1. Czy rządy powinny podejmować działania na rzecz ograniczenia działalności gospodarczej w najwyższym stopniu przyczyniającej się do zmian klimatycznych?
Liczba respondentów: 17
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Zmiany klimatu istotnie wpływają na życie i funkcjonowanie społeczeństw. Działalność gospodarcza człowieka przyczynia się do pojawienia się efektów zewnętrznych, a te tradycyjnie są przedmiotem interwencji rządu.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Rządy powinny podejmować działania na rzecz ograniczenia wpływu zmian klimatycznych tak długo, jak koszty społeczne decyzji podmiotów nie są przez nie internalizowane. Rządy są w stanie mocą swojej władzy bodźcować do podejmowania poprawnych decyzji, a także wspierać rozwój technologii ryzykownych, choć obiecujących. Ograniczenia działalności gospodarczej w obszarze zmian klimatycznych nie byłyby pierwszym przykładem paternalistycznej roli państwa - nie sprzedajemy dzieciom alkoholu, naczynia kuchenne mają atesty, etc.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Na bardzo ogólnym poziomie można odpowiedzieć na to pytanie twierdząco. Policy mix zmierzający do dekarbonizacji powinien być zdecydowanie bardziej agresywny niż ma to miejsce obecnie. W praktyce otwartym jest pytanie o to, jakie dokładnie rodzaje działalności miałyby być ograniczone i jakimi metodami. Nad odgórne zakazy i limity (np. dotyczące długodystansowych lotów samolotem) preferuję tworzenie bodźców cenowych, a jednocześnie wpływały na decyzje konsumentów i przedsiębiorstw, niejako zmuszając do internalizacji negatywnych efektów zewnętrznych.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Zdecydowanie popieram interwencję na rzecz ograniczania zmian klimatu, który jest w sensie ekonomicznym tzw. wspólnym pastwiskiem. Pytanie oczywiście w jaki sposób taka działalność byłaby ograniczana. W grę wchodzą zakazy i regulacje oraz - i za tą opcją się opowiadam - podatek węglowy pobierany u źródła i na granicach, który jest neutralny względem prowadzonej działalności.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Pytanie jest źle sformułowane. W praktyce nie ma takiej potrzeby lub występuje ona rzadko. Przykładowo nIe chodzi o ograniczenie produkcji stali per se ale o zmianę technologii na niewęglową a więc zastępującą węgiel w roli paliwa innym źródłem energii (np. elektrycznością) a w roli reduktora innym pierwiastkiem np. wodorem. Podobnie nie chodzi o ograniczenie działalności transportowej ale o zastąpienie silników spalinowych innymi np. elektrycznymi zasilanymi z akumulatorów lub ogniw paliwowych.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Ograniczanie działalności gospodarczej może doprowadzić do pogorszenia zmian klimatycznych. Dla przykładu, zamykanie sklepów, szkół, czy instytucji kultury (które znacząco przyczyniają się do wzrostu gospodarczego i PKB) nie tylko będzie mieć dramatyczne konsekwencje dla społeczeństwa, ale również spowoduje spadek dochodu. Jednocześnie wiemy, że wraz z dochodem zwiększa się skłonność ludzi do inwestowania w zielone źródła energii (np. kolektory słoneczne). Tym samym ograniczenie dochodu może spowodować zmiany konsumpcyjne w kierunku bardziej szkodliwym dla środowiska (np. palenie tanim węglem).
