Powrót inflacji do celu NBP zajmie:
Liczba respondentów: 23
do 3 lat
4-5 lat
6-8 lat
powyżej 9 lat
nie mam zdania/nie wiem
Udzielona
odpowiedź:
4-5 lat
Z reguły na takie pytanie odpowiadam "nie wiem, to wydarzy się poza horyzontem, w którym można sensownie prognozować" (nie, żeby nasza profesja miała tutaj duże sukcesy w ostatnich latach...). W praktyce nie widzę w obecnym policy mix i w bieżących danych makro nic, co byłoby spójne z powrotem inflacji do celu w bliskim (1-2 lata) horyzoncie. 4-5 lat to dostatecznie długi okres, by sporo się w tym zakresie zmieniło i by historyczne doświadczenia nie były całkiem bezużyteczne.
Udzielona
odpowiedź:
4-5 lat
Tempo globalnej dezinflacji będzie umiarkowane (gospodarki okazują się dość odporne na dokonane już podwyżki stóp, rynki pracy są nadal rozgrzane, postępuje fragmentacja rynków). Zapowiada się miękkie lądowanie (jeśli w ogóle lądowanie) na świecie, zanim uda się porządnie wygasić inflację wejdziemy w nowy cykl ożywienia. A nasza gospodarka zwykle sprawniej i szybciej niż inne wychodzi z dołków koniunkturalnych. Do tego nasz lokalny policy-mix jest raczej niezbyt restrykcyjny - realne stopy procentowe nadal ujemne i niskie w porównaniu do innych krajów (a ich efekt na sektor gospodarstw domowych niwelowany wakacjami kredytowymi), fiskalny deficyt rośnie, widać polityczną tolerancję dla wydłużonego utrzymywania inflacji na podwyższonym poziomie. Niezależnie od scenariusza globalnego są powody by sądzić, że będziemy w światowym ogonie dezinflacji. Jeżeli ten proces za granicą będzie przebiegał wolniej, to u nas tym bardziej. Kluczowy będzie rynek pracy - jeżeli dynamika płac nie wygaśnie do jednocyfrowych poziomów (a raczej się to nie zapowiada), nie będzie powodów aby wygasła presja inflacyjna generowana na rynku krajowym.
Udzielona
odpowiedź:
4-5 lat
Za główne przyczyny obecnej fali inflacji uważam ekspansywną politykę fiskalną i monetarną w czasie pandemii, zaburzenie łańcuchów dostaw także w związku z covid, zbyt niskie stopy przed 2020 rokiem oraz wzrost cen surowców w wyniku wojny. Wszystkie te czynniki albo już przestały oddziaływać, albo wyraźnie słabną, dlatego poza bezwładnością charakterystyczną dla zjawisk inflacyjnych nie widzę powodu, żeby inflacja miała nie spaść, szczególnie że stopy procentowe są wysokie. Oczywiście dla takiego scenariusza są ryzyka np. zbyt szybkie obniżanie stóp. Z tego powodu spodziewam się 4-5 lat a nie 3, ze względu na presję na obniżanie stóp.
Udzielona
odpowiedź:
6-8 lat
Powrót inflacji do celu utrudniać będą:
1. ceny energii, wynikające z zapóźnień w transformacji klimatycznej w Polsce. W najbliższych latach energetyka pozostanie zdominowana przez wysokoemisyjne źródła, a ceny uprawnień do emisji będą rosnąć. Równolegle Polska nie prowadzi programów ograniczenia zużycia energii i paliw na adekwatną skalę (termomodernizacja, transport zbiorowy, mikromobilność), przez co udział energii i paliw w koszyku pozostanie wysoki.
2. ceny surowców i materiałów - utrzymanie sankcji na Rosję i Białoruś przy stale rosnącym popycie na materiały budowlane ze strony Ukrainy i ograniczonym potencjale produkcyjnym w tym kraju będą podnosić ich ceny, pośrednio przekładając się na inflację w Polsce.
3. utrwalenie inflacji bazowej i odkotwiczenie oczekiwań inflacyjnych - brak determinacji w działaniach, a zwłaszcza komunikacji RPP sprzyja utrwaleniu oczekiwań inflacyjnych na wysokim poziomie. Inflacja bazowa osiąga kolejne rekordy, a jej zejście do bezpiecznych poziomów będzie utrudnione m.in. przez ww. koszty energii, a także koszty pracy...
