07.09. 2021
Polacy stali się społeczeństwem z największa w ostatnich latach w UE liczbą imigrantów z poza UE. Według szacunków GUS w Polsce mieszka ok 2 miliony obcokrajowców z poza UE. Większość literatury na temat wpływu imigracji na zarobki pracowników natywnych nie widzi dużego i trwałego wpływu. Ale imigracja budzi liczne kontrowersje, w tym jest oskarżana o wzrost populizmu. Pojawiają się postulaty dalszego i to znacznego zwiększenia liczby mieszkańców Polski oraz nadania im obywatelstwa. Jeden z głośnych postulatów to zwiększenie liczby obywateli Polski do 50 milionów do roku 2050.
Osiągnięcie liczby 50 milionów obywateli Polski w roku 2050 zwiększy dobrostan Polaków.
Liczba respondentów: 14
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Wszystko jest uzależnione od stanu gospodarki, wkładu nowych obywateli, i innych czynników, które nie są znane.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Wzrost liczby ludności jest neutralny dla wzrostu gospodarczego (PKB per capita), nie jest natomiast neutralny dla dobrobytu ze względu na ograniczenia przestrzenne. Wzrost gęstości zaludnienia oddziaływał by negatywnie np. na jakość i ceny nieruchomości oraz inne deficyty życia w największych aglomeracjach (zatłoczenie) gdzie kierowałoby się większość imigrantów. Z pozytywów: byłoby dużo łatwiej utrzymać państwo dobrobytu ze względu na dużą liczbę podatników, zwłaszcza gdyby (co jest jedyną realistyczną opcją) większość wzrostu populacji pochodziło z imigracji (brak kosztu edukacji, przychody podatkowe). Efekt ten byłby jednak przejściowy tj przesunąłby problem na drugą połowę XXI wieku (korzystne dla generacji dziś aktywnych na rynku pracy, niekorzystne dla młodszych).
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Gdy za Polaków, których dobrostan szacujemy weźmiemy 50 milionów Polaków w 2050 to właściwa jest odpowiedź „Zdecydowanie tak”. Setki milionów ludzi, żyje na świecie poniżej swojego potencjału.
Gdy ocenić dobrostan obecnych 37 milionów Polaków mieszkających w Polsce, właściwą odpowiedzią również jest „Zdecydowanie tak”. Z co najmniej siedmiu powodów:
1. Więcej obywateli to większy rynek:
1.1. Większy rynek to większa specjalizacja i wydajniejsza produkcja.
1.2. By ściągnąć inwestycje, które dadzą nam rozwoju potrzebujemy pracowników.
- Na obecnym etapie potrzebujemy więcej inwestycji w produkcję w Polsce, które niosą nie tylko nowe maszyny i zatrudnienie, ale wiedzę i kontakty. Już od kilku lat problemem dla każdej średniej inwestycji w Polsce jest skompletowanie załogi.
- W świecie mobilnego kapitału brak pracowników to zagrożenie dla utworzenia przemysłowego zaplecza Europy w Polsce. Albo ściągniemy i zorganizujemy większą podaż pracy w Polsce, albo wiele nowych inwestycji powstanie poza Polską.
- A my stracimy korzyści ze wzrostu rozmiaru i różnorodności rodzimego przemysłu.
1.3. Bardziej mobilni imigranci są znakomitym uzupełnieniem natywnej podaży pracy.
- „Ukrainiec na budowie” nie zabiera pracy Polakowi, on daje pracę Polakowi, który wiezie cegły na budowę, projektuje budynek i finansuje budowę.
- Zwłaszcza, gdy Polak nie chce/nie może przenieść się z miasta do miasta za pracą.
1.4. Uruchomienie wzrostu gospodarki, nawet jeśli jest to tylko wzrost ogółem ułatwia zwiększenie wzrostu na głowę.
- Gdy gospodarka rośnie, nawet jeśli początkowo nie rośnie w przeliczeniu na głowę łatwiej jest spowodować wzrost wydajności i osiągnąć wzrost na głowę.