Rozwiązaniem jest walka z zanieczyszczeniem środowiska, a nie walka ze wzrostem.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Rządy powinny tworzyć takie środowisko instytucjonalne, które zwiększa szanse na bezpieczeństwo i poprawę warunków życia ludności w długim okresie. Przy obecnym stanie wiedzy naukowej nie można wyłączać z tego równania klimatu. Polityka klimatyczna powinna tworzyć warunki i bodźce dla przedsiębiorstw i konsumentów, aby ograniczali generowanie negatywnych efektów zewnętrznych dla środowiska. Bez odpowiednich ram prawnych firmy nie będą brały pod uwagę kosztów środowiskowych (a pośrednio również społecznych i gospodarczych) wytwarzanych zanieczyszczeń. Motywacja ekonomiczna przyśpiesza też transformację nawyków konsumentów. Takie prośrodowiskowe rozwiązania mogą obejmować podatki i opłaty od zanieczyszczeń i stopniowo podnoszone normy emisji różnego rodzaju zanieczyszczeń i odpowiedzialności za nie (np. odpowiedzialność producentów za opakowania).
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Planeta się podgrzewa. Jednak coraz częściej regulacje forsowane na poziomie międzynarodowym są neokolonializmem. Państwa, które historycznie wyemitowały najwięcej gazów cieplarnianych oraz na głowę obywatela nadal emitują więcej niż państwa biedne, chcą na słabszych i biedniejszych wymusić ograniczanie w proporcji do dzisiejszych emisji. W zamian proponują zakup produkowanych przez siebie „zielonych” technologii.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Nie wiem. Ze względu na brak eksperckiej wiedzy w tym zakresie nie wiem, czy rządy są w stanie identyfikować najbardziej szkodliwe działalności, szczególnie w kontekście całościowego „śladu klimatycznego”. Bez wątpienia natomiast powinniśmy podejmować działania: i) ograniczające skutki zmian klimatycznych, np. te związane z gospodarowaniem zasobami wody, ii) zmierzające do poprawy jakości środowiska (szczególnie powietrza).
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Zapewne tak, ale w sposób nienaruszający stabilności gospodarczej poszczególnych państw i regionów. W przeciwnym wypadku i tak będą nieskuteczne w długim okresie.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
To jedno z najważniejszych wyzwań gospodarki XXI wieku, a także "prezent", który - prowadząc niefrasobliwie działalność "business as usual" - zostawiamy kolejnym pokoleniom. Nawet nie potrafimy sobie wyobrazić szoków pogodowych, z którymi przyjdzie im żyć. Naszym obowiązkiem jest ograniczenie emisji pochodzącej ze spalania paliw kopalnych zanim wszystko wymknie się spod kontroli. Rządy powinny modernizować spółki skarbu państwa, a firmy prywatne motywować (dotacje), bądź karać (sankcje) za brak dostosowania do ekologicznej produkcji. Rola rządów jest tu kluczowa i konieczne są również strategie, plany i prognozy. Takich w Polsce na razie brak.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Zdecydowanie tak, ponieważ przetrwanie ludzkosci i życia na Ziemi jest ważniejsze niz cokolwiek innego. Wymaga to jednak współpracy i koordynacji w skali globalnej, co jak pokazuje doświadczenie, jest trudne do osiągniecia. Jesli kraj w istotnym stopniu przyczyniajacy sie do zmian klimatycznych wylamuje sie ze wspólpracy, to działania pozostalych krajów mają ograniczony sens. Współpraca w skali globalnej jest trduna do osiagniecia, ponieważ interesy ekonomiczne poszczegolnych krajów są sprzeczne z interesem globalnym, ktory nie ma liczacego się reprezentanta. Mamy więc do czynienia z tragedią wspólnego pastwiska na skalę globalną.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Rządy krajów UE i cała UE nie powinny tego robić, bez prawdziwego skoordynowania działań z resztą świata. Jeśli faktycznie nie zmniejszamy szkodliwego spożycia, to przyjmując silne ograniczenia jedynie wypychamy jego wytwarzanie poza UE, a świat jest jeden. W dodatku tracimy kontrolę nad częścią emisji i zamiast własnej umiarkowanej przestawiamy świat na dużo większą. W dodatku wciąż i wciąż popadamy w zadziwienie jak to jest, że jesteśmy tak zależni od cudzej produkcji ...