4. ciasny rynek pracy - Polska starzeje się i wyludnia, a polityki zmierzające do podniesienia aktywności zawodowej są zbyt mało ambitne i konsekwentne. Brak też odpowiedzialnej polityki migracyjnej, która uzupełniałaby luki na rynku pracy. W rezultacie presja płacowa utrzyma się w dłuższym okresie, nawet pomimo przejściowych okresów spowolnienia.
Udzielona
odpowiedź:
powyżej 9 lat
Minione trzy dekady globalnej niskiej i stabilnej inflacji są historyczną anomalią.
Otoczenie policy mix umożliwiające niską i stabilną inflację się skończyło. Po trzech dekadach globalizacji umiędyznarodowienie światowej gospodarki stanie w miejscu lub się cofnie. Narastają konflikty międzypaństwowe. Emeryci stanowią coraz większą częścią elektoratów (co ceteris paribus przejściowo pogłębi deficyty budżetowe).
Takie zmiany strukturalne podwyższają neutralny poziom stóp. Zanim decydenci dostrzegą tę zmianę policy mix będzie zbyt luźny, a inflacja uporczywie wyższa niż w minionych 3 dekadach
Co prawda szoki i decyzje, które w Polsce i na świecie wywołały obecną falę inflacji ustępują.
Ale obawiam się, że w ich miejsce przyjdą kolejne szoki mające źródła w:
- rosnących wydatkach na zbrojenia (na które nie zwiększono podatków),
- polityce klimatycznej UE,
- wysokich napięciach międzypaństwowych,
- braku możliwości zwiększania globalizacji handlu, migracji czy przepływu kapitału,
- rynku pracy, który będzie generował coraz mniejszą podaż pracy.
Udzielona
odpowiedź:
nie mam zdania/nie wiem
Nie wiem. Udzielenie odpowiedzi na to pytanie wymagałoby wiedzy o tym, co wydarzy się w najbliższych latach z globalnymi cenami surowców (w tym energetycznych) oraz produktów rolnych. Wprawdzie dostępne są ich prognozy, ale uwzględniają one tylko to, co wiemy w chwili obecnej (szok wywołany wybuchem wojny w Ukrainie wydaje się przemijać). Tymczasem w przeszłości szoki energetyczne - gdy występowały - to często miały charakter nawracających problemów. Wydaje się, że tak też może być i tym razem, w szczególności biorąc pod uwagę narastające napięcia na Bliskim Wschodzie. W takiej sytuacji powrót do celu NBP mógłby zająć więcej niż 5 lat.
Udzielona
odpowiedź:
do 3 lat
Wedle prognoz KE inflacja będzie wyhamowywać, a już w 2024 roku ma wynosić 4,4%, tym samym realne jest osiągnięcie celu NBP w perspektywie do trzech lat. Temu spadkowi będzie również towarzyszyć spowolnienie gospodarcze. Już dziś firmy wstrzymują zatrudnianie i zamrażają budżety. Może taki stan przysłuży się długoterminowo rozpoczęciu planowania gospodarki dewzrostowej, które należy rozpocząć już teraz - w obliczu zachodzących zmian klimatycznych.
Udzielona
odpowiedź:
4-5 lat
W teorii 3 lata licząc od marca 2023 r. to wystarczająco długi okres, by odpowiednia polityka pieniężna NBP pozwoliła sprowadzić inflację do celu. Zwłaszcza, że władze monetarne w USA i strefie euro po długim okresie pandemicznej dezynwoltury i lekceważenia ryzyk związanych z ekspansywną polityką wydają się być skupione na walce z inflacją. Przynajmniej w tym momencie. To powinno pomagać ograniczeniu inflacji w Polsce, ale..
Po drugiej strony jest wiele ryzyk, które będą skutkować dalszą presją inflacyjną - na czele z wojną (która szybko się nie skończy), rywalizacją geopolityczną oraz transformacją energetyczną. Nie widzę przekonujących dowodów, że dotychczasowe podwyżki stóp przez RPP stanowią wystarczające zacieśnienie polityki. Dodatkowo, w polskiej gospodarce jest coraz mniej konkurencji, jej żywotność jest coraz słabsza, wskutek czego niezbędne dostosowania będą zachodzić dłużej i pod silnym wpływem sfery polityki. W tym kontekście polecam moją analizę dla WEI: https://wei.org.pl/2023/aktualnosci/damian-olko/raport-tworcza-destrukcja-kontra-przedsiebiorcze-panstwo/
Wyzwaniem będą zatem negatywne szoki podażowe przy jednoczesnej ekspansji fiskalnej w Polsce i mnożeniu się szkodliwych pomysłów utrudniających prowadzenie skutecznej polityki monetarnej (koszt kredytu, tarcze itd.) i silnie zniekształcających mechanizmy cenowe i konkurencji w gospodarce. Do tego podnoszą one oczekiwania inflacyjne, a pomysły dot. rynku mieszkaniowego to wprost tworzenie moral hazard i ryzyka dla stabilności gospodarki.
