08.11. 2021
W Polsce i na świecie rośnie inflacja konsumencka. Ekonomiści zajmujący się prognozami rewidują w górę prognozy inflacji. W odniesieniu do inflacji przymiotnik „chwilowy” zastąpiony został przez „przejściowy”. To dobry moment by się zastanowić czy inflacja w 2022 będzie w paśmie dopuszczalnych odchyleń od celu inflacyjnego NBP.
Rosną też ceny energii, co daje okazję zastanowić się nad wływem cen energii na szersze zjawiska inflacyjne.
Inflacja w 2022 będzie w paśmie dopuszczalnych odchyleń od celu inflacyjnego NBP, czyli pomiędzy 1.5% a 3.5%.
Liczba respondentów: 25
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Nie
W pierwszej połowie 2022 nie spodziewam się spadku inflacji bazowej. Część przedsiębiorców dopiero w styczniu dostosuje swoje cenniki do inflacji, która wydarzyła się w 2021.
Pracownicy mają generalnie dużą siłą przetargową i będą naciskali na wzrost wynagrodzeń. Również płaca minimalna zanotuje duży nominalny wzrost.
Zdecydowane podwyżki stóp NBP na przełomie roku mogą przynieść spadek inflacji bazowej w drugiej połowie 2022.
W kierunku przywrócenia równowagi gospodarczej w drugiej połowie 2022 mogłaby także oddziaływać polityka fiskalna - duża część wydatków nie jest automatycznie waloryzowana o inflację. Jednak planowane zmiany w systemie podatkowym będą pogarszały saldo sektora finansów publicznych. Inne pomysły również stanowią czynnik ryzyka, np. bony energetyczne.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Wypadkowa efektów bazowych i wygasania części przejściowych szoków po jednej stronie oraz ekspansywnego policy mix (zacieśnienie polityki pieniężnej i fiskalnej i w Polsce, i w skali globu nie było jak dotąd duże) i podwyższonych oczekiwań inflacyjnych po drugiej wskazuje na inflację powyżej celu. Słowem - jest to mało prawdopodobne, ale nie niemożliwe. Inflacja na ogół zaskakuje na plus wtedy, gdy rośnie, i na minus wtedy, gdy maleje. Jakkolwiek paradoksalnie by to nie brzmiało, gdy już inflacja zacznie spadać, będzie to robić szybciej niż się często oczekuje.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Inflacja na świecie okazuje się mocniejsza i trwalsza niż zakładano. Tym bardziej w Polsce, gdzie gospodarka relatywnie szybko wyszła z pandemicznego szoku i obecnie jest w fazie mocnego ożywienia, z rozgrzewającym się rynkiem pracy i ożywieniem kredytowym. Oprócz szoków "zewnętrznych" polska inflacja to w coraz większym stopniu pochodna sytuacji krajowej, dodatkowo podsycana względnie słabym PLN. Procesy inflacyjne nabrały już takiego tempa, że ich wyhamowanie zajmie trochę czasu i będzie wymagało zdecydowanej korekty polityki pieniężnej.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Nie
W 2022 będzie rokiem, w którym równocześnie dalej będą rosły ceny nośników energii, w pełni na ceny pozostałych towarów i usług przełożą się wzrosty cen energii z 2021 (np. wzrost cen żywności na skutek wzrostu cen nawozów w związku z podwyżkami cen gazu), nasilą się efekty drugiej rundy (wzrost cen wynikających ze wzrostu płac napędzanych rosnącymi cenami), wzrosną ceny towarów obłożonych wyższą akcyzą (alkohol i papierosy).
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Najwcześniej w 2023 można oczekiwać trwałego spadku inflacji do celu. Przesunięcie policy mix ze stymulującego na antyinflacyjny zajmie kilka kwartałów. Następnie transmisja zmienionego policy mix na inflację zajmie 2-3 kwartały.
Jeśli inflacja będzie w celu w 2022 to tylko na chwilę i przez nadzwyczajny przypadek: powrót do celu inflacyjnego w 2022 wymagałby politycznie niemożliwego zaostrzenia policy mix lub niespodziewanie dużego negatywnego szoku gospodarczego.