2. Imigranci ulepszają społeczeństwo przyjmujące, zwiększają innowacyjność i dynamizm gospodarki:
- są częściej aktywni na rynku pracy niż natywni mieszkańcy,
- częściej zakładają firmy,
- częściej wynajdują i wdrażają innowacje niż natywni uczestnicy rynku,
- rzadziej niż natywni mieszkańcy popełniają przestępstwa.
Jeśli pojawiają się problemy z alienacją imigrantów to w państwach o przeregulowanym rynku pracy jak Francja i Belgia. Tam gdzie prawo pracy dzieli natywnych pracowników na korporacyjne kasty, tam imigranci trzymani są na samym społecznym dole bez nadziej na poprawę losu pracą i talentem.
3. Imigracja nas zmieni, wpłynie na nasze wartości i instytucje:
- Zwiększenie liczby obywateli przez imigrację wymagać będzie demokratyzacji naszego porządku społecznego. Co samo w sobie może być największą korzyścią dla nas.
- Nawyki i urządzenia społeczne będą się zmieniać wraz z docieraniem się w pracy i miejscu zamieszkania natywnych i urodzonych poza Polską obywateli.
4. Wzrost gospodarczy ma pozytywne moralne konsekwencje:
- Łatwiej tworzyć opiekuńcze, otwarte i tolerancyjne społeczeństwo, gdy rośnie gospodarka. Nawet jeśli jest to tylko lub głównie wzrost gospodarki ogółem, a nie wzrost PKB na głowę.
5. Liczebność ludności zwiększa siłę polityczną i militarną:
- pomiędzy Rosją a Niemcami, potrzebujemy więcej obywateli
- liczebność armii czy reprezentacja w instytucjach UE zależą od liczby ludności
- w USA służba w wojsku pozwala obywatelom innych państw uzyskać obywatelstwo,
- przykładowo za służbę w armii USA podczas wojny koreańskiej obywatelstwo uzyskało 31 tys. osób
6. Rozłożenie w czasie kosztów starzenia się społeczeństwa
- modnym wśród ekonomistów w Polsce jest głosić, że imigracja „tylko odkłada w czasie” problem starzenia się społeczeństwa
- to ja poproszę o odłożenie wyzwań starzenia się społeczeństwa, do czasu gdy będziemy bogatszym społeczeństwem i silniejszym państwem
7. Z każdym imigrantem, który zostaje obywatelem spada dług na głowę.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Jest zbyt wiele niewiadomych by na to pytanie odpowiedzieć. Odnosi się to w szczególności do dwóch kwestii: pojęcia dobrostanu oraz sposobu osiągnięcia zakładanej liczby ludności.
W przypadku dobrostanu zakładam, że chodzi o szerszy koncept niż tylko PKB na mieszkańca. I tu rodzi się problem, bo dla niektórych odczuwany dobrostan może być większy, tylko dlatego, że żyją w „większym” kraju (ludność, nominalny PKB), nawet jeśli równocześnie PKB na mieszkańca jest mniejsze. Z kolei dla innych większa liczba mieszkańców naszego kraju miałaby negatywny wpływ na dobrostan, nawet przyjmując, że nie miałaby wpływu na poziom PKB na mieszkańca (w konsekwencji wyższych cen nieruchomości, większego ruchu ulicznego/korków, większego zanieczyszczenia środowiska, wpływu na bezpieczeństwo, itd.)