A zatem niestety spodziewam się, że spadek inflacji do celu będzie dłuższym procesem, pełnym ryzyk, których źródłem w ogromnej większości jest szkodliwa polityka (czy krajowa, czy międzynarodowa), a nie czynniki stricte rynkowe.
Udzielona
odpowiedź:
do 3 lat
Udzielona
odpowiedź:
6-8 lat
4-5 to wariant realny a zarazem optymistyczny. Wymaga restrykcyjnej polityki makro, która jest politycznie kosztowna (wysokie stopy procentowe, bezrobocie). Obawiam się, że ani partia obecnie rządząca ani opozycja, jeśli przejmie władzę, nie będą chciały nadmiernych kosztów ponosić bojąc się utraty elektoratu. Sądzę, ze najbardziej prawdopodobny wariant to powolne, stopniowe zbijanie inflacji.
Udzielona
odpowiedź:
do 3 lat
1. W kierunku dezinflacji działają nie tylko podwyżki stóp procentowych, ale i ""wakacje kredytowe", w wyniku których udzielanie kredytów gospodarstwom domowym stało się obciążone nadmiernym ryzykiem; w efekcie, główny mechanizm kreacji pieniądza bankowego odpowiadającego za ponad 80% podaży pieniądza został niemal zablokowany.
2. Po wyborach NBP przypomni sobie o swoim mandacie i niezależności.
3. W 2024 roku Polska odczuje opóźnione skutki podwyżek stóp procentowych w USA i strefie euro
Udzielona
odpowiedź:
do 3 lat
Jeśli za cel rozumiemy przedział liczony od góry od 3,5% to jest on do osiągnięcia w przełomie 2025/2026, czyli „do trzech lat”.
Jeśli natomiast za cel rozumiemy 2,5% to będzie potrzebne przynajmniej 4-5.
Kłopot będzie ze zbijaniem inflacji poniżej 5%. Ze względu na to, że inflacja była bardzo wysoka i trwa długo, uruchomionych zostało w gospodarce sporo mechanizmów waloryzacyjnych (nawet w umowach między firmami, czy między osobami prywatnymi). One będą utrudniać zbicie inflacji do celu.
Udzielona
odpowiedź:
do 3 lat
Na podstawie tego, co sugerowałyby wyniki niezależnych prognoz dla innych krajów europejskich, jeśli NBP kontynuować będzie agresywne podwyżki stóp procentowych, aktywność gospodarcza gwałtownie wyhamuje, co doprowadziłoby do spadku inflacji.
Udzielona
odpowiedź:
6-8 lat
Nikt nie wie, ale trzeba coś założyć. Ostatnim razem dezinflacja do celu z obecnego poziomu trwała w Polsce ponad 5 lat, przy znacznie wyższych stopach procentowych i silniejszej woli decydentów. Patrząc pobieżnie na dane MFW od 1980 roku i wyłączając małe kraje poniżej 5 mln mieszkańców, widać 38 takich przypadków dezinflacji, które przeciętnie trwały 7 lat. Wyłączając wątpliwie krótkie, 8-9 lat.
Udzielona
odpowiedź:
do 3 lat
Zakładając brak kolejnych szoków zewnętrznych, odpowiednią politykę NBP i rządu.
Udzielona
odpowiedź:
nie mam zdania/nie wiem
Niewykluczony jest powrót inflacji do celu w ciągu 3 lat, ale na przeszkodzie temu może stać polityka monetarna i fiskalna.
Udzielona
odpowiedź:
do 3 lat
Dezinflacja (spadek inflacji do niskich poziomów jednocyfrowych) w Polsce jest możliwa bez znacznego wzrostu bezrobocia.