Rośnie ryzyko braku osiągnięcia celu inflacyjnego w 2023 w związku zacieśniania policy mix reaktywnie do narastającej inflacji krajowej i zacieśniania w sąsiednich gospodarkach.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Do końca roku inflacja nie powróci do poziomów poniżej 3,5% r/r. Przy splocie kilku niekorzystnych czynników inflacja może przebić poziom dwucyfrowy. Taki scenariusz jest mało prawdopodobny ale nie niemożliwy. Pod koniec roku inflacja może nieco spowolnić., jednak pozostanie na podwyższonym poziomie pod presją płac, cen energii, wzrostu podatków. Cykl wyborczy będzie dodatkowo podbijał inflację.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Nie. Moja odpowiedź odnosi się do scenariusza bazowego; w nim jest moim zdaniem niewielka szansa, że na przełomie 2022-2023 inflacja mierzona CPI zejdzie (raczej przejściowo) w okolice 3.5%, ale poza tym będzie utrzymywać się istotnie powyżej górnej granicy przedziału.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Choć obecny poziom inflacji nie jest alarmujący, to niezależne od NBP światowe procesy wywołają dalszy wzrost cen podstawowych dóbr (koszyka inflacyjnego), wyniknie on m.in. ze wzrostu cen paliw i energii, wzrostu cen transportu z Chin, a także z - w niepełni przywróconych łańcuchów dostaw (tu także COVID-19 nie powiedział jeszcze ostatniego słowa).
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Średnia inflacja będzie ok. 6-7 proc. Ale na koniec roku kto wie, może coś ją sprowadzi w dół. Jakiś globalny spadek cen surowców, odblokowanie łańcuchów dostaw, efekty bazy. Na razie na to nic nie wskazuje by się zmieściła.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Nawet NBP tak nie progonozuje w najnowszej projekcji, więc taki scenariusz jest bardzo mało prawdopodobny.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Są dwa poważne ryzyka, że inflacja w 2022 będzie powyżej górnej granicy celu, czyli powyżej 3.5%.
Po pierwsze, według prognoz własnych NBP inflacja w 2022 wróci do górnej granicy celu przy założeniu bardzo wysokich wzrostów produktywności. Wzrostów produktywności nie da sie precyzyjnie prognozować, ale założenia sa takie, że będą one wyższe niż kiedykolwiek wcześniej. W mojej ocenie jest duże ryzyko, że te założenia się nie spełnią, a ich konsekwencją będzie inflacja powyżej celu.
Drugie to ryzyko odkotwiczenia oczekiwań inflacyjnych. Tego typu modele prognostyczne zakładają, że oczekiwania inflacyjne są zawsze zgodne z celem inflacyjnym, więc nie obejmują ryzyka ich odkotwiczenia. W moje ocenie jest ono dzisiaj wysokie. Jest nowe badanie Reis (2021), które pokazuje, że odkotwiczenie oczkiwań można identyfikować w bieżacych danych. Ważny jest nie wzrost średniej oczekiwanej inflacji tylko wzrost "niezgodności". Reis pokazuje, że coś takiego może się dziać obecnie w USA. W oczekiwaniach inflacyjnych profesjonalnych analityków z '20 na '21 dzieją się trzy rzeczy w porównaniu do prognoz z '19 na '20: wzrost średniej, wzrost 90% przedziału prognozy (z 1,1-4,8 do 1,8-7,2) i wzrost "grubości ogonów". Podobnie dzieje się oczekiwaniami na dwa lata do przodu.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Wydaje się, że przyczyny inflacji mają przede wszystkim charakter strukturalny a presja inflacyjna będzie płynęła z zagranicy. Banki centralne w całej UE mogą mieć problem z jej opanowaniem. Po pierwsze, banki centralne wielu krajów zwłaszcza Europejski Bank Centralny nadużyły niekonwencjonalnych instrumentów polityki pieniężnej i gwałtowne wycofanie się z nich będzie bardzo trudne. Dlatego nie można wykluczyć scenariusza stagflacji. Po drugie, sposób organizacji światowych łańcuchów dostaw ujawnia poważne niedostosowania że względu na ich zbyt dużą złożoność i rozciągnięcie geograficzne. Europa stała się zbyt zależna od Azji w obszarze komponentów i półproduktów szczególnie dla przemysłu i w krótkim czasie tego nie zmieni.