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Optymalna odpowiedź koszty zmian klimatycznych jest jakimś miksem ograniczeń emisji dzisiaj i dostosowań do zmian klimatu w przyszłości. Polska uczestniczy już zresztą w unijnym systemie handlu emisjami. Ważne natomiast, żeby polityka klimatyczna nie hamowała konwergencji gospodarczej krajów rozwijających, ani nie stanowiła pretekstu dla prowadzenia polityki przemysłowej.
2. Czy w związku ze zmianami klimatycznymi rządy powinny podjąć działania na rzecz ujemnego wzrostu konsumpcji (tzw. degrowth)?
Liczba respondentów: 17
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Badania pokazują, że nadmierna konsumpcja przyczynia się do zmian klimatycznych. Przykłady nadmiernej konsumpcji są liczne i wydaje się, że działania zmierzające do ograniczenia jej są nieuniknione z jednej strony, a z drugiej uzasadnione.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Degrowth o podłożu klimatycznym uważam za mało prawdopodobny. Patrząc na najnowsze dane o cenach energii odnawialnej, ten scenariusz wydaje się oddalać dla większości krajów rozwiniętych.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Uważam to za postulat utopijny, często podszyty niezrozumieniem sposobu funkcjonowania gospodarki, odciągający uwagę od prostszych i bardziej realnych (ewolucyjnych) rozwiązań, a także zasadniczo niemoralny z punktu widzenia międzynarodowych nierówności dochodowych. Przede wszystkim zaś wzrost konsumpcji nie jest autonomicznym parametrem, którym można dowolnie sterować, a raczej symptomem pewnych zjawisk gospodarczych (jak istnienie dodatniego zwrotu z kapitału czy realnego wzrostu dochodów ludności), które są prawdopodobnie niezbędne dla stabilności finansowej, ekonomicznej, społecznej i politycznej państw. Koncepcja ta wygląda nieźle na papierze (pod względem intencji, niektórych celów szczegółowych i ogólnej intuicji dotyczącej istnienia fizycznych ograniczeń dla wzrostu gospodarczego), ale dla swojego powodzenia wymaga jedynie głębokich zmian mentalności i całkowitego, systemowego przemodelowania stosunków gospodarczych i społecznych. Krótko mówiąc - "a poza tym, jak się Pani podobała sztuka, pani Lincoln?".
Tym niemniej, dostrzegam użyteczność koncepcji jako uzasadnienia dla oddolnych zmian preferencji konsumentów realizowanych w ramach istniejącego systemu.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Uważam, że do pogodzenia jest rosnąca gospodarka oraz spadek zużycia zasobów, w tym zużycia paliw kopalnych - koncepcja degrowth zakłada, że to niemożliwe. Nasza konsumpcja w świecie bez paliw kopalnych zmieni się, ale nie musi być niższa. Opodatkowywać trzeba paliwa kopalne i generujące koszty zewnętrzne wydobywanie surowców. Jeśli konsumpcja będzie musiała wtedy spaść, to trzeba się z tym pogodzić, bo klimat i środowisko są ważniejsze, ale nie można tego zakładać.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Nie. Rozwiązanie powinno być ( i w praktyce jest) technologiczne tj. polega na zastąpieniu technologii emisyjnych zeroemisyjnymi. Zmiany konsumpcji mogą być częścią rozwiązania przy czym chodzi raczej o zmiany jej struktury np. w zakresie struktury popytu na różne środki transportu (pociągi vs lotnictwo czy samochody) niż zmiany absolutnych wolumenów. W związku z nadal dużym problemem ubóstwa w skali świata jest bardzo wątpliwe by nietechnologiczne odpowiedzi na problem globalnego ocieplenia były skuteczne.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Ograniczanie konsumpcji może doprowadzić do pogorszenia zmian klimatycznych. Wraz z dochodem zwiększa się skłonność ludzi do inwestowania w zielone źródła energii (np. kolektory słoneczne). Dzieje się tak ponieważ te źródła energii są stosunkowo bardziej drogie niż np. węgiel. Tym samym ograniczenie dochodu może spowodować zmiany konsumpcyjne w kierunku bardziej szkodliwym dla środowiska.