Liczba respondentów: 23
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Nasze wcześniejsze scenariusze zakładały, że tak. Ale bazowało to m.in. na założeniu, że mocny szok związany ze wzrostem kosztów życia wykonuje sporą część pracy za bank centralny, schładzając konsumpcję. Ten szok jednak w znacznej mierze się nie zrealizuje, bo (a) działania rządu skupione są na ochronie gospodarstw domowych przed wzrostem kosztów utrzymania, (b) kryzys energetyczny okazał się mniej poważny niż sądziliśmy. Konsumpcja mocno przyhamowała pod koniec 2022 r. ale moim zdaniem to w dużym stopniu przejściowy efekt przezornościowych zachowań w okresie wyjątkowej niepewności dot. skali podwyżek stóp i nadchodzącej zimy. Dopóki rynek pracy pozostaje w niezłej formie, trudno będzie o poważne wygaszenie presji popytowej. A przynajmniej może zająć to dużo czasu.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Bezrobocie na pewno wzrośnie, pytanie co to znaczy wzrost znaczący. Moim zdaniem nie przekroczy 10%, nawet pewnie 7-8%. Przyczyną jest demografia i wynikająca z niej ujemna dynamika siły roboczej, która tworzy strukturalny deficyt rąk do pracy i nie sprzyja pojawieniu się dużego bezrobocia.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Na rynku pracy karty rozdaje przede wszystkim demografia. Większe firmy wolą w okresach spowolnienia "chomikować" pracę, np. ograniczając wymiar czasu pracy, niż zwalniać pracowników i potem musieć ich szukać. Mniejsze, które nie mają tego komfortu, zwalniają, ale pracownicy ci znajdują zatrudnienie, nawet jeśli kosztem przekwalifikowania. Przy obecnej strukturze demograficznej, braku efektywnych zachęt do wydłużania aktywności zawodowej i niedoborze imigrantów, w okresach spowolnienia nie ma dużego napływu do bezrobocia.
Osobnym problemem pozostają też przepływy z zatrudnienia bezpośrednio do bierności zawodowej.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Zakres stanów świata w których można zacieśnić policy mix
(i) na tyle bardzo, by pohamować inflacje, ale
(ii) na tyle mało by nie wywołać dużej recesji
zawęża się.
Długie i zmienne okresy pomiędzy wdrożeniem polityki ekonomicznej a jej oddziaływaniem w mniej stabilnym świecie (konflikty międzypaństwowe, cogeneracyjna zmiana ideologiczna) w którym na dodatek rośnie „neutralna stopa” (patrz odpowiedź na poprzednie pytanie) nie sprzyjają miękkiemu lądowaniu do trwale niskiej i stabilnej inflacji.
Nawet jeśli policy mix byłby optymalny zabraknąć może szczęścia.
Owszem dezinflacja już jest. Cena pieniądza wzrosła, spada podaż pieniądza. Wzrostu bezrobocia nie ma. Wręcz absorbowaliśmy ok pół miliona nowych pracowników z Ukrainy. Tyle wiemy. Jednak to czego nie wiemy, a co możemy podejrzewać w większości sugeruje ryzyka inflacyjne…
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Jest to możliwe, ale może to być długi proces.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Wynika to z sytuacji podażowej na rynku pracy – następuje stopniowe kurczenie się tej podaży w związku z trendami demograficznymi (więcej osób wychodzi z wieku produkcyjnego niż do niego wkracza).
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Jak dotąd wysoka inflacja i jej chłodzenie w żaden sposób nie wpłynęły na wzrost bezrobocia. Długofalowo należy również przemyśleć warunki, w jakich pracujemy. Być może należałoby wprowadzić skrócony tydzień pracy i pracą w przyszłości się dzielić, aby wszystkie osoby nią zainteresowane mogły ją podjąć, bez wyzysku czy nadmiernej ekploatacji (vide testy z 4-dniowym tygodniem pracy prowadzone podczas pandemii i obecnie przez wybrane firmy w Polsce).
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Obawiam się, że inflacja w Polsce utrwaliła się na tyle mocno, że niezbędne będzie dostosowanie po stronie zatrudnienia. Jak również związana z tym restrukturyzacja w sektorze przedsiębiorstw, gdyż nie wszystkie firmy lub sektory mogą łatwo podnosić ceny (przykładem jest sektore HoReCa).
Inflacja bazowa i tempo wzrostu wynagrodzeń, a także szybkie rozpowszechnianie się klauzul waloryzacyjnych w obrocie gospodarczym sprawią, że walka z inflacją będzie wymagała - przynajmniej w krótkim okresie - takich niepożądanych efektów. Alternatywą jest niestety utrwalanie się wysokiej inflacji i erozja podstaw rozwoju gospodarczego, co per saldo w średnim i długim okresie będzie znacznie gorsze dla gospodarstw domowych, biorąc pod uwagę zarówno realne dochody jak i zatrudnienie.