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Wszystko wskazuje na to, że bedzie wyższa.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Inflacja w dużej mierze jest „pędzona” drastycznym, wielowątkowym wzrostem kosztów wytwarzania. Zazwyczaj mówi się tu o surowcach zwłaszcza energetycznych, ale do tego dochodzą woda, gospodarka odpadami, ceny pracy, koszty dopasowania się do pandemii, nowe daniny (tak nasze wewnętrzne jak i narzucone z zewnątrz), wyższe daniny już istniejące, wzrost powinności i wymogów formalnoprawnych przy prowadzeniu działalności gospodarczej. W ostatnich latach bardzo przyspieszyliśmy ze wzrostem stosunku „daniny do PKB”. Z okolic 38% jeszcze kilka lat temu defiladowym krokiem idziemy w stronę bardziej typowego w Starych Krajach Unii 44% - 45%. Nie ma możliwości żeby to nie pędziło inflacji. W dodatku polityka stóp procentowych (makabrycznie ujemne realne oprocentowanie depozytów) i kursu walutowego (złoty jest słabszy niż powinien o 10% – 15%) prowokują wręcz deponentów do zamiany części lokat w towar (zanim nie zdrożeje bardziej). To przynosi w zakresie inflacji opłakane skutki – bo dodatkowo zderza się z istniejącą teraz w wielu miejscach „gospodarką niedoboru” (podaż z różnych powodów zaniżona i niewystarczająca dla zrównoważenia popytu).
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Wzrost cen energii, a zwłaszcza elektryczności od stycznia, jak również podywżki akcyzy i wysoka inflacja bazowa (spowodowana m.in. wysokim wzrostem wynagrodzeń) utrzymają inflację w 2022 r. na poziomie przekraczającym 5%
Obecny wzrost cen energii jest przejściowy.
Liczba respondentów: 25
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Ceny wielu nośników energii kształtowały się w poprzednich tygodniach na poziomach nie do utrzymania i kombinacja reakcji podaży oraz wyhamowania energochłonnej aktywności gospodarczej powinna to tonować. Nie sądzę natomiast, aby prawdopodobny był powrót do *poziomu* cen z 2019 r., nie mówiąc już o 2020 r. Wyższe ceny względne energii to bug, a nie feature.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Ceny energii będą rosły w dłuższym trendzie, ale jak sądzę nie w takim tempie jak ostatnio. Wzrost cen gazu w ostatnich miesiącach był wyjątkowo silny i wynikał z kumulacji negatywnych czynników.. tak wysokie ceny moim zdaniem nie utrzymają się trwale. Równolegle jednak koszty produkcji energii z paliw kopalnych będą rosły w długim czy nawet średnim horyzoncie.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Wzrost cen energii jest wypadkową globalnych trendów w polityce klimatycznej, unijnych regulacji (ETS) i zapóźnień Polski w zakresie transformacji energetyki. Dopóki nie zmienimy mixu na mniej emisyjny, ceny energii w Polsce będą rosły wraz z rosnącymi kosztami uprawnień do emisji. To nie stanie się szybko, bo wymaga znacznych inwestycji, zarówno w OZE, jak i atom.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Zależy od rozumienia określenia "przejściowy". Wzrost cen energii potrwa co najmniej kilka lat i przez ten okres będzie czynnikiem proinflacyjnym, przekładającym się na ceny większości towarów i usług.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Obecny skok jest przejściowy. Ale skoki cen będą powracać.
W średnim okresie (dekada?) rosnący udział niestabilnych źródeł energii w energy mix zwiększa prawdopodobieństwo gwałtownych skoków cen energii.