Co do osiągnięcia zakładanej, 50 milionowej, liczby mieszkańców, to oznaczałby konieczność szerokiego otwarcia się na imigrantów (ze względów społeczno-kulturowych nie wierzę w znaczący wzrost wskaźnika dzietności w Polsce). Wydaje się, że by ich napływ miał pozytywny wpływ na wąsko rozumiany (PKB na mieszkańca) dobrostan Polaków spełnionych musiałoby być kilka warunków. Po pierwsze struktura wiekowa imigracji nie powinna prowadzić do pogorszania bazowej struktury demograficznej (spadku udziału osób w wieku produkcyjnym), a najlepiej aby prowadziła do jej poprawy (by napływały głównie osoby w wieku produkcyjnym). Po drugie imigracja powinna zapewniać napływ wysokich kompetencji (polska wersja drenażu mózgów z zagranicy) lub stwarzała potencjał rozwoju takich kompetencji (młodzi, ambitni ludzie, którzy chcą się uczyć). Po trzecie napływ zasobów pracy nie może prowadzić do utrwalania nisko-produktywnych modeli biznesowych opartych właśnie na dużej dostępności stosunkowo taniej pracy. Po czwarte, polityka gospodarcza musiałaby być odpowiednia; stwarzała warunki dla maksymalnie efektywnego wykorzystania nowych zasobów (imigranci). W mojej ocenie nie jesteśmy na tyle atrakcyjnym krajem, by w pożądany sposób ukierunkować imigrację niezbędną do osiągnięcia poziomu 50 milionów mieszkańców. Równocześnie polityka gospodarcza ma w Polsce charakter dostosowawczy, a nie proaktywny, więc trudno zakładać, że spełni konieczne warunki.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Po pierwsze taki cel jest niemożliwy do zrealizowania - w obecnej sytuacji demograficznej (szeroko rozumianej) oznaczałby on konieczność przyjęcia ok. 15 mln imigrantów, Po drugie, przyjęcie tak ogromnej liczby imigrantów w tak stosunkowo krótkim czasie skutkowałoby pojawieniem się istotnych napięć społecznych, które miałyby negatywny wpływ na dobrostan Polaków. Pomijam już fakt, że nasza gospodarka nie jest w stanie wykreować tylu miejsc pracy, zwłaszcza w dobie postępującej automatyzacji produkcji.
Nie można jednak wykluczyć, że zmiany klimatyczne spowodują masowe migracje do Europy rzędu kilkuset milionów ludzi, a Polska nie będzie w stanie tego napływu powstrzymać.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Na tak sformułowane pytanie trudno o jednoznaczną odpowiedź. Taki wzrost populacji jest możliwy tylko w wyniku masowych migracji. Ich konsekwencje dla spójności społecznej, a być może również innych pozaekonomicznych czynników kształtujących dobrostan Polakóww Polsce byłyby poważne (choć zależy to od potencjalnej struktury przybyszów). Jednocześnie, jeśli taka fala migracji pozwoliłaby uzupełnić niedobory siły roboczej i utrzymać dynamikę rozwoju, miałoby to niewątpliwie pozytywny wpływ na poziom zamożności Polaków (przy czym zapewne kosztem wysokich nierówności pomiędzy imigrantami a rodzimą populacją).