Rozwiązaniem jest walka z zanieczyszczeniem środowiska, a nie walka z konsumpcją.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Problemem jest nie tyle wielkość konsumpcji, co jej struktura. Konsumpcja usług, czy zaspokajanie wielu codziennych potrzeb poprzez korzystanie, a nie posiadanie (np. auta na godziny) generuje mniejsze obciążenie dla środowiska, niż produkcja towarów. Konsumpcja przyjazna środowisku: wysokiej jakości produkty, których produkcja i użytkowanie są mniej obciążające dla środowiska, dobra wytwarzane lokalnie, a więc o niższym śladzie węglowym itp. jest dostępna głównie dla zamożniejszych gospodarstw domowych. Uboższe gospodarstwa będą zawsze kupowały produkty najtańsze, które zazwyczaj są najbardziej szkodliwe dla środowiska: zanieczyszczony węgiel, stare samochody emitujące więcej spalin, tanie mięso z przemysłowych hodowli, tanie i szybko psujące się sprzęty i ubrania.
Wzrost gospodarczy (trudny do realizacji przy długotrwałej ujemnej dynamice konsumpcji) jest niezbędny dla zwiększania zamożności społeczeństwa i umożliwienia większemu odsetkowi gospodarstw domowych dokonywania ekologicznych wyborów bez pogarszania jakości ich życia.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Rozwój przy danej liczbie ludzi poprawia stan środowiska. Rozwój ostatnich trzech dekad poprawił jakość naszego środowiska. Dopóki istnieją ludzie najlepszym sposobem zaspokojenia potrzeb ludzkich jest rozwój. Nasza zdolność ochrony środowiska naturalnego, zmniejszenia biedy, kształcenia dzieci, przedłużenia seniorom zdrowia w życiu, ochrony bezpieczeństwa zewnętrznego zależą od rozwoju naszej gospodarki.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Działania administracyjne w tego typu kwestiach mają małe szanse powodzenia. Bardziej istotne są określone „mody”. Wydaje się, że dostosowanie po stronie konsumpcji (modelu konsumpcji) następuje samodzielnie. Pewną rolę odegra w tym pandemia prowadząca do istotnych, korzystnych dla środowiska, przewartościować. W efekcie w nadchodzących latach powinniśmy obserwować (globalnie) procesy „optymalizacji” konsumpcji indywidualnej, upowszechnienia się modelu współdzielenia, popularyzacji „drugiego życia” produktów, zmian w strukturze konsumpcji od „mieć” do „doświadczać”.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Polityka ujemnego wzrostu z dużym prawdopodobieństwem poskutkuje wzrostem nierówności społecznych (takie są wszelkie dotychczasowe doświadczenia z przeszłości), a jej skutki odczują klasy niższe. W długim okresie może to poskutkować głębokimi zmianami politycznymi i okazać się absolutnie przeciwskuteczne. Pomijając zatem nawet kwestie zasadności takiej polityki, trudno mi sobie wyobrazić wjaki sposób ja efektywnie implementować w długim okresie w warunkach liberalnej demokracji.