Dopóki nie będzie sposobów stabilizowania podaży energii słonecznej i wiatrowej dopóty ceny powtarzalnie będą skakać. Czasem w górę, czasem w dół.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Częściowo jest to efekt, krótkookresowy, popytowy, ale wraz z transformacją energetyczną i koniecznymi inwestycjami w sektorze energetycznym będzie musiał następować wzrost cen wynikający z inwestycji w energetykę, Przy czym te inwestycje niezależnie od zielonego ładu i tak w Polsce musiałby nastąpić z uwagi na deprecjację infrastruktury energetycznej.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Tak. Biorąc pod uwagę jego źródła ma on – w tej skali - raczej charakter przejściowy. Gdyby w wyniku niesprzyjającego zbiegu okoliczności potrwał dłużej (np. kolejne 12 miesięcy), to doprowadzi do recesji (gospodarki nie będą w stanie takiego szoku zaabsorbować), co ostatecznie także przełoży się na spadek cen energii.
p.s. pod pojęciem cen energii rozumiem ceny zarówno nośników energii jak i ich przetworzoną formę (en. elektryczną)
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Polski rynek energetyczny utknął w martwym (i szkodliwym dla środowiska) punkcie. Tzw. "rynek mocy" to porozumienia cementujące to toksyczne status quo. Zaraz opłaty za emisję szkodliwych pierwiastków, w tym CO2, m.in. z węgla brunatnego będą tak wysokie, że my klienci boleśnie to odczujemy. Przespaliśmy ostatnią dekadę, zamiast inwestować. Już teraz mamy najdroższą energię w Europie, będzie gorzej - szczególnie jak wejdą na rynek perowskity i nagle zaczną się masowe instalacje. Może się okazać, że powstaną miejsca, które odetną się od PGE i PSE, tym samym jeszcze potęgując koszty dla obecnych użytkowników.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Żeby transformacja energetyczna się opłacała tradycyjna energia powinna być droga.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Wzrost cen energii zawiera w sobie komponent średnio- i długookresowy, związany z polityką klimatyczną (ceny uprawnień do emisji). O tym więcej piszę w odpowiedzi na następne pytanie. Równocześnie jest komponent krótkookresowy związany z ograniczeniami podaży niektórych nośników energii, a także zmiennej produkcji energii z OZE.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Czeka nas - w skali zarówno krajowej jak i światowej - odchodzenie od spalania paliw kopalnych. Aby to odejście było realne z jednej strony będą musiały rosnąć ceny energii pozyskanej z paliw kopalnych - to sugeruje, że wzrost cen energii będzie trwał długo.
Z drugiej strony warunkiem koniecznym transformacji energetycznej jest tania energia z alternatywnych źródeł i zwiększenie efektywności jej wykorzystania - te czynniki będą powstrzymywały wzrost cen.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Zbyt ambitne i optymistyczne założenia polityki energetycznej i klimatycznej ostatnich lat doprowadziły do redukcji mocy elektrowni konwencjonalnych i zwiększyły zależność UE od gazu, o który trzeba będzie ostro rywalizować z Azją co odbije się na cenie a co będzie wykorzystywać także Rosja. Wkrótce Niemcy zamkną swoje ostatnie elektrownie atomowe.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Transformacja energetyczna jest procesem rozłozonym w czasie i bedzie się wiazała ze postepującym wzrostem cen energii ze źródeł nieodnawialnych.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Wiele będzie zależeć od tego, jak długo będziemy usiłowali utrzymywać górnictwo i energetykę węglową (zob. np. raport Aurora lub Goldman Sachs).