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Nawet jeśli obywatelstwo byłoby nadane wszystkim cudzoziemcom (nawet spoza UE) mieszkającym w Polsce, to nietolerancja, rasizm i ksenofobia Polaków nie sprawią, że kraj ten będzie pożądanym miejscem do osiedlenia (niestety). Jeśli hipotetycznie nawet granice kraju byłyby w przyszłości otwarte, niestety w wyniku postępującej automatyzacji może zacząć brakować pracy dla wszystkich. Co nie oznacza, że panowałby głód (przy dzisiejszej technologii przepowiednie Malthusa jeszcze długo się nie spełnią - chyba że nastąpi klęska klimatyczna). Ale byłby to scenariusz dobry dla emerytów (obecna zapaść demograficzna krytycznie obniża przyszłe emerytury obecnie pracujących najemnie). Ostatecznie, trudno jednoznacznie przewidzieć.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Polska będzie przyciągać dodatkowych mieszkańców, jeśli pozostanie konkurencyjna i będzie atrakcyjnym miejsce do życia (a nie na odwrót). Obecnie większym wyzwaniem dla Polski jest transformacja w kierunku neutralności klimatycznej do 2050 r., pakiet Fit for 55 oraz - być może - zwiększenie zdolności obronnych. Jedno i drugie wymaga przede wszystkim kapitału, technologii i sprawnych rynków, instytucji oraz polityk państwowych, a nie wzrostu liczby ludności. Jeśli uda się te warunki spełnić, jest wysoce prawdopodobne że Polska będzie atrakcyjnym krajem dla imigrantów, liczba mieszkańców będzie rosła, ale w tempie które jest dostosowane do istniejących ograniczeń zasobowych i strukturalnych.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Wszystko zależy od tego, jaką metodą miałoby być to osiągnięte. Jeśli będzie to mieszanka instrumentów pobudzających dzietność Polaków + w mniejszym stopniu migracji, to rzeczywiście powinno się to przełożyć na poprawę dobrobytu.
Jeśli ten skok miałby być osiągnięty głównie przez stymulację migracji, to można mieć dużo większe wątpliwości.Doświadczenia Europy Zachodniej uczą nas, że strumieniem migracji nie jest łatwo zarządzać nawet, jeśli kraj ma w tym zakresie długie tradycje. Zbyt wysoki (często postrzegany w subiektywny sposób przez obywateli) napływ migrantów (nawet dobrze integrujących się) może prowadzić do polaryzacji nastrojów i popularyzacji radykalnych rozwiązań (np. brexit w Wielkiej Brytanii).
Jeśli chcielibyśmy osiągnąć liczbę 50 milionów obywateli przy obecnie dominujących trendach demograficznych zakładających liczbę mieszkańców Polski z 2050 r. na 33 miliony, to zakładamy bardzo szerokie otwarcie drzwi na imigrację, czyli napływ nawet kilkunastu milionów obcokrajowców w ciągu 3 dekad. Wydaje mi się, że ciężko byłoby przeprowadzić tak szybko tak gwałtowną zmianę społeczną bez wywołania znacznych napięć. W związku z czym w takim scenariuszu nie uważałbym wzrostu dobrostanu Polaków za pewnik.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Nie ma bezposredniej relacji między liczbą ludności a dobrobytem. Problemem Polski jest starzenie sie ludności, co ma konsekwencje dla systemu emerytalnego, ale zwiekszenie liczby ludności samo przez się nie jest rozwiazaniem problemu.Chodzi raczej o odpowiednią strukturę migracji ze wzgledu na kwalifikacje i wiek.Nie bez znaczenia jest też bliskość kulturowa.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Co do zasady jest skrajnie mało prawdopodobne, by można było przeprowadzić taki proces (szerzej o tym patrz w rozwinięciu dla pytania 2), w dodatku przeprowadzić go i nie ponieść szeregu negatywnych konsekwencji niweczących zadany w pytaniu dobrostan.
Wypada postawić pytanie - czemu założenie jest aż tak wyśrubowane (50 mln w 2050). Na tak dużą liczbę mieszkańców trzeba mieć pomysł. A wzmiankowany wyżej dobrostan ma przecież też obejmować tych o których forsownie chce się liczbę mieszkańców zwiększać.
Zastanawiające też jest, czy na pewno droga do budowania dobrostanu najlepiej realizowana będzie poprzez zwiększenie liczby obywateli. Czyżby poprzez zwiększenie ekonomicznego znaczenia kraju? Idąc tą drogą - już niedługo znaczenie choćby Szwajcarii, Szwecji, Finlandii, Holandii - powinno być marginalne w porównaniu z naszym. A raczej tak nie będzie. Nawet przy uwzględnieniu już istniejących i prognozowanych różnic w liczbie ludności. Co ciekawe możemy w naszym najbliższym otoczeniu wskazać kraj gdzie ostatnie lata przyniosły bardzo duży wzrost liczby ludności, głównie w wyniku migracji (o 25% w dekadę). Ale trudno forsować tezę, że dzięki owemu zwiększeniu liczby ludności udało się zwiększyć znaczenie gospodarcze i/lub polityczne tego kraju. Przeciętny poziom dobrostanu obywateli też się chyba specjalnie nie poprawił...