Pytanie, jak rozumieć "znaczny" wzrost stopy bezrobocia, bądź jaki wzrost jest potrzebny do sprowadzenia inflacji do celu. Moim zdaniem nie grozi nam przebicie poziomu dwucyfrowego, więc "znaczny" rozumiem jako wzrost stopy bezrobocia o około 3-4 pkt. proc.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Nie sądze, aby było to mozliwe. Deflacja wymaga wysokich stóp procentowych, co prowadzi do ograniczenia aktywności ekonomicznej a tym samym do wzrostu bezrobocia. Tak mówi teoria ekonomi, tak pokazuje doswiadczenie historyczne.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Z powodu niedostatku rąk do pracy i dosyć wysokiej elastyczności płac
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Mamy dość specyficzną sytuację na rynku pracy. Bezrobocie jest niskie. Wciąż sporo jest wakatów które w sytuacji dekoniunktury mogą być nieobsadzane. Część miejsc pracy, które w okresie koniunktury nie są atrakcyjne dla miejscowych jest obsadzona przez migrantów – w okresie dekoniunktury to pewien bufor. Rejestr bezrobocia nie widzi sporej części ruchu na rynku pracy, bo jako pracownicy odzwyczailiśmy się od korzystania z tej drogi poszukiwania pracy.
Najważniejsze jednak jest to, że dzisiejsza inflacja (wraz z reakcją na nią) jest inna niż jej poprzednie wydania. Czas realnego spadku dochodów gospodarstw domowych jest wyraźnie dłuższy i głębszy niż niegdyś. Na dużej części płac to może być nawet regres łącznie o 5-10%. Do tego dochodzi gwałtowny spadek realnej wartości zasobów rezerwowych ludności i firm (wkłady w bankach nie są chronione przed inflacją i już straciły około 20%-25% realnej wartości). To są bardzo duże dopasowania istotnie wpływające na poziom popytu bieżącego i tego zobowiązującego na dłużej - inwestycyjnego. Tyle, że są one rozlane szeroko, nie zaś punktowe. Dopasowanie w gospodarce już trwa i nie ma ono charakteru silnego uderzenia w pojedyncze miejsca warte restrukturyzacji (które zaowocowałoby silniejszymi zwolnieniami). Być może takie i będzie w kolejnych kwartałach. Tyle, że takie rozwiązanie - atrakcyjne krótkoterminowo - może być z wielu powodów znacznie gorsze dla gospodarki rozumianej jako całość - w horyzoncie średnim i długim.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
W sytuacji recesji, która nastąpiłaby wskutek gwałtownych podwyżek stóp procentowych przez NBP, spodziewalibyśmy się zazwyczaj wzrostu stopy bezrobocia. Obecna sytuacja jest jednakże osobliwa, gdyż rynek pracy jest silny, więc wzrost bezrobocia może nie ukazać się wyraźnie w danych. W grę wchodzić mogą jednak zmiany strukturalne na rynku pracy, więc warto monitorować stopę aktywności zawodowej, która wyhamowała w ostatnich latach.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
To by oznaczało, że tym razem rzeczywiście jest inaczej. Ale może jest? Pytanie z czego wynika boom zatrudnienia w OECD w ostatnich latach, to chyba nie jest tylko starzenie. Czy to innowacje w zatrudnianiu, ograniczenie roli związków zawodowych, a może raczej solidna realokacja w latach bezrobocia po globalnym kryzysie finansowym?
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Bez wątpienia, kwestią dyskusyjną jest to w jakim czasie.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Sytuacja demograficzna sprawia, że trudno teraz w Polsce o wysokie bezrobocie.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Tzw "krzywa Philipsa" nie obowiązuje zawsze i wszędzie, bo ekonomia nie jest fizyką. W USA obserwujemy dezinflację przy spadku bezrobocia. Teoria typu krzywa Philipsa, spirala płacowa są próbami uniwersalizacji przygodnych obserwacji makroekonomicznych. W innym kontekście - np. obecnego szoku podażowego i jego rozlewania się w gospodarce - możemy obserwować brak lub odwrotność zależności. Dlatego nie sądzę, że ta dezinflacja musi być związana z bezrobociem.
Inflacja spadnie poniżej 10% na koniec 2023 r.
