie naszych transportowców z obsługi rynków krajów starej UE. Ma być dla nas drożej i bardziej skomplikowanie. Co wypada podkreślić to "drożej" w mniejszym stopniu jest "więcej" dla kierowców, a w większym "drożej organizacyjnie". Dla szerokiej publiczności z tamtych krajów mówi się wprost, że te regulacje są wprowadzane dla obrony ich miejsc pracy. Ale prawda jest taka, że obywatele tamtych państw niespecjalnie garną się do pracy w transporcie - nawet tam gdzie bezrobocie jest wysokie. Istotniejszym, choć nie artykułowanym publicznie, argumentem jest chęć zabezpieczenie się starej UE przed zależnością od transportowców z innych krajów, zwłaszcza tych z Europy Środkowej. Co by było gdyby nasza administracja, choćby pod pretekstem ochrony zdrowotnej w dobie pandemii, lub dbałości o dobrostan kierowców w okresie zimowej szarugi - zatrzymała na miesiąc czy dwa (oczywiście za odszkodowaniem) przewóz naszymi firmami towarów innych niż te z Polski lub do Polski. Łatwo wyobrazić sobie konsekwencji dla gospodarek starej UE: regres produkcji, znaczące braki w zaopatrzeniu handlu, zamieszki ...
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Polacy pracujący na terenie UE powinni mieć zapewnione godne wynagrodzenie, niezależnie od sektora i państwa w którym pracują. Niniejsze zmiany mają szanse wpłynąć korzystnie na płace i rozwój w Polsce jeśli zmniejszą skalę praktyk minimalizowania kosztów pracy, naruszania praw pracowniczych i wyzysku pracowników.
Projektowana dyrektywa w sprawie najniższego wynagrodzenia w UE jeśli wejdzie w życie w kształcie bliskim obecnym propozycjom będzie korzystna dla rozwoju Polski.
Liczba respondentów: 19
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Projekt dyrektywy z 28 X 2020 zachęca do przejrzystości i przewidywalności procesu ustalania płacy minimalnej. Dyrektywa wymienia 4 wskaźniki ekonomiczne (grupy wskaźników), które powinny być wzięte pod uwagę podczas ustalania płacy minimalnej. W Polsce jest problem z przewidywalnością płacy minimalnej, jej podwyżki są w dużej mierze dyskrecjonalne.
Wartości referencyjne podane w dyrektywie (50% płacy przeciętnej, 60% mediany) nie są wiążące. Są one dosyć wysokie (szczególnie dla krajów o dużym zróżnicowaniu płac między regionami), ale wciąż na rozsądnym poziomie. Dobrze byłoby je interpretować jako docelowy poziom płacy minimalnej, którego lepiej nie przekraczać.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Proponowane w dyrektywie mechanizmy ustalania poziomu płacy minimalnej są dość ogólne i nie widzę większych szans, aby dyrektywa wymusiła jeszcze bardziej stromą ścieżkę płacy minimalnej w Polsce (która już teraz jest relatywnie wysoka). To, co dyrektywa może osiągnąć, to przyjęcie w Polsce bardziej przejrzystego algorytmu / reguły ustalania płacy minimalnej, bo obecny jest de facto martwy (gdyby nie był, o jego sensowności można byłoby dyskutować). Można się doszukiwać mniejszej niepewności otoczenia regulacyjnego prowadzenia biznesu, ale wpływ makro byłby mikroskopijny, ale pozytywny.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Dyrektywa nie wpłynie znacząco na rynek pracy w Polsce - nie będzie więc ani korzystna, ani niekorzystna.
Dyrektywa wymaga, aby państwa członkowskie wprowadziły mechanizmu ustalania adekwatnej wysokości płacy minimalnej, która będzie zapobiegać ubóstwu wśród pracujących, a także aby przy ustalaniu wysokości najniższego wynagrodzenia wykorzystywać negocjacje zbiorowe.
W polskim prawie te zasady działają - przepisy wyznaczają najniższy wzrost płacy minimalnej, chroniący jej realną wartość i zapewniający stopniowe zwiększanie jej relacji do przeciętnego wynagrodzenia do 50 proc. Wymagają również negocjacji rządu z partnerami społecznymi. Wysokość płacy minimalnej rosła w ostatnich latach szybko, a problem ubóstwa pracowników najemnych w Polsce jest marginalny - ubóstwo zwykle dotyka osoby utrzymujące się z różnego rodzaju transferów.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Dla Polski ta dyrektywa jest neutralna, ponieważ mechanizm ustalania płacy minimalnej w Polsce jest co do efektów zgodny z propozycjami unijnymi. Dyrektywa ta ogranicza jednak swobody krajów o innym modelu kapitalizmu, opartym na konsensualnym ustalaniu płacy minimalnej przez pracodawców i pracowników, często na poziomie branżowym lub regionalnym. Odebranie tej swobody będzie prowadzić do nadmiernego spłaszcza płacy minimalnej, ograniczając rozwój regionów o niższym średnim poziomie wynagrodzenia i z wyższym poziomem bezrobocia.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Co prawda dyskutowane obecnie propozycje, ze względu na bardziej hojne rozwiązania obowiązujące w Polsce nie będą miały w krótkim terminie wpływy na rozwój Polski.