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Im więcej obywateli, tym większy potencjał specjalizacji i wzrostu produktywności, tym mniejszy ciężar zakumulowanego długu publicznego i wyższe emerytury z ZUS, a siła polityczna Polski w Unii Europejskiej większa (np. mandaty w Parlamencie Europejskim są powiązane z populacją). W długim okresie badania pokazują pozytywny wpływ imigracji na dochód na mieszkańca i produktywność https://www.imf.org/en/Publications/Spillover-Notes/Issues/2016/12/31/Impact-of-Migration-on-Income-Levels-in-Advanced-Economies-44343
W ostatniej dekadzie ekonomiści migracji pokazali, że efekty imigracji nie mają jedynie charakteru ilościowego, ale też jakościowy - rośnie nie tylko liczba pracujących, ale również produktywność. Inaczej imigracja musiałaby pociągać za sobą istotne spadki płac natywnych pracowników, a z badań empirycznych wiemy, że tak nie jest - zmiany ich zarobków w bezpośredniej reakcji na imigrację oscylują dookoła zera, w granicach +/-1% https://wol.iza.org/articles/do-immigrant-workers-depress-the-wages-of-native-workers
Najnowsze badania opisałem szczegółowo w przeglądzie https://lodkawolnosci.org/books/Co_wiemy_o_wplywie_imigracji_na_rynek_pracy.pdf
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
To zależy od bardzo wielu innych czynników. Na przykład od tego jaka będzie jakość "kapitału ludzkiego" i "społecznego" - ewentualna integracja który byśmy mieli w Polsce w 2050 roku. To z kolei zależy od mechanizmu osiągnięcia tej liczby ludności. Samo zwiększenie liczby ludności nic jeszcze nie znaczy.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
To zależy bardziej od jakości niż ilości, a także zastosowaniu polityk sprzyjających zatrudnieniu, inwestycjom, podnoszeniu produktywności. Przy założeniu kontynuowaniu obecnych polityk publiczblicznych, sam wzrost liczby obywateli dobrostanu nie podniesie.
Osiągnięcie liczby 50 milionów obywateli Polski zamieszkujących Polskę w 2050 jest możliwe.
Liczba respondentów: 14
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Możliwe jest tylko teoretycznie. Wymagałoby to bowiem bardzo dużej imigracji (i ich bezpośredni potomkowie) w wyniku czego w roku 2050 ok. 40proc populacji to byliby imigranci. Tak duży napływ jest trudny do wyobrażenia i wiązałby się z bardzo dużymi napięciami społecznymi. Już utrzymanie obecnej liczebności populacji polski wymagałoby imigracji rzędu 20%, co jest bardzo dużym wyzwaniem dla polityki imigracyjnej, integracyjnej, ryzykowne dla akceptacji społecznej i bardzo ryzykowne politycznie.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
1. Dwa miliony głównie Ukrainców, którzy pojawili się w latach 2014-16 dowodżą, że jest to możliwe,
Chętnych na imigrację do Polski jest w dziesiątkach milionów. Na przykład połowa Rosjan w wieku 18-24 oraz jedna trzecia w wieku 25-39 deklaruje chęć emigracji na stałe z Rosji.
Ciut gorzej z przyzwoleniem na ich wpuszczenie. Ale nie tak, źle jak się powszechnie uważa. Polacy są liderami w wydawaniu pozwoleń na pobyt dla osób z poza UE. Od kilku lat rotujący się w Polsce „Ukraińcy” tworzą społeczność między 1 a 2 miliony osób.