Liczba respondentów: 23
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Zważywszy na to, że trend polskiej inflacji jest od pewnego czasu dwucyfrowy, zejście inflacji do poziomów jednocyfrowych na koniec 2023 będzie wymagało odpowiedniego zestawu szoków (mówiąc potocznie, przyda się trochę szczęścia) lub wygaśnięcia tych działających. Możliwości jest dużo, dlatego szanse na taki scenariusz oceniam jako spore.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Będzie prawdopodobnie blisko 10%. Nie można wykluczyć, że nieco poniżej, ale nawet jeśli to symboliczne przekroczenie bez większego znaczenia. Istotniejsze jest to, że pierwsza połowa drogi inflacji z obecnych poziomów to będzie ta łatwa część - efekt wygaszenia zaburzeń i wpływ tzw. wysokiej bazy. Dopiero potem dalsze obniżanie inflacji, przy gospodarce wchodzącej w nowy cykl ożywienia, będzie wyzwaniem. Inflacja bazowa będzie zapewne znacznie bardziej uporczywa, to na niej powinna być w najbliższym czasie skoncentrowana uwaga.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Tak krótkoterminowa prognoza jest obarczona dużo większym ryzykiem niż pierwsze pytanie. Skłaniam się, że tak widząc jakie mamy dane gospodarcze za czwarty kwartał.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
W grudniu 2023 inflacja prawdopodobnie znajdzie się w pobliżu 10%. Na chwilę obecną trudno powiedzieć, po której stronie tej psychologicznej granicy się znajdziemy. W dużym stopniu będzie to zależało od rewizji koszyka konsumpcyjnego. Trudno też w tej chwili przesądzić, czy czekają nas jakieś przedwyborcze, proinflacyjne niespodzianki ze strony polityków.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Nie wiem. Prawdopodobnie będzie blisko 10%. Ale nie wiem czy nad czy pod.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Podejrzewam, że spadek inflacji będzie wolniejszy (tzn próg 10% nie zostanie osiągnięty w 2023), ale nie wykluczam takiego scenariusza.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Prawdopodobieństwo takiego scenariusza jest wysokie, głównie ze względu na efekty bazy statystycznej. By tak się nie stało musiałby się pojawić nowy, silny impuls pro-inflacyjny.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Niestety nie spotkałam się z takimi prognozami, ale - jeśli ceny ropy będą stabilne, podobnie jak ceny energii (co przekłada się na ceny transportu i żywności), to jest szansa, że inflacja spadnie.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Stawiam, że będzie blisko 10%, ale raczej powyżej tego poziomu.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Zob. odpowiedź na pierwsze pytanie
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Trudno dziś wskazać czynniki mogące podbijać inflację ponownie tak silnie jak obserwowaliśmy to przez kilka ostatnich kwartałów. Część z cen, które podbiły ostatnio inflację (choćby surowców, w tym energetycznych, płodów rolnych, transportu morskiego), jest zbliżona do notowanych przed rokiem lub czasem nawet niższych. Nie widać ich ponownego tak silnego wzrostu. W dodatku zasoby finansowe klientów są mocno uszczuplone – co ograniczy możliwość łatwego i bezpiecznego podnoszenia cenników w reakcji na wzrost kosztów wytwarzania.
Nie zapominajmy, że 10% to wciąż makabrycznie wysoka inflacja – musiała by się z czegoś wziąć. Oczywiście mogą pojawić się czynniki wywołujące ponowną panikę (podobną do tej niedawnej) – ale to nie jest scenariusz bazowy.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Konkretna wartość inflacji jest trudna do oszacowania w obliczu znacznych zmian i nieprzewidzianych wydarzeń w gospodarce. Obecne projekcje np Komisji Europejskiej wskazują, że w 2023r inflacja może być nadal dwucyfrowa (Winter 2023 Economic Forecast, 13 luty 2023).
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Raczej nie w roku wyborczym.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Jest to scenariusz optymistyczny, zwłaszcza w roku wyborczym.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Efekty bazy powinny sprawić, że inflacja obniży się do poziomu jednocyfrowego pod koniec roku, ale wciąż będzie wysoka w stosunku do celu inflacyjnego.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
To bardzo realne, ponieważ szoki post-COVID i szok energetyczny z powodu wojny mijają, tzn następuje już mitygacja skutków i adaptacja do nowych warunków. Jest taka szansa biorąc pod uwagę uruchamianie inwestycji ze środków unijnych.