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Porównanie dzisiejszych cen i popytu z adekwatnymi z roku choćby 2019 wskazuje, że do podbijania cen dołączyły się dodatkowe efektywne mechanizmy. W dodatku rośnie haracz jaki jest narzucany na ceny energii - na producentów wszelkich dóbr i usług ale również konsumentów. I to się będzie nasilać przez długi czas. Co istotne, ze względu na transformację energetyczną będzie drastycznie rosła presja na przyspieszoną wymianę wszystkiego co mamy wkoło siebie na inne (oczywiście lepsze). A to przyspieszenie to nic innego, jak wymuszenie wzrostu popytu - więc i popytu na surowce i energię. To trochę jeszcze potrwa - optymiści mówią że już tylko dwie trzy dekady …
Udzielona
odpowiedź:
Nie
To zależy o jakim okresie mówimy. Obecnie realizujące się i spodziewane drastyczne wzrosty teraz i najbliższym czasie pewnie są/będą przejściowe, ogólny kierunek na wzrost cen energii w najbliższych latach jest natomiast nieunikniony.
Transformacja energetyczna będzie w średnim okresie oddziaływać proinflacyjnie.
Liczba respondentów: 25
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Dla mnie transformacja energetyczna oznacza przede wszystkim wzrost cen względnych energii oraz technologii, których użytkowanie wiąże się z emisją gazów cieplarnianych. To, czy w średnim okresie przełoży się to na wzrost ogólnego poziomu cen, zależy od kilku czynników, wśród których można wyróżnić postawę banków centralnych i decydentów fiskalnych, istnienie (lub ich brak) mechanizmów indeksacyjnych dochodów, tempo i sposób wymiany infrastruktury produkcyjnej i przesyłowej, etc. Transformacja energetyczna będzie w średnim okresie oddziaływać proinflacyjnie, jeśli na to pozwolimy. Być może powinniśmy pozwolić, ale to już inne pytanie.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Ceny energii (a także innych dóbr i usług o wysokim śladzie węglowym, np. lotów, mięsa itp) będą rosnąć w wyniku polityki klimatycznej. Będzie to sprzyjało wyższej inflacji, ale przełożenie to będzie z czasem słabło. Relatywnie szybszy wzrost cen w tych kategoriach i rosnąca świadomość ekologiczna będą powodowały spadek ich udziału w koszyku konsumpcyjnym, a zatem i mniejszy wpływ na wskaźnik inflacji.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Sfinansowanie odejścia od energetyki opartej na węglu będzie wymagało inwestycji przewyższających inwestycje w energetykę w ostatnich dekadach. Ceny energii i zwiększone inwestycje energetyczną będą w średnim okresie zwiększały inflację.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
W średnim i długim terminie będą się stopniowo ujawniać pozytywne, efektywnościowe rezultaty transformacji energetycznej. Presja inflacyjna wygaśnie w długim okresie.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Nie wiem. Występuje tu zbyt wiele elementów i efektów (np. malejąca energochłonność) by móc jednoznacznie określić ostateczne oddziaływanie w średnim terminie. Można być natomiast raczej pewnym, że transformacja energetyczna przełoży się w okresie przejściowym na większą zmienność cen energii. W kontekście ograniczoności tradycyjnych paliw i konwergencji modelów konsumpcji krajów takich jak Chiny czy Indie, w dłuższym okresie (5-10 lat) scenariusz transformacji energetycznej powinien też być mniej proinflacyjny niż pozostanie przy tradycyjnych źródłach energii.
p.s. jako średni termin przyjmuję 5 lat
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Ceny energii już szybują w górę i niedługo będą stanowiły coraz większą część naszych domowych budżetów, czyli wpłyną na CPI, tym samym na wskazania inflacyjne. Transformacja wymaga inwestycji, ktoś przecież za nie będzie płacił (a dotacje z UE coraz bardziej niepewne).
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Trudne pytanie. Teoretycznie powinna prowadzić tylko do zmian cen relatywnych. Ale jeżeli uruchomi presję płacową?
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Taki jest cel zaproponowanego pakietu Fit for 55, by podnosić koszty wszystkich dóbr emisyjnych, by dorzucić do nich koszt środowiskowy. Ceny wyrażają w ekonomii rzadkość dóbr, jeśli do tego dodajemy komponent odpowiedzialności środowiskowej, to jest oczywiste, że ograniczają się nam możliwości produkcyjne różnych dóbr przy obecnym stanie technologii.