Godna uwagi jest za to dyskusja nad racjonalizacją modelu sprzedaży i dystrybucji dóbr. W szczególności warto zwrócić uwagę na nadmierna konsumpcję wspieraną narzędziami marketingowymi odwołującymi się do ochrony środowiska, a ochrony klimatu w szczególności (zachęcających do zakupów nowych, ekologicznych samochodów, sprzętu AGD itp., co miałoby skutkować mniejszym śladem węglowym). Służy to przede wszystkim interesom firm wykorzystujących brak wiedzy klientów. Tu roztropnie wprowadzane regulacje mogą przyczynić się do zmian postaw klientów i modeli biznesowych firm.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Konsumpcja to także odpady, a tych produkujemy co roku prawie 5% więcej. To również edukacja - możemy uczyć kolejne pokolenia, że najważniejsze jest czerpanie przyjemności z dóbr niematerialnych. Koniecznie jest przestawienie mentalności, a także całej gospodarki na nowe tory - trwałych i rzadkich dóbr fizycznych - i wysokiej jakości dóbr niematerialnych (kultura i społeczeństwo).
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Problemem są emisje, a nie konsumpcja jako taka. Rząd nie powinien odgórnie ograniczać ludziom możliwości konsumpcji. Trzeba zniechęcać do emisji, zostawiając wolną rękę ludzkiej kreatywności jak zwiększać konsumpcję bez wzrostu emisji.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Koncepcja degrowth jest utopijna. Jakkolwiek zwolennicy degrowth trafnie rozpoznają problem, to rozwiazanie, ktore proponuja jest w praktyce niemozliwe do zrealizowania. Degrowth prowadzilby do bezrobocia, spadku dochodów i konsumpcji i w efekcie wzrostu ubóstwa. Ilustrację tego, do czego prowadziłby ujemny wzrost konsumpcji mamy w nastepstwie obecnej pandemii. W sytuacji gdy setki milionow ludzi żyją w ubóstwie postulat degrowth nie ma najmniejszych szans na zyskanie demokratycznego poparcia. Wiara, ze rozwiazaniem jest redystrybucja od bogatych do biednych (rowniez od krajów bogatszych do biedniejszych) jest naiwna. Degrowth to szlachetna w intencji, lecz szkodliwa iluzja. Skuteczna odpowiedzia na negatywny wpływ czlowieka na środowisko naturalne byłby "population degrowth", czyli ujemny przyrost naturalny w skali globalnej i w konsekwencji zmniejszenie liczby ludnosci Ziemi, ale jest to rowniez rozwiązanie nierealne. Kraje sa zainteresowanie w zwiekszeniu, nie zmniejszeniu przyrostsu naturalnego. Jest to kolejny przykład tragedii wspólnego pastwiska w skali świata.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
To nie jest tak, że mamy istotny problem z nadmiarem konsumpcji, który powinien być zmniejszony. Mamy natomiast bardzo poważny problem z modelem konsumpcji, który stawia głównie na masowe korzystanie z zasobów nieodnawialnych lub bardzo trudnych do odnowienia. W tę stronę popychani jesteśmy przez właścicieli tych zasobów, chcących je zmonetyzować. Co ważne duża część postulowanych obecnie zmian eko to przestawianie nas z konsumpcji jednych zasobów na drugie ...
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Wzrost gospodarczy w rozwiniętych gospodarkach oderwał się już od emisji CO2. W Polsce po 1989 roku gospodarka wzrosła 3-krotnie, a emisje CO2 spadły. Jednocześnie wzrost gospodarczy koreluje z praktycznie każdą miarą ludzkiego dobrostanu i nie widzę w jaki sposób jego cofanie miałoby być społecznie korzystne. Problemy klimatyczne powinny być rozwiązane przez postęp technologiczny.
3. Czy jesteś za wprowadzeniem na poziomie krajowym dodatkowych podatków od emisji gazów cieplarnianych dla firm i konsumentów (szczególnie związanych ze spalaniem paliw kopalnych), które byłyby przeznaczone na sadzenie drzew i tworzenie nowych parków/rezerwatów?