Na początek uobywatelnić tylu ilu się da bliskich nam kulturowo i geograficznie.
2. Mamy w Polsce wybór: konserwować naszą mała stabilizację gospodarczą, lub sięgać po dalszy rozwój.
Wyważone, dokonane drobnymi krokami, gdy trzeba, skokowo gd można zwiększanie liczby obywateli przez imigrację pozwoli sięgnąc po rozwój.
Zmiana, której potrzebujemy dokonać tak naprawdę w mniejszym stopniu dotyczy przyzwolenia na imigrację, a w większym przyzwolenia na otworzenie porządku społecznego na konkurencję.
Wielu w Polce wydaje się, że jeśli zamknąć granice pracodawcy w obliczu braku pracowników podniosą pensję i staniemy się w ten sposób bogatsi. W tej samej logice mieszkańcy śródmieści dużych miast ograniczają budowę nowych mieszkań w centrach i dojazd do centrów dużych miast. To na chwilę nielicznym może ułatwić wyszarpać podwyżkę i na długo nas wszystkich zuboży.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Tak, ale moim zdaniem nie w scenariuszu, który zapewniałby wzrost dobrostanu Polaków (no chyba, że dla kogoś główna miara dobrostanu to wielkość kraju, w którym mieszka). Powinniśmy się raczej skoncentrować na ustabilizowaniu populacji na poziomie 38-40 mln, wydaje się to najbardziej korzystny scenariusz zarówno z punktu widzenia wąsko (PKB na mieszkańca) jak i szeroko rozumianego dobrostanu.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Zgodnie z tym, co napisałem w komentarzu do pierwszego pytania, w sytuacji masowych migracji klimatycznych, idących w setki milionów osób, przybycie do Polski 15 mln imigrantów jest trudno, ale jednak wyobrażalne. Mimo wszystko, choć uważam taki scenariusz za możliwy, jego realizację uważam za mało prawdopodobną.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Wydaje się, że uwzględniając obecne trendy demograficzne osiągnięcie takiej liczby mieszkańców Polski jest niemożliwe. Wymagałoby to trwałego napływu imigrantów (zapewne około 20 milionów) i poprawy wskaźnika dzietności w Polsce.
Taka skala napływu migrantów (0,8-1 mln rocznie) wydaje się trudna do osiągnięcia (i rodząca poważne konsekencje społeczne, a potencjalnie także polityczne ze względu na dynamikę przemian struktury społecznej i wpływ na spójność społeczną). Jednocześnie, z upływem czasu rosnącym wyzwaniem może się stać znajdowanie migrantów w świecie, gdzie rosnąca liczba państw będzie odczuwać skutki niskiej dzietności, a z upływem czasu także utraty populacji i siły roboczej.