Ale w długim terminie to kolejne uzurpacja władz UE i niepotrzebne komplikowanie prawa, które obniża rozwój UE.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
>>> neutralny wpływ bo mamy krajowe przepisy
Dyrektywa nie wprowadza sztywnych regulacji dla poszczególnych krajów. Wyznacza jedynie ramy. W szczególności nie wymusza relacji płacy minimalnej do średniej. To dobrze. W Polsce od lat istniej ustawa o płacy minimalnej, z konkretnymi parametrami. Nie jest jednak ona stosowana, a przesłanki z niej wynikające są pomijane. Wydaje się, że ta dyrektywa będzie ogólniejsza od polskich przepisów stąd jej wpływ będzie ograniczony. Ponadto poziom płacy minimalnej w PL jest jednym z wyższych w UE, my mamy już "europejską " płacę mimo, że gospodarka nie jest najbogatszą w UE. Nie mniej jednak UE nie powinna ingerować w kształtowanie płac w poszczególnych krajach.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Potencjalnie tak. Nie znamy jeszcze ostatecznych rozwiązań, ale moim zdaniem fakt, że w Unii wrze, bo obecny projekt nie satysfakcjonuje żadnej ze stron - ani organizacji pracowników, ani pracodawców - to paradoksalnie jest dobry znak. Do tego dochodzą nasze lokalne uwarunkowania; sami nie potrafimy się w kwestii najniższego wynagrodzenia dogadywać, co skutkuje tym, że popadamy z jednej skrajności (znikome wzrosty) w drugą (przesadne wzrosty) nie biorąc przy tym pod uwagę makroekonomicznych i strukturalnych uwarunkowań. W tej sytuacji rozwiązania unijne mogą się okazać sposobem „ucywilizowania” naszego krajowego pseudo-dialogu w tym temacie.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Wszystko będzie zależeć od kształtu dyrektywy, ale jednocześnie trzeba pamiętać, że polskie rozwiązania w sprawie płacy minimalnej są niejako w awangardzie UE. Pytanie o płacę minimalną jest zresztą powiązane z problemem harmonizacji nie tylko szeroko rozumianej polityki społecznej, ale szerzej - w ogóle harmonizacji polityki fiskalnej. W dzisiejszym kształcie UE, ze wszelkimi napięciami, taka perspektywa wydaje mi się bardzo mało prawdopodobna.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Wbrew szumnej nazwie, projekt nie zaleca jednolitej płacy minimalnej na terenie UE, ale tylko bardzo ogólne zasady, w ramach których poszczególne państwa członkowie powinny ustalać i monitorować swoje indywidualne płace minimalne. Te ramy uwzględniają różnice między i innymi w sile nabywczej wynagrodzeń, warunkach rynku pracy i zamożności społeczeństwa, w praktyce więc dla polskich pracowników nie oznaczałyby jakieś wielkiej i natychmiastowej rewolucji (przynajmiej teoretycznie polska płaca minimalna jest już tak wyznaczana, co potwierdził w 2017 roku Trybunał Konstytucyjny). Bezpośredni za to skutek ta propozycja miałaby dla krajów, gdzie nie istnieje rządowo ustalana płaca minimalna, np dla Szwecji, gdzie takie minimalne stawki są ustalane na poziomie poszczególnych sektorów gospodarki, między związkami zawodowymi i organizacjami pracodawców.
Ta propozycja miałaby za to znaczenie dla Polski w dłuższym okresie, gdyby na przykład jakiś przyszły rząd nie chciał podwyższać płacy minimalnej w czasach wzrostu gospodarczego -- w obliczu tego projektu, polski rząd miałby problemy nie tylko z polskim prawem, ale i z Komisją Europejską.
Czy to dobrze czy źle? Wbrew obiegowej opinii, nie ma twardych dowodów na tezę, jakoby płaca minimalna miała negatywny wpływ na rynek pracy, za to jej wyważone wzrosty wydają się przynajmniej częściowo przeciwdziałać nierównościom społecznym. Dlatego ten projekt powinien być raczej dla nas korzystny.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Z jednej strony dyrektywa może być pewną szansą na to, by ustalanie płacy minimalnej było oparte na obiektywnych wskaźnikach gospodarczych. Obecnie ten proces jest bardzo upolityczniony. Z drugiej strony jednak, nie da się regulacjami naprawić mankamentów w postaci niskiej kultury politycznej oraz słabo działającego dialogu społecznego. Nie widzę też przekonującego uzasadnienia dla takiej regulacji na poziomie UE - to kolejny przykład nadmiernej integerencji organów UE w życie społ-gosp. Ogólnie nie spodziewam się istotnego, a zwłaszcza pozytywnego wpływu takiej dyrektywy na polską gospodarkę (ceteris paribus).
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Nie mam wyrobionego zdania.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Jeśli dyrektywa ograniczy się do zasad ustalania płacy minimalnej, to nie wpłynie to istotnie na rynek pracy i tym samym rozwój Polski. Jeśli jednak dyrektywa określi w sposób sztywny relację płacy minimalnej do płacy przeciętnej (mediany lub średniej) na relatywnie wysokim poziomie, to może się to negatywnie odbić na zatrudnieniu (szczególnie w grupach wrażliwych) i tym samym rozwoju Polski.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
1. Europa jest mocno zróżnicowanym obszarem (w bardzo wielu płaszczyznach). Regulacje we wskazanym obszarze obowiązujące sztywno wszystkich mogą być nieadekwatne dla wielu krajów, w tym również dla nas.
2. Propozycja takiej dyrektywy to wyjście poza kompetencje proponującej to instytucji. Pod sztandarem słusznego celu chce się zrobić erozję systemu i zawłaszczenie kompetencji. To nie jest korzystne gospodarczo tak dla UE jak i dla Polski.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Ujednolicenie zasad ustalania płacy minimalnej na terenie UE ma szansę korzystnie wpłynąć na rozwój Polski poprzez wsparcie popytu ogólnego w kraju, jeśli przyczyni się również do zmniejszenia nierówności dochodowych.