Liczba respondentów: 17
Zdecydowanie tak
Tak
Nie wiem
Nie
Zdecydowanie nie
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Instrumenty interwencji państwa w gospodarkę są liczne. Który z nich byłby najlepszy w przypadku działalności człowieka wymaga głębszej refleksji. Należałoby się zastanowić, czy opodatkowanie konsumpcji nie będzie miało charakteru regresywnego.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Nałóżmy taki podatek na tyle skutecznie, by 75% powierzchni PL stała się zalesiona, a kolejne 20% stanowiłyby parki. Wtedy zaczęlibyśmy wykorzystywać drewno jako paliwo i emitować na znaczną skalę… A tak na poważnie, to dlaczego właściwie te środki mielibyśmy przeznaczać akurat na drzewa i parki? Jeśli po to, aby zniwelować efekt emisji wynikający z powszechnego wykorzystania paliw kopalnych, to są rozwiązania szybsze i bardziej efektywne kosztowo. O tym, co zamiast sadzenia drzew, piszemy w raporcie Forum Energii i Konfederacji Lewiatan „Impuls energii dla Polski”.
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Nie jest dla mnie jasne, dlaczego wpływy z tych podatków miałyby być przeznaczone akurat na sadzenie drzew. Po pierwsze, choć sadzenie drzew realizuje cele środowiskowe, prawdopodobny koszt takiego działania byłby na tyle mały, że dodatkowy podatek byłby zbyt mały, by być bodźcem do zmiany zachowań konsumentów i firm. Po drugie, nie brakuje działań, które z wpływów z takiego podatku można sfinansować, a które też są niezbędne na drodze do dekarbonizacji. Dlaczego z listy obejmującej m.in. termomodernizację budynków, badania i rozwój technologii wytwarzania i gromadzenia energii lub inwestycje w nisko- lub bezemisyjne środki transportu wybieramy akurat sadzenie drzew, jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Po trzecie, obok aktywnego sadzenia drzew można po prostu pozwolić na samoczynne - organiczne można by powiedzieć - rozrastanie się lasów przez wysiewanie się drzew i zarastanie nieużytków, łąk, etc. Człowiek nigdy nie zbuduje ekosystemu lepiej niż mogłaby to zrobić sama przyroda, gdyby się jej nie przeszkadzało.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Jestem za podatkiem węglowym, najlepiej wprowadzonym na poziomie międzynarodowym, ale można zacząć lokalnie. Nie popieram jednak przeznaczania całości wpływów na rzecz przyrody. Wpływy z podatku węglowego należy w części przeznaczyć na zrekompensowanie obywatelom jego nałożenia poprzez spadek innych danin lub np. wzrost nakładów na opiekę zdrowotną.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Udzielona
odpowiedź:
Nie wiem
Możliwe jest wprowadzenie tzw. zielonych podatków (ponad to co jest i tak częścią systemu UE) ale przeznaczenie uzyskanych w ten sposób środków jest kwestią złożoną wykraczającą poza wymienione w pytaniu kwestie. Zalesianie, koncentracja ludności w miastach i rozszerzanie terenów rezerwatów może być pożądana w przyszłości ale nie wyczerpuje zagadnienia.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Podstawowa teoria ekonomii mówi, że gdy na rynkach pojawiają się silne efekty zewnętrzne (tj. moje działania mają wpływ na innych, ale ja to ignoruje albo sobie tego nie uświadamiam), możemy poprawić dobrobyt poprzez podatki (Pigou). Zanieczyszczenie środowiska jest tutaj klasycznym przykładem. Jednostki które zanieczyszczają biorą pod uwagę tylko swój prywatny zysk i koszty, a nie biorą pod uwagę zysków i kosztów społeczeństwa - podatek od emisji jest w stanie skierować ich działania w stronę optymalną dla społeczeństwa.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
System opłat od emisji funkcjonuje już na poziomie unijnym. Dublowanie go na poziomie krajowym nie jest potrzebne. W Polsce potrzebne jest przede wszystkim odejście od myślenia o polityce energetycznej przez pryzmat interesów dobrze zorganizowanej, ale przecież stosunkowo nielicznej grupy górników, i przejście do myślenia o tym, co jest korzystne dla całego społeczeństwa, czyli poprawy jakości powietrza.