Jednocześnie, jako projekt mający wpłynąć na przedefiniowanie polityki demograficznej i migracyjnej w demokratycznym społeczeństwie, taka koncepcja wydaje się godna rozważenia. Celem (wciąż) pozostającym w zasięgu jest potrzymanie rozmiarów populacji (a być może i zasobów siły roboczej) dzięki udanemu miksowi polityki demograficznej i migracyjnej.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Kryzys demograficzny będzie trwał nadal, szczególnie przy politycznym lekceważeniu kobiet. Jeśli zaś chodzi o migracje, to niestety nietolerancja, przemoc i rasizm nie sprzyjają osiedlaniu się obcokrajowców. Nawet jeśli wydrenujemy kraje sąsiedzkie z podobnego kręgu kulturowego (Białoruś, Ukraina), to strat nie da się odrobić w dłuższej perspektywie. Twierdza Europa nie przyjmie żadnych ludzi z dalszych krajów świata. W zasadzie jedynym (i negatywnym) scenariuszem jest katastrofa klimatyczna i ucieczka wielu ludzi z południa na północ... to jednak może stworzyć ogromne napięcia na świecie i doprowadzić do jeszcze większego kryzysu.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Nie jest możliwe z wielu względów - społecznych, ekonomicznych czy strukturalnych. Polska do 2050 r. będzie zmagała się z ogromnym wyzwaniem osiągnięcia neutralności klimatycznej - w mojej ocenie koszty i ryzyka związane z tym procesem są niedoszacowane, gdyż wielu procesów nie da się przewidzieć. Przykładem są ograniczania podażowe w sytuacji gdy 27 krajów UE rozpocznie masowe programy termomodernizacji budynków czy budowy infrastruktury dla e-vehicles. Jak działają takie ograniczenia wiemy dobrze z cykliczności wydawania funduszy UE. Trudno wyobrazić sobie koszty dodatkowych / wymiany mocy w energetyce, które i tak bez wzrostu l. mieszkanców będą gigantyczne. Ponato, proponowane obecnie unijne polityki dodatkowo zwiększą koszty inwestycji mieszkaniowych i infrastrukturalnych, więc absorpcja dodatkowych ponad 20 mln mieszkanców wymagałaby gigantycznych nakładów i wprost wzorcowej jakości instytucji i regulacji. A jak jest obecnie - popatrzmy jak długo mówi się o budowie elektrowni atomowej, ile trwają modernizacje linii kolejowych vs. plany (np. Warszawa-Radom, Katowice-Kraków-Rzeszów), wreszcie jak samorządy (nie) radzą sobie z ładem przestrzennym i współpracą z deweloperami mieszkaniowymi (przez co rośnie koszt tych inwestycji). Polskie metropolie są nieprzygotowane na dynamiczny wzrost mieszkańców, brakuje sprawnej kolei aglomeracyjnej i ringów szybkich dróg. Alternatywą dla rozlewania się miast może być ich zagęszczanie, ale rośnie presja regulacyjna i społeczna na zwiększania obszarów zielonych i in. publicznych, co też wpływa na ceny nieruchomości w centrach miast.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Tak pod warunkiem, że gross z tego przyrostu zagwarantuje wzrost dzietności a migracje będą stanowić jego uzupełnienie. Wymaga to jednak podjęcia ogromnego wysiłku państwa na bardzo wielu polach. Nie wystarczy oferowania zachęt ekonomicznych, ale konieczne jest także przywrócenie kultury doceniającej dzietność i rodziny wielodzietne zwłaszcza wśród klasy średniej.
Wydaje się, że pracownicy ze wschodu mogą być przez ten czas istotnym rezerwuarem napływu siły roboczej, choć potencjał państw ze wschodu nie jest nieograniczony, jeśli spojrzymy na problemy demograficzne niemal wszystkich państw. Dlatego należy się zastanowić, z jakich innych obszarów migranci mogą się dobrze dostosowywać do warunków życia i pracy w Polsce.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Tak wyznaczony cel jest nierealny. Jego realizacja oznaczałaby, że ok. 30% populacji Polski stanowiliby migranci. Wydaje sie nieprawdopodobne, aby społeczeństwo polskie było gotowe na tak radykalną zmianę etnicznej struktury ludności Polski. Przeszkodą w realizcji tego arbitralnie ustalonego celu byłaby więc ekonomia politycznej, a konkretnie wzrost znaczenia partii o nastawienu antyimigranckim.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Aktualne prognozy demograficzne wskazują, że liczba ludności Polski do roku 2050 zmniejszy się o kilka milionów – prawdopodobnie w okolice 35. Skoro w pytaniu mowa jest o 50 milionach obywateli w roku 2050 oznacza to przyrost ludności w stosunku do prognozowanego o 15 mln na przestrzeni niespełna 30 lat. Czyli systematycznie przez blisko 30 lat o ponad 0,5 mln rocznie. Taką intensywność można sobie wyobrazić w pojedynczych latach ale nie jako proces ciągły. Nawet jeśli na proces składać się będzie tak faktyczna migracja jak i później podwyższona skala reprodukcji u migrantów (zazwyczaj migrują osoby młode w fazie zakładania rodziny, mające dobre nastroje i skłonności reprodukcyjne - dzięki poprawieniu swojej sytuacji życiowej).
Trudno też sobie wyobrazić, byśmy byli w stanie sprostać idącym za tym rosnącym adekwatnie wymaganiom dotyczącym choćby stosownej liczby miejsc do zamieszkania, infrastruktury dla mieszkańców (np. szkolnej, transportowej, energetycznej).
Oddzielnym tematem są potrzeby związane z adaptacją migrantów w nowym miejscu. Nawet jeśli byliby oni bardzo bliscy kulturowo, nakłady środków i wymagania organizacyjne tak intensywnego procesu wydają się nie do udźwignięcia.
Ponadto tak duży napływ migrantów (prawdopodobnie skoncentrowany na wybranych lokalizacjach) będzie daleko silniejszy niż pozwalający na zachowanie stabilnej tożsamości przyjmujących ośrodków. A to prowadzić może do napięć społecznych, w tym również do coraz gorszego postrzegania procesu migracyjnego – nawet jeśli migranci będą bliscy kulturowo.
Co do zasady osiągnięcie liczby 50 milionów obywateli Polski zamieszkujących Polskę w 2050 nie jest możliwe. Tym bardziej nie jest możliwe wykonanie tego i jednocześnie uzyskanie większej ilości pozytywnych efektów procesu niż negatywnych.
Nie wyklucza to oczywiście czerpania licznych pożytków z odpowiednio prowadzonych procesów zwiększających liczbę mieszkańców Polski – ale w zdecydowanie mniejszej skali niż doprowadzającej do 50 mln obywateli zamieszkujących Polskę w 2050 roku.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Możliwe - tak, do tylu zmierzają dotychczasowe cele Kanady, która dzisiaj ma populację Polski. Czy bym się go spodziewał - pewnie nie. Ale pamiętam jak jeszcze w 2015 roku nikt nie wierzył, że do Polski przyjadą jacykolwiek imigranci. Wtedy było to dziełem przypadku - agresja Rosji wypchnęła młodych Ukraińców do Polski, a system pracy tymczasowej w oparciu o oświadczenia okazał się całkiem nowoczesnym, chociaż tylko doraźnym rozwiązaniem. Aby osiągnąć 50 mln w 2050 roku musielibyśmy podjąć rzeczywiste kroki, które zwiększyłyby atrakcyjność osiedlania się w Polsce dla cudzoziemców i już nie tylko z sześciu bliskich nam krajów, których dotyczy praca na oświadczeniach.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Nie wiem, ale myślę, że jest to bardzo mało prawdopodobne. Przyrost naturalny jest w okolicach "zero minus" i nie ma co liczyć na jakieś dynamiczne zmiany. Doświadczenia innych krajów rozwiniętych pokazują, że można realnie osiągnąć "zero". Sprowadzenie ok 12 mln dodatkowych imigrantów w relatywnie krótkim czasie (sprowadzenie - czyli nie mówimy tu o jakieś klimatyczno-wojenno-hybrydowej katastrofie migracyjnej) jest po postu trudne.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Możliwe jest, ale realność zależy od polityki migracyjnej, w tym zasad naturalizacji (czy obywatelstwo po 3 latach pracy, jak obecnie czy króce lub dłużej) i wielu innych polityk w tym polityki rodzinnej. Na tak zadane pytanie odpowiedż "jest możliwe" nie oznacza że jest bardzo prawdopodobne, wręcz przeciwnie przy założeniu obecnych polityk publicznych, osiągnięcie 50 milionów ma prawdopobieństwo bliskie zera.