Poza tym w przypadku Fit for 55 nie mówimy tylko o transformacji energetycznej, ale o całościowej restrukturyzacji gospodarek. Realizacja neutralności klimatycznej będzie wymagać elektryfikacji gospodarek na wielką skalę, ktoś za to zapłaci. Podobnie jak za potrzebną bądź wymuszoną wymianę milionów samochodów, urządzeń pobierajacych energię, termomodernizację budynków - to gigantyczny szok popytowy, jeśli tempo transformacji nie będzie dostosowane do ograniczeń podażowych.
Podaż dóbr z importu będzie również droga, bo obłożona granicznym podatkiem węglowym, poza tym nie tylko UE planuje podejmować transformację.
Do tego jeżeli ma być rozszerzany ETS z politycznie sterowaną, malejącą liczbą uprawnień, to nie ma innego kierunku jak wzrost cen uprawnień do emisji.
Istnieje też ryzyko, że z powodu niskich inwestycji w poszukiwanie i zagospodarowanie złóż węglowodorów w nadchodzącym latach będziemy mieć wysokie ceny ropy, gazu i węgla. Szczególnie wtedy, gdy wbrew nadziejom zwolenników radykalizmu w polityce klimatycznej nie będzie dobrych substytutów dla tych nośników energii, w efekcie popyt nie będzie spadał tak dynamicznie jak podaż.
W przypadku dalszej rozbudowy OZE można spodziewać się rosnącego kosztu krańcowego związanego z dostępnością gruntów i procedurami administracyjnymi, zwłaszcza jeśli jednocześnie w ramach Zielonego Ładu mamy dbać o ekosystemy i jak nawięcej gruntów wyłączać z użytku gospodarczego.
Z kolei atom - choć niezbędny do osiągnięcia neutralności - jest drogi w budowie. Podobnie jak wychwytywanie i składowanie CO2.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Skłaniam się ku odpowiedzi "nie":
Inflacja to zmiana poziomu cen, a wzrost cen energi to zmiana cen relatywnych. Do trasformacji energetycznej potrzeba wlasnie zmiany cen relatywnych, np. drozszy wegiel ale tanszy solar. Jesli zmiana cen energii "ciagnie" za soba rowno wszystkie ceny, to nie ma zadnej zmiany cen relatywnych i zadna transformacja energetyczna nie nastepuje. Owszem, zazwyczaj zdarza sie ze zmiany w jednym sektorze (np. energii) pociagna troche ceny w innych, wtedy mamy jednoczesnie zmiane cen relatywnych i inflacje. Ale: to pierwsze jest kluczowe i trwałe. A inflacja pojawia sie tylko przejsciowo.
Empiria mówi podobnie. Na przykład podatki węglowe (jedno z narzędzi transformacji energetycznej) w UE i w Kanadzie nie zwiększają inflacji. Przeciwnie - są nawet trochę dezinflacyjne. Konradt, M and B Weder di Mauro (2021), “Carbon Taxation and Inflation: Evidence from Canada and Europe”: "carbon taxes changed relative prices but did not increase the overall price level. Instead, they were slightly deflationary."
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Jak w punkcie 2
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Zmiana cen relatywnych nie działa proinflacyjnie.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Zależy, jak zdefiniuje się średni okres, i jak intensywnie będzie przeprowadzana
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
To nawet nie będzie średni okres. To będzie okres liczący kilka dekad. Udział rzeczy już dopasowanych do nowych wymogów transformacji - w tych które nas teraz otaczają - jest marginalny. To oznacza, że docelowo prawie wszystko trzeba wymienić na nowe, bardziej skomplikowane, wyrafinowane i robione na o kilka klas bardziej zaawansowanym oprzyrządowaniu. Zamiast konsumpcję zmniejszać, gwałtownie ją przyspieszymy. W dodatku „na krechę” więc znacznie drożej.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Ceteris paribus tak. Jednak przy tego rodzaju zmianach technologicznych zachowanie tego wygodnego warunku "analitycznego" jest właściwie niemożliwe. Stąd nie wiem.