Sadzenie drzew i tworzenie rezerwatów, choć ważne i pożyteczne, nie może być fundamentem polityki klimatycznej. Środki z opłat za zanieczyszczenia mogą być bardziej efektywnie wykorzystane np. do finansowania badań i wdrażania nowych technologii czy wspieranie prośrodowiskowych decyzji konsumentów (wymiana pieców, przydomowe instalacje OZE, izolacja budynków).
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Polska od 1989 bez specjalnych podatków dokonała jednej z większych w tym czasie redukcji emisji CO2 na głowę. Gdy wziąć państwa szeroko rozumianego Zachodu, to w przeliczeniu na głowę jesteśmy średnim emitentem CO2. Jesteśmy za to o wiele biedniejsi od Zachodu. Nie ma powodu dodatkowo opodatkować polskich konsumentów skoro sprawnie od 3 dekad redukujemy emisje.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Moim zdaniem ostatnie lata pokazały, że wszelkie działania związane z klimatem mają sens jedynie jeśli są koordynowane globalnie i biorą pod uwagę efekty netto z punktu widzenia całej planety, a nie jednego kraju (ograniczenia krajowe – np. produkcji - często prowadzą do jeszcze bardziej zabójczego dla środowiska importu)
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Lepszym rozwiązaniem jest dalsza rozbudowa handlu certyfikatami.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Dodatkowe koszty zawsze motywują konsumentów do ich unikania, więc z jednej strony gospodarka musiałaby przestawić się na produkcję nisko-emisyjną, a z drugiej strony - ile drzew zostanie zasadzonych! I wtedy również odczujemy, że czerpanie "z natury" nie jest bezpłatne. Trzeba naturze skompensować ubytki, które my sami tworzymy.
Udzielona
odpowiedź:
Tak
Tylko częściowo zgadzam się z tym punktem - żeby skutecznie zniechęcać do emisji gazów cieplarnianych takie podatki musiałyby być znaczne, więc dochody z nich z dużym prawdopodobieństwem przekroczyłyby koszty sadzenia drzew i tworzenia parków (pytanie otwarte o wykup prywatnych gruntów?). Dlatego raczej widzę przestrzeń na wzrost podatków od emissji ale w połączeniu ze zmniejszeniem innych danin - np. opodatkowania pracy.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie tak
Podatek od emisji gazów cieplarnianych to klasyczny podatek Pigou, majacy na celu internalizacje negatywnych efektów zewnętrznych.
Udzielona
odpowiedź:
Zdecydowanie nie
Owe podatki to głównie zgrabny instrument wypychania z rynku małych i średnich firm przez globalnych konkurentów, pretekst do przenoszenia produkcji poza kraj czy UE i instrument walki pomiędzy różnymi dostawcami paliw kopalnych. W dodatku to instrument uławiający nadmierny fiskalizm państw. Kwoty już pobierane w ten sposób i dodatkowo postulowane na przyszłość jako niezbędne do zmiany preferencji konsumentów, są o całe rzędy wielkości większe niż potrzeba na sadzenie drzew i tworzenie nowych parków i rezerwatów. W dodatku trudno wskazać na korelację między poziomem emisyjności a poziomem dbaniem o lasy. To są zupełnie różne tematy.
Udzielona
odpowiedź:
Nie
Powierzchnię naturze najskuteczniej zwraca urbanizacja, więc najlepiej ograniczyć jej bariery i powstrzymać się od szkodliwych haseł w rodzaju „deglomeracji”. Natomiast większe obciążenia podatkowe spowolniłyby doganianie przez Polskę standardu życia krajów rozwiniętych. Można jednak wprowadzić dodatkowy podatek od CO2 ograniczając jednocześnie inne bardziej szkodliwe podatki, np. od pracy lub